Czytelnia
Sól ziemi i światło świata
(2024-10-24 11:34:25)Jesienna konferencja rejonowa
22.10.2024 – Biała Podl.; Nowe Opole, 23.10.2024 -
Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży
Temat: Pielgrzymi nadziei: Kapłańskie bycie solą ziemi i światłem świata (Mt 5, 13-16).
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
Serdecznie pozdrawiam księdza biskupa Kazimierza, Pasterza naszej diecezji, i jego biskupa pomocniczego, księdza biskupa Grzegorza, także Czcigodnych Księży Proboszczów i Księży Wikariuszy oraz wszystkich pozostałych dostojnych uczestników tego formacyjnego spotkania. Przeżywamy je na progu roku jubileuszowego, którego hasło brzmi: Pielgrzymi nadziei. Serdecznie zapraszam do wspólnej refleksji na ten temat. Podczas dzisiejszych obrad, wy, drodzy księża, będziecie się zastanawiać nad inicjatywami duszpasterskimi na rok jubileuszowy.
Na początku kilka informacji
- Diecezjalne Centrum Formacji Kapłańskiej funkcjonuje. Jest miejscem spotkań formacyjnych w formie dorocznych rekolekcji księży, formatio permanens dla 10.roczników księży od drugiego roku kapłaństwa, także spotkań neoprezbiterów i księży z Siedlec spoza duszpasterstwa. Drodzy Księża, dziękuję za wasz udział w rekolekcjach w naszym centrum. Proszę, by zaproszeni księża korzystali z zaproszenia. Chodzi o pełne wykorzystanie możliwości naszego domu rekolekcyjnego. Księży zobowiązanych do formatio permanens proszę o systematyczność i pełny udział w spotkaniach formacyjnych. Ich księży proboszczów proszę, aby znając znacznie wcześniej terminy spotkań, nie wyznaczali swoim wikariuszom jakichś obowiązków duszpasterskich. A przecież chodzi tylko o piątkowy wieczór i sobotnie do południa (w sumie 5 spotkań). Usprawiedliwienia nieobecności nie mają sensu. Spotkania się nie powtórzy. A nieobecni tracą wiele.
Drodzy Księża, korzystajmy ze wspomnianych możliwości formacyjnych, także ze spotkań organizowanych przez dekanalnych ojców duchownych. Te możliwości formacyjne, i to jest bardzo ważne, są wyrazem troski Pasterza diecezji o duchowe wzrastanie swoich księży. Uczciwy udział w spotkaniach formacyjnych jest wypełnianiem naszego „przyrzekam” cześć i posłuszeństwo swemu ordynariuszowi, wypowiedzianego przy święceniach.
W Diecezjalnym Centrum, ale także w innych miejscach, można organizować spotkania w nieformalnych grupach. Kilku księży z dekanatu, rocznika święceń, czy związanych więzami koleżeństwa, mogą spotkać się i nieskrępowanie porozmawiać, oraz podzielić się swoim radościami, także trudnościami. Wspólna modlitwa liturgiczna, adoracja eucharystyczna i celebracja Eucharystii, także wspólny obiad to elementy mądrej integracji kapłańskiej. Oczywiście, termin takiego spotkania należy uzgodnić z dyrektorem gospodarczym seminarium. Ojciec duchowny jest zawsze do dyspozycji księży.
2. Drodzy Księża, doceńmy nasze spotkania rejonowe. Prawdziwą radością powinno być już samo spotkanie księży. Korzystajmy z „rejonówek” w całości, bo podczas tych spotkań otrzymujemy informacje związane z duszpasterstwem. A komunikacja różnych treści pastoralnych docierająca jednocześnie do wszystkich księży jest bardzo ważna. Możemy też rozwiać ewentualne swoje wątpliwości.
Drodzy Księża, w konferencjach formacyjnych ojca duchownego dotykamy różnych księżowskich problemów, także błędów. Te ostatnie nie mogą stać się przyczyną przygnębienia. Jest to bowiem życzliwa przestroga przed dramatyczną erozją naszego życia kapłańskiego. Ta erozja, niektórych naszych współbraci wyłączyła z posługi kapłańskiej. Przestroga nie jest oceną kogokolwiek, ale mobilizującą zachętą. Zachętą, czynioną w klimacie przestrogi św. Pawła: „Niech przeto ten, komu się zdaje, że stoi, baczy, aby nie upadł” (1 Kor 10,12). Drodzy Księża, bardzo ważne jest, byśmy nie kierowali się emocjami, ale byli pozytywnie nastawieni i odbierali proponowane treści, nie jako nieomylne, bo takimi być nie mogą, ale jako pomoc do radosnego przeżywania kapłaństwa, a nie powód do przeżywania go w przygnębieniu czy smutku.
3. I jeszcze bardzo poważna sprawa.
Drodzy Księża, w ostatnim czasie nasiliła się akcja tzw. poprawiaczy Kościoła, którzy, jak zapewniają, w trosce o poszanowanie świętości Komunii Świętej, jej przyjmowanie z rąk świeckich szafarzy i przyjmowanie Komunii św. na stojąco i „na rękę” uważają za profanacją Najświętszego Sakramentu. Dlatego, gdy zaistnieje sytuacja, że mogliby przyjąć Komunię od świeckiego szafarza, biegną do księdza, i oczywiście bardzo pobożnie, i zawsze na kolanach, przyjmują Jezusa eucharystycznego.
Oni swoje poglądy upowszechniają wśród ludzi świeckich, także wśród księży. Czynią to m.in. za pomocą anonimowych ulotek.
Skąd taka praktyka i uporczywa propaganda? Stoją za tym określne środowiska tzw. niereformowalnych tradycjonalistów. Mają one swoich „samozwańczych proroków”. Grzechynia czy Czatachowa są synonimami zuchwałego nieposłuszeństwa księdza wobec Kościoła. W różnych diecezjach, niestety są zwolennicy zasuspendowanych duchownych z tamtych ośrodków. Niektórzy z księży, myślę że takich nieodpowiedzialnych księży nie ma w naszej diecezji, taką anonimową, do głębi kłamliwą ulotkę, umieszczają nawet na parafialnej tablicy ogłoszeń. Od swoich parafian zaś domagają się, wprost wymuszają na nich podporządkowanie się poleceniom, które nie są zgodne z kościelną dyscypliną sakramentalną.
Tak może być i w naszej diecezji, że ci księża udzielają Komunii tylko klęczącym, nigdy na rękę. Czynią to lekceważąc prawo kościelne. Parafianie, którzy mają właściwą wrażliwość kościelną, ale nie chcą otwartego konfliktu ze swoim duszpasterzem, stosują się ze smutkiem do nieuprawnionych jego wymagań. Natomiast ci samowolni księża, chcąc jednak zachować choćby pozory posłuszeństwa kościelnego, przykrywają swoje nieposłuszeństwo Kościołowi swoiście rozumianą pobożnością. Ta bez posłuszeństwa Kościołowi jest żałosną dewocją.
Przypomnijmy zasady liturgiczne dotyczące praktyki komunijnej.
Najpierw KL 22: Prawo kierowania sprawami liturgii należy wyłącznie do władzy kościelnej. Przysługuje ono Stolicy Apostolskiej, zgodnie z prawem, biskupowi i na mocy władzy udzielonej przez prawo konferencji biskupów. Dlatego nikomu innemu, chociażby nawet był kapłanem (biskupem lub prezbiterem), nie wolno na własną rękę niczego dodawać, ujmować lub zmieniać w liturgii.
Teraz dokument o zasięgu ogólnokościelnym. To OWMR (2002). Tu przywołam tylko istotne fragmenty. Numer 160: Wierni przyjmują Komunię świętą w postawie klęczącej lub stojącej. Jeśli przystępują do niej stojąc, zaleca się, aby przed przyjęciem Najświętszego Sakramentu wykonali należny gest czci. Numer 161: Jeżeli udziela się Komunii świętej tylko pod postacią chleba, kapłan każdemu z przyjmujących ukazuje nieco uniesioną Hostię mówiąc: Ciało Chrystusa. Przystępujący do Komunii świętej odpowiada: Amen i przyjmuje Najświętszy Sakrament do ust lub na dłoń.
Szczegółowe, aktualne i zobowiązujące wskazania, według posiadanych kompetencji podała Konferencja Episkopatu Polski w 2005 roku. Oto jej istotne postanowienia: Zaleca się procesyjne podchodzenie do przyjęcia Komunii świętej. Komunię świętą można przyjąć w postawie klęczącej lub stojącej. Wierni przyjmujący Ciało Pańskie w postawie stojącej wykonują wcześniej skłon ciała lub przyklękają na jedno kolano (nr 38). Komunii świętej udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś prosi o Komunię na rękę przez gest wyciągniętych dłoni, należy mu w taki sposób jej udzielić (nr 40).
Te postanowienia Episkopatu stanowią 421 numer w dokumentach naszego Synodu diecezjalnego. Sięgajmy po prawo diecezjalne, zwłaszcza w wątpliwościach.
Jeszcze uwaga dotycząca nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej. Mówi o tym dla całego Kościoła KPK: kan. 910: zwyczajnym szafarzem Komunii świętej jest biskup, prezbiter i diakon. Kan. 230: Szafarzem nadzwyczajnym jest akolita oraz wierny, posiadający wiek i przymioty ustalone zarządzeniem Konferencji Episkopatu.
A „Wskazania Konferencji Episkopatu Polski odnośnie do nadzwyczajnych szafarzy Komunii św.”, z dnia 9 marca 2006 r. stanowią: 1. Biskupi diecezjalni mogą upoważnić mężczyzn, a także siostry zakonne i niewiasty życia konsekrowanego w wieku 25 do 65 lat do posługi nadzwyczajnego szafarza Komunii świętej; 2. Kandydaci powinni odznaczać się zaangażowaniem w życie Kościoła, wzorowym życiem moralnym oraz poważaniem wśród duchowieństwa i wiernych; 3. Biskup diecezjalny upoważnia do posługi nadzwyczajnego szafarza na jeden rok kandydata, którego poleca ksiądz proboszcz.
Drodzy Księża, przypomniane postanowienia są wyrazem prawdziwej, eklezjalnej troski o świętość Komunii Świętej. Nie dawajcie posłuchu samozwańczym tzw. obrońcom świętości Eucharystii. Oni mają własne, bardzo ubogie, wprost żałosne, bo nacechowaną emocjami i pretensjami, rozumienie spraw związanych z sakramentalną dyscypliną Kościoła. Ignorują tę dyscyplinę. Swoim uporem i natręctwem dokonują od wewnątrz demontażu Kościoła. Narażają na duchowe zubożenie swoich, często naiwnych zwolenników, okazuje się, że także niektórych nieroztropnych księży.
Przejdźmy już do tematu.
Drodzy Księża.
Przed nami nowy rok duszpasterski. Jego hasło Pielgrzymi nadziei nawiązuje do treści i form przeżywania Roku Jubileuszowego, zapowiedzianego przez papieża Franciszka na 2025 rok.
To bardzo ogólne hasło roku jubileuszowego, na nasz użytek, uszczegółowiłem. Dlatego temat konferencji brzmi: Pielgrzymi nadziei: Kapłańskie bycie solą ziemi i światłem świata. Drodzy Księża, zachęcam, byśmy przed Chrystusem eucharystycznym, w klimacie kapłańskiej radości, przenikniętej nadzieją, zastanowili się jak mamy być solą ziemi i światłem świata, zwłaszcza w roku jubileuszowym. Mam nadzieję, że ta refleksja pomoże nie tylko nam, ale także naszym wiernym, owocnie przeżyć rok jubileuszowy i jego owocami kształtować eklezjalną przyszłość.
Drodzy Księża, Jezus polecił swoim apostołom, a przez nich wszystkim swoim uczniom, by byli „solą ziemi”. Swoich apostołów nazywał wprost „solą ziemi”. „Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi” (Mt 5,13). Zachęcał ich: „Miejcie sól w sobie i zachowujcie pokój między sobą!” (Mk 9, 50)
Sól ma właściwości oczyszczające, zatrzymuje rozkład i zachowuje to, co ma z nią kontakt. Być solą wg Jezusa, to życie wg Jego nauki, która „przyprawia” swoistym smakiem relacje między ludźmi, „chroni” wspólnotę przed zepsuciem i „zachowuje” ją w dynamizmie apostolskim.
A światło? Pismo Święte jest przeniknięte światłem. Światłość to pierwsza rzecz stworzona przez Boga: „Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek - dzień pierwszy” (Rdz 1, 3-5). Apokalipsa św. Jana zaś, opowiadając o Bożym świetle, które rozprasza wszelkie ciemności, poucza: „I [odtąd] już nocy nie będzie. A nie potrzeba im światła lampy ani światła słońca, bo Pan Bóg będzie świecił nad nimi” (Ap 22, 5). Pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami, kreacyjną z Księgi Rodzaju i eschatyczną z Księgi Apokalipsy, pojawia się Jezus Chrystus, który powiedział o sobie: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia” (J 8,12).
Wcielony Syn Boży wszedł w historię człowieka. Jest światłem, które prowadzi do pełni życia. Chrystus, „prawdziwa Światłość”, pragnął oświecić każdego człowieka (J 1, 6-9). On głosząc Dobrą Nowinę o zbawieniu oświecił tych, którzy ją przyjęli. Natomiast przez swoją śmierć na krzyżu i chwalebne zmartwychwstanie dokonał powszechnego odkupienia. Dał szansę, by wszyscy ludzie chodzili w blaskach Bożej światłości (Rz 5, 10).
Drodzy Księża, dzieło zbawcze Jezusa Chrystusa, osobowej Światłości świata, było naznaczone stygmatem Jego dobrowolnej kenozy. „On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności , aby na równi być z Bogiem , lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi . (…) Dlatego Bóg Go nad wszystko wywyższył” (Flp 2, 6-9).
Misja ogołoconego Syna Bożego, który jest światłem na oświecenie pogan i chwałą Izraela (J 2, 32), rozpoczęła się w Betlejem. Była realizowana przez całe Jego życie ziemskie. A Jego ogołocenie dopełniło się na Kalwarii. Tam, Wcielony Syn Boży umierał wśród drwin i złorzeczeń świadków tego dramatu, także osamotnienia, bo opuścili Go nawet Jego uczniowie. Na Golgocie przeżywał dramatyczne poczucie ludzkiej bezradności. Ale On trwał w posłuszeństwie Ojcu. Jemu oddał swego ducha. Wtedy sól Chrystusowej łaski i światłość Jego zbawczej miłości dotknęły cały świat. Dokonało się dzieło zbawienia wszystkich ludzi. Tak Chrystus zaproponował ludzkości życie wieczne.
Drodzy Księża, ten ogołocony Chrystus zmartwychwstał i żyje pośród nas. Jest osobowo obecny w Najświętszej Eucharystii. On, wcielony i zmartwychwstały Syn Boży, zawarł swą obecność w kruchej materii chleba i wina. Ten „paradoks” Jego eucharystycznej obecności stanowi Wielką Tajemnicę Wiary. My jesteśmy stróżami świętości tej Tajemnicy i Jej sługami.
Drodzy Księża, eucharystyczna kenoza Chrystusa jest ogołoceniem, które nas ubogaca. On bowiem zapewnia, że „kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym” (J 6, 54-56). Tak Chrystus paschalny jest źródłem nadziei i chrześcijańskiego dynamizmu. Jezus ten dynamizm oznaczył obrazami soli ziemi i światła świata.
Pragnę tu przywołać dwie postacie, których smak ewangelicznej soli i światłość płynąca od Chrystusa, przenikały niesprawiedliwość i pogardę, jakiej doświadczali w swym życiu.
Pierwsza osoba, to afrykanka Bakhita, od chrztu Józefina. Dlaczego ona? Czytając encyklikę Benedykta XVI „Spe salvi” (n. 32; 30.11.2007) zauważyłem, że papież ukazał ją całemu Kościołowi jako pielgrzyma i przykład ewangelicznej nadziei.
Bakhita urodziła się w 1869 roku w Darfurze w Sudanie. W wieku ośmiu lat została porwana przez arabskich handlarzy niewolników. Była pięć razy sprzedawana na targach niewolników. Przeżywała wielkie upokorzenia. Była bardzo często bita przez kolejnych „panów”. Jako trzynastoletnia niewolnica (1882), opatrznościowo, trafiła do włoskiego konsula Kaliksa Legnaniego. Tu traktowano ją z dobrocią i życzliwością. Konsul, z powodu zamieszek w Darfurze, musiał wyjechać do Włoch. Zabrał ze sobą Bakhitę.
Po przybyciu do Genui Kalikst Legnani, wobec naglącej prośby żony swego przyjaciela, weneckiego kupca Augusto Michieli, która oczekiwała dziecka i poszukiwała opiekunki, zgodził się powierzyć im swoją pomoc domową. Tak Bakhita znalazła się w Wenecji. Tam spotkała siostry od św. Magdaleny z Canossy. One pomogły jej w poznaniu Boga prawdziwego. Nazywała Go «Paron», co w dialekcie weneckim, którego się nauczyła, znaczyło Pan. Z czasem jej wrodzona inteligencja przyswoiła prawdy o «Paronie». Cieszyła się, że jej nowy „Paron” jest dobry, że jest uosobieniem dobroci, której ona nie doznała od wcześniejszych „panów”. Dowiedziała się, że ten Pan zna ją, bo ją stworzył i że ją kocha.
Wielkim jej doświadczeniem była historia Jezusa, który podobnie jak ona doświadczył losu człowieka znieważanego i bitego. Cieszyła się, że ten los Jezus przyjął dobrowolnie. Chciał bowiem przez swoją śmierć i zmartwychwstanie obdarzyć wszystkich ludzi swoją zbawczą miłością. On jako zwycięzca śmierci, piekła i szatana zasiada po prawicy Boga Ojca w niebie. Tam jej oczekuje.
W klimacie tych prawd, które poznawała dzięki Siostrom Kanosjankom w Instytucie Katechumenatu w Wenecji, dorastała w wierze, potrzebnej do przyjęcia sakramentu chrztu. Poprosiła o ten sakrament, mając 21 lat. Jej pełna inicjacja chrześcijańska przez chrzest, bierzmowanie i komunię świętą, dokonała się 9 stycznia 1890 roku przez posługę patriarchy Wenecji, kard. Domenico Agostini (+1891).
Józefita, rozmiłowana w Chrystusie, swoim Oblubieńcu, zapragnęła naśladować Go przez życie wg rad ewangelicznych. W grudniu roku chrztu (1896), poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia Sióstr Kanosjanek. Została zakonnicą w Weronie. Tam po złożeniu ślubów zakonnych posługiwała w zakrystii i przy furcie klasztornej. Przełożone, widząc jej dojrzałość duchową, zabierały ją w podróże po Włoszech. Ona zaś odczuwała wewnętrzne przynaglenie, by gdzie to możliwe propagować wolność, którą zyskała w spotkaniu z Jezusem Chrystusem. Zmarła w 1947 roku w wieku 78 lat. Papież Jan Paweł II kanonizował ją 1.10.2000 roku. To chrześcijanka, żyjąca nadzieją. To sól ziemi i światłość świata.
Papież Benedykt we wspomnianej encyklice wspomniał jako pielgrzyma nadziei wietnamskiego kardynała Nguyen Van Thuana. Pochodził on ze znanej rodziny przywódców wietnamskich. Prezydent Ngo Diemm zamordowany w 1963 roku, był jego stryjem. Take kilku członków tej rodziny, po dojściu do władzy komunistów, poniosło śmierć, odmawiając odstąpienia od wiary katolickiej.
Przyszły kardynał urodził się 17.04.1928 roku w Huę. To miasto od 1802 roku było stolicą Wietnamu. Tam odbył formację seminaryjną i w 1953 roku przyjął święcenia prezbiteratu. Po dwóch latach pracy duszpasterskiej został wysłany do Rzymu na studia. Uwieńczył je doktoratem z prawa kanonicznego. Po sześciu latach (1959) powrócił do Wietnamu. Był wykładowcą a następnie rektorem seminarium w diecezji Nha Trang. Osiem lat później (13.04,1967 r.) otrzymał nominację na biskupa tej diecezji. W kwietniu 1975 roku został mianowany arcybiskupem i koadiutorem diecezji Ho Chi Minh. Nie mógł jednak podjąć tam posługi biskupiej. Został bowiem uwięziony przez władze komunistyczne. Przebywał 13 lat w więzieniu bez procesu i wyroku, w tym 9 lat w odosobnieniu. Został zwolniony 21.11.1988 roku z obowiązkiem zamieszkania nie w swojej diecezji, ale w rezydencji arcybiskupiej w Hanoi, które od 1945 roku było stolicą Demokratycznej Republiki Wietnamu.
Po swoim uwolnieniu opowiadał, że mimo wielkiej wrogości ze strony władz więziennych i nieżyczliwości strażników, przeżywał autentyczną duchową radość. Towarzyszyła mu nadzieja, którą czerpał z modlitwy i z Eucharystii. Podczas watykańskich rekolekcji w 2000 roku, którym przewodniczył, wyznał: „Nigdy nie zdołam wyrazić mojej wielkiej radości: codziennie, używając trzech kropel wina i kropli wody, ukrytych w dłoni, odprawiałem mszę świętą. To był mój ołtarz. To była moja katedra! To było prawdziwe lekarstwo dla duszy i ciała”. Chleb i wino, konieczne do celebracji eucharystycznej, przesyłali mu jego diecezjalnie. Czynili to z wielką pomysłowością.
Ogołocony arcybiskup miał stale przy sobie Najświętszy Sakrament. Nosił Go w kieszeni więziennej bluzy. Wyznał, że bardzo często, z uwielbieniem, tak mówił do Jezusa: „Jezu!, czyż to nie jest jakiś absurd! W tym „piekle" mogę kontemplować Twoje oblicze” (Ks. François Xavier Nguy?n Văn Thu?n, Świadkowie nadziei. Rekolekcje watykańskie, przeł. B. Nuzzo, Wydawnictwo "M" i Apostilicum, Kraków 2001).
Trzy lata po zwolnienie z więzienia (1991), otrzymał pozwolenie na wyjazd do Rzymu ale bez możliwości powrotu. Papież Jan Paweł II 2001 roku obdarzył go godnością kardynalską. Zmarł w 74 roku życia. W 2007 roku rozpoczęto jego proces beatyfikacyjny. Dziesięć lat później (4.05.2017), papież Franciszek promulgował dekret o heroiczności cnót kardynała.
Ogołocony arcybiskup uwięziony ze względu na Chrystusa był solą ziemi. Zachował wartości Boże. Troszczył się o zachowanie godności dziecka Bożego u współwięźniów. Był światłem dla ludzi. Ludzie dobrej woli mogli się budować jego przykładnym życiem kapłańskim. Dla ludzi sobie nieżyczliwych był zapewne wyrzutem sumienia.
Drodzy Księża, nasza posługa duszpasterska, ożywiana nadprzyrodzoną nadzieją, także nosi stygmaty ogołocenia. To ogołocenie to nie wyszukane formy ascezy i umartwienia, ale nade wszystko nasza rzetelna troska o autentyzm życia kapłańskiego.
A kształt tej troski:
- to moje skromnie i funkcjonalnie urządzone mieszkanie;
- to moja troska o toaletę i schludny wygląd;
- to codzienna wdzięczność Bogu za każdy nowy dzień;
- to kultura słowa, życzliwość, cierpliwość i umiejętność przebaczania;
- moje kapłańskie ogołocenie, przeżywane z nadzieją, to wdzięczność za dar kapłaństwa, często aktualizowana aktami strzelistymi;
- to gotowość ofiarnej posługi spowiedniczej;
- to celebracja misterium paschalnego Chrystusa zawsze w dyscyplinie wiary;
- moja kenoza, przeniknięta nadzieją, to szczery uśmiech wobec osób, które mi posługują na plebanii i w kościele;
- to choćby minimum zainteresowania nimi;
- to cierpliwość na katechezie i w pracy ze wspólnotami parafialnymi;
- to cierpliwość w kancelarii i chęć zrozumienia interesanta;
- to budujące słowo, także wtedy, gdy nie mogę spełnić jego prośby;
- postawa kapłańskiego ogołocenia, wspierana nadzieją życia wiecznego, to dziękczynienie Bogu za radość z owoców duszpasterskiej posługi;
- to trwanie w wierności Chrystusowi w chwilach duchowej ciemnej nocy;
- to ufne trwanie przy Zbawicielu zwłaszcza w przedłużających się stanach duchowego osamotnienia;
- to troska o tych, którzy się źle mają;
- to umiejętność spokojnego przyjmowanie niezasłużonej nieżyczliwości;
- to przyjmowanie codziennych dokuczliwości jako znaku bliskości z Chrystusem, bo „Nie jest uczeń nad mistrza” (Mt 10, 42);
- moja kenoza, zaprawioną żywą nadzieją, to wychodzenie z mojego egoizmu i przeświadczenia o własnej doskonałości i nieomylności;
- to dyscyplina, aby swojej wyobraźni nie zaśmiecać brutalnością czy pornografią;
- to uczciwość w parafialnych sprawach materialnych;
- to sumienna materialna troska o instytucje diecezjalne.
Tylko tyle? Tak, tylko tyle i aż tyle. Bo to ma być nasza postawa a nie jednorazowa, czy tylko czasem powtarzana akcja. Niby proste, ale przecież nie jest to takie łatwe.
Skąd mamy czerpać siły, by być solą ziemi i światłem świata na miarę przywołanych pielgrzymów nadziei? Drodzy Księża, czcigodni pielgrzymi nadziei, odpowiedź jest prosta: starajmy się na co dzień celebrować Chrystusa, a nie siebie. Pokornie ale z radością, ożywianą nadzieją, trwajmy w ufnym, modlitewnym zawierzeniu wiecznemu i jedynemu Kapłanowi. Chrystus wprawdzie prowadzi nas przez życie drogą krzyża, więc drogą naszych niełatwych kapłańskich obowiązków, ale prowadzi do radości swojej rezurekcji. Uzdalnia do zwyciężania zła dobrem. My, czyniąc dobro stajemy się skutecznymi świadkami naszego Zbawiciela, a przykłady pociągają. Wtedy też lepiej zrozumiemy, że Jezusowe: „Wy jesteście solą ziemi… wy jesteście światłem świata” naprawdę odnosi się do każdego z nas. Niech ta Chrystusowa nauka urzeczywistnia się w naszej kapłańskiej codzienności, przenikniętej nadzieją, zwłaszcza w roku jubileuszowym, ale także w ofiarowanej nam przez Boga przyszłości. Na teraźniejszość i przyszłość, Chrystus daje nam uroczyste zapewnienie: „Ufajcie, Ja zwyciężyłem świat” (J 16, 33). Dziękuję za uwagę i cierpliwość.