`

Rekolekcje kapłańskie Lectio divina dla księży:17 - 21 pażdziernika 2021 r.

Świadectwo kapł. - uczestn, we wspól. Kościoła

Kocham mój Kościół

(2023-11-10 08:01:25)

Wiosenna konferencja rejonowa

15.03.2023 – Nowe Opole, 16.03. 2023 - Biała Podl.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

 

Serdecznie witam Czcigodnych Księży Proboszczów i Wikariuszy.

Temat mojej konferencji brzmi: Kocham mój Kościół

Na wstępie pragnę zasygnalizować Księżom dwie sprawy. Pierwsza to: księża a internet, a druga to kilka uwag natury liturgicznej.

 

Jaki jest sens i cel obecności księdza w sieci?

Tej problematyce było poświęcone Szkolenie Medialne, które miało miejsce 4 lutego 2023 r., w Siedlcach. Natomiast adekwatną odpowiedź na to pytanie sformułował już w 2010 r. papież Benedykt XVI (Orędzie na 44. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu). Oto ona: „Od księży wymaga się, by potrafili być obecni w świecie cyfrowym w sposób zawsze wierny przesłaniu ewangelicznemu, (…), by głosili Ewangelię, wykorzystując oprócz tradycyjnych środków również audiowizualne środki nowej generacji”.

 

Co z tego wynika dla nas?

Drodzy Księża

1. Pamiętajmy, że w internecie nic nie ginie. Dlatego obecność księdza w mediach domaga się zawsze kultury i odpowiedzialności.

2. Ksiądz w sieci winien unikać popularności za wszelką cenę. Nie może jej budować za pomocą szokujących lub bezkrytycznie schlebiających wypowiedzi.

3. Duchowny nie może przedstawiać swoich własnych poglądów jako nauczania Kościoła.

4. Bardzo delikatną sprawą są poglądy polityczne duchownego. Księża nie powinni publicznie identyfikować się z konkretną partią czy opcją polityczną.

5. Jest jeszcze jeden ważny problem. Otóż, Drodzy Księża, codzienność, zwłaszcza wykryte i ujawnione skandale duchownych, zapisane niejednokrotnie na dysku komputera czy w pamięci smartfona, ukazują boleśnie, że zainteresowania i zachowania niektórych duchownych są nacechowane zuchwałością, często infantylizmem a czasem wprost chorobliwą perwersją, kiedy świadomie publikują obrzydliwe treści; przykład: niedawny skandal w Białymstoku.

Mimo formacji seminaryjnej, a  w naszej diecezji także licznych możliwości jej pogłębiania przez formacyjne spotkania neoprezbiterów, przez formatio permanens, doroczne rekolekcje, konferencje rejonowe, dni skupienia diecezjalne i dekanalne, niektórzy księżą korzystają z internetu jak rozkapryszone dzieci. -  Bo mam ochotę, to mi nie zaszkodzi. Najpierw oglądają sztuki czy programy bezwartościowe. Czasem sięgają po filmy z przemocą i brutalnością, nierzadko po czystą pornografię. Skutki tych działań nie są obojętne. One znacząco odciskają się na osobowości duszpasterza.

Wśród tych skutków jest m.in. miałkość estetyczna. Ta ujawnia się niemal natychmiast i uzewnętrznia w niechlujstwie na plebanii, w braku troski o schludny ubiór i wygląd. Uwidacznia się w nieporządku w zakrystii – brudne alby, komże i bielizna kielichowa, porozrywane ornaty, także nieporządku w kościele i wokół kościoła.

Nafaszerowanie się zaś brutalnością i przemocą generuje apodyktyczność, wulgarność, czasem wprost chamstwo w relacjach z ludźmi.

Natomiast pornografia utrudnia zachowanie czystości, utrudnia radosne przeżywanie celibatu a często popycha do popełniania ciężkich grzechów i zgorszenia. A przecież, Drodzy Księża, każdy duchowny uzyskał solidne wykształcenie teologiczne i przy pomocy łaski Bożej zyskał pewien poziom duchowości kapłańskiej. To się dokonywało przez sześć lat systematycznej pracy nad sobą w seminarium. Winno być kontynuowane, choć w zupełnie innych realiach, w dynamicznej rzeczywistości duszpasterskiej.

Tak było z nami. Korzystajmy z tego dorobku. Nie marnujmy go. Seminarium to nie tylko wspomnienie pewnej beztroski, bo inni zatroszczyli się dla nas o należyty poziom studiów, o mieszkanie i wyżywienie, ale to wielkie dobro, które winno żywo trwać w naszych umysłach, sercach i w mądrej postawie życiowej. Bądźmy ludźmi wewnętrznej dyscypliny. Wymagajmy od siebie więcej niż od innych.

 

Niektórzy księża swój infantylizm demonstrują, zapewne nie wiedząc o tym, przez zamieszczanie w sieci różnych filmików. Nie są one wprawdzie gorszące, ale świadczą o deficycie intelektualnym i moralnym autora. Bo ksiądz zamieszcza zdjęcia z wakacji, eksponując z upodobaniem swoją sylwetkę opaloną śródziemnomorskim słońcem na tle zaprzyjaźnionych znajomych albo filmuje wystawny posiłek w gronie bardzo rozradowanych przyjaciół, wznoszących częste i głośne toasty. Potrafi także pokazać filmik jak w siłowni buduje swoją fizyczną tężyznę lub karmi rybki, ptaszki czy świnkę morską, albo bawi się z pieskiem, informując, że to jest jego prawdziwy przyjaciel, że karmi go najlepszą karmą, codziennie odbywa z nim spacery i systematycznie wozi swego pupila do fryzjera. Drodzy Księża, to byłoby tylko śmieszne, gdyby nie dotyczyło księdza.

 

Owszem, księża mają różne upodobania. Czasem pies jest gwarantem bezpieczeństwa na plebanii lub kompanem relaksu także pomocą w terapii. Unikajmy jednak śmieszności, która zawsze pomniejsza nasz autorytet. Pamiętajmy, że także „prywatnie” jesteśmy księżmi, duszpasterzami. Nasz autorytet budujemy nie przez eksponowanie swojego hobby,  ale przez autentyzm kapłański, także poza kościołem i plebanią. Pamiętajmy o tym!

 

Jeszcze kilka uwag natury liturgicznej.

Czcigodni Księża żywo pamiętają bardzo ważną zasadę liturgiczną, często na wykładach powtarzaną i przypominaną, że gesty i symbole liturgiczne nie są elementami jakiegoś teatru liturgicznego, ale komunikatorami treści zbawczych. Ta świadomość niestety z czasem ulega swoistej erozji.  Pojawia się tzw. parafiańszczyzna. Ta polega na zuchwałej samowoli, która często jest alarmującym znakiem słabnącej wiary i religijnej wrażliwości na świętość sprawowanych czynności. A czynności liturgiczne są święte i muszą być traktowane w sposób święty: sancta sanctae tractanda sunt.

 

O co konkretnie chodzi?

1. o bezmyślnie czyniony znak krzyża  -  czasem w tym geście trudno rozpoznać znak krzyża, a przecież jest to najkrótsze wyznanie wiary. Czyniony zaś poprawnie jest formą katechezy mistgogicznej dla uczestników czynności liturgicznej. Wprowadza bowiem w misterium paschy Chrystusa, które jest sakramentalnie uobecniane w celebracjach liturgicznych, zwłaszcza w celebracji Eucharystii.

2. chodzi też o nieporadne gesty rąk, co widać zwłaszcza podczas koncelebry. Są zasadniczo dwa gesty rąk podczas mszy świętej: 1. dłonie złożone lub dłonie zamknięte ułożone na wysokości piersi. Gest 2, to ręce rozłożone ze zwartymi palcami – jest to gest oranta. 

3. ukazywanie konsekrowanych Postaci, - niektórzy księża Najświętszą Hostię i kielich z Krwią Pańską po konsekracji ukazują jedną ręką, unosząc je aż nad głowę; najświętsze Postaci należy ukazywać wiernym unosząc je obiema rękami i na wysokość wzroku; jest to gest adoracyjny wobec Ciała i Krwi paschalnego Chrystusa.

4. wykonywanie doksologii  - To jest mszalne podniesienie. OWMR 151: Kapłan pod koniec Modlitwy eucharystycznej wypowiada doksologię: Przez Chrystusa. Wtedy bierze patenę z Hostią i kielich. Podnosi je na wysokość wzroku. Patenę należy zlicować z górnym skrajem czaszy kielicha.

5. jeszcze sposób ukazania Hostii przed Komunią św. – OWMR 84: „kapłan, trzymając Chleb eucharystyczny nad pateną albo nad kielichem, ukazuje go wiernym i zaprasza ich na Ucztę Chrystusa”: Oto Baranek Boży… Tej formuły nie wolno zmieniać.. Połamaną Hostię ukazuje na wysokości wzroku.

 

Drodzy Księża, zapraszam Was do wspólnej refleksji nt. Kocham mój Kościół.

 

 

Kościół, tak sądzę, jest dla nas jednym z najpiękniejszych słów obok takich słów jak mama, tato, Ojczyzna, dom, rodzina. Kolejny rok zgłębiamy jego tajemnicę. Czynimy tak, aby go miłować w klimacie wiary religijnej i wiarą w Kościół dzielić się z naszymi wiernymi.

 

Kościół jest tajemnicą. W jej zrozumienie wprowadza nas Chrystus. Ten proces rozpoczął w okolicach Cezarei Filipowej. Dlatego teraz spróbujmy przez moment oczyma wyobraźni przenieść się tam. Wsłuchajmy się w dialog Jezusa z Jego uczniami. Jezus pyta ich: za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego. Otrzymuje różne odpowiedzi. Po ich wysłuchaniu kieruje pytanie bezpośrednio do dwunastu: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Szymon, reagujący błyskawicznie, odpowiedział z najgłębszym przekonaniem: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Jezus pochwalił swego ucznia za jego otwartość na Boże natchnienia: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie”. I dodał, ku zdziwieniu Szymona: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą”. Jezus kontynuuje swoją wypowiedź pogłębiając przerażenie Piotra: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,13-20).

Te słowa dziś brzmią w naszych uszach ze szczególną mocą, gdy kolejny namiestnik Chrystusa, św. Jan Paweł II, jest niesprawiedliwie znieważany.

 

Jezus tajemnice królestwa niebieskiego wyjaśniał w przypowieściach. Ich najgłębszy sens zawarł w stwierdzeniu: „ Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie” (J 12,32). Kościół zrodził się na Golgocie. Tam Wcielony Syn Boży stał się „ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2). Kościół Jezusa objawił się w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy zmartwychwstały Kyrios od swojego Ojca posłał swym uczniom Ducha Świętego.

 

Ale Kościół Chrystusa od swego początku był prześladowany. Jego fanatycznym przeciwnikiem był Szaweł. Ten gorliwy faryzeusz, owładnięty wolą zabijania uczniów Pańskich, gdy zbliżał się do Damaszku, aby uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł (Dz 9,2), usłyszał tajemnicze i dziwne pytanie: „Szawle dlaczego ty Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? - zapytał. Odpowiedź brzmiała: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9,1-20). To wydarzenie stało się początkiem misji nawróconego Szawła na rzecz budowania Chrystusowego Kościoła.

 

Kościół Chrystusa jest także moim Kościołem. Tę rzeczywistość potwierdza nowotestamentalna eklezjologia, odwołując się do obrazu ciała. Św. Paweł nazywa Kościół ciałem Chrystusa (Rz 12.5; 1 Kor 10.17, 12.27; Ef 4.12; Kol 1,24). Wcielony Syn Boży jest Głową tego ciała. My jesteśmy jego członkami. Tu właśnie odnajdujemy się jako Kościół. Jako ochrzczeni, zostaliśmy zanurzeni w paschalnym misterium Wcielonego Słowa i włączeni do wspólnoty Ludu Bożego nowego Przymierza. Ożywia nas wiara w Chrystusa jedynego Zbawiciela świata i życie treściami tej wiary. Wierzymy także w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.

 

Jest wielkim nieporozumieniem, wprost niedorzecznością, gdy ochrzczony mówi: Wierzę w Chrystusa ale nie wierzę w Kościół. Nasz Zbawiciel, Głowa Kościoła, pozostaje z nami w życiodajnej wspólnocie. Stąd Jego zapewnienie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

 

My winniśmy słuchać Głowy Kościoła. Chrystus, Wcielony Logos, mocą Ducha Świętego, w swoim ciele pragnie zgromadzić wszystkich odkupionych. Ich różnorodność nie niszczy jedności ciała. Ta eklezjalna jedność sprawia, że jeśli cierpi jeden członek Kościoła, to wespół z nim cierpią pozostałe członki mistycznego Ciała Chrystusa; a jeśli jeden członek doznaje czci, to wszystkie członki wespół z nim się radują (KKK 791). 

 

Drodzy Księża, Kościół Chrystusa na przestrzeni swojej historii doznał wielu bolesnych ran. Były to herezje i schizmy. Natomiast mój Kościół, zwłaszcza najświętsze oblicze jego Głowy, dziś jest zuchwale opluwane przez Jego wyznawców, zwłaszcza przez Jego kapłanów. Niektórzy z nich bowiem bardziej umiłowali niewierność, niż trwanie w wierności zobowiązaniom podjętym wobec Chrystusa jedynego i wiecznego Kapłana.

 

Te dramaty księżowskie zaczynają się zawsze od niewierności w kapłańskich rzeczach małych. A są to: brak modlitwy, rutyna w celebracji i przyjmowaniu sakramentów, materializm praktyczny, toksyczne kontakty z kobietami czy mężczyznami, arogancja w kontaktach z parafianami, brak gorliwości czy wprost lenistwo. Te codzienne deficyty prowadzą do poważniejszych wykroczeń, które skutkują zgorszeniem. Ze względu na te zgorszenia ludzie nawet odchodzą od Chrystusowego Kościoła.

 

Drodzy Księża, bardzo poważnym naszym deficytem, który osłabia naszą miłość do mojego Kościoła, powodując jednocześnie osłabienie wiary naszych parafian, jest lekceważenie świętości liturgii. Ta zaś jest uprzywilejowanym miejscem proklamacji słowa Bożego, także miejscem i sposobem doświadczania zbawczej obecności Chrystusa. Nie może więc być poletkiem doświadczalnym dla wymyślonych udziwnień, czy zuchwałej samowoli. Brak dyscypliny wiary w celebracjach liturgicznych stanowi niejednokrotnie powód, że niektórzy ludzie przestają korzystać z sakramentów świętych, zaprzestają też uczestniczyć w celebracji Eucharystii – przestają chodzić do kościoła. Eucharystia jako wielka tajemnica wiary wymaga od nas księży szczególnej troski.

 

Przypomnienie tego wymogu ma związek z losem zapowiedzi eucharystycznej, którą wygłosił sam Chrystus. On w mowie, wygłoszonej po cudownym rozmnożeniu chleba, odsłonił tajemnicę możliwości pożywania Jego ciała i picia Jego krwi. Jego mowa eucharystycznej została odrzucona przez wielu słuchaczy. Najpierw „sprzeczali się między sobą Żydzi, mówiąc; »Jak on może nam dać swoje ciało do jedzenia?« (J 6, 52). Także niektórzy Jego uczniowie na to szemrali. Wreszcie: „od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło" (J 6, 66). Zostało dwunastu. Dlaczego pozostali, przecież oni także byli przerażeni nauką Mistrza z Nazaretu. Podobnie jak inni nie rozumieli jej. Ona ich także szokowała. Sugerowała bowiem jakąś formę kanibalizmu. A jednak pozostali. Motywem ich pozostania była wiara: „Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6.68). O prawdziwości nauki Chrystusa przekonali się w Wieczerniku. Tam  Chrystus ustanowił sakrament swego ciała i krwi, zmieniając istotę chleba i wina. Pozostawił ich naturalne właściwości.

 

Drodzy Księża, Eucharystia nie przestała irytować, nawet gorszyć także dzisiaj. Niektórych gorszy ta tajemnica. Oni zastanawiają się, pytają, wreszcie buntują się, bo jak to jest możliwe, że podczas mszy chleb i wino, te proste naturalne elementy, stają się prawdziwym ciałem i krwią paschalnego Chrystusa? Nie godzą się na to. Nie wystarcza im nawet autorytet Pana Jezusa. Nie stać ich na zawierzenie Jemu. Odchodzą. Jezus nie protestuje. Szanuje ich wolny, choć przecież ryzykowny wybór. – Takie sytuacje nie są naszą winą.

 

Nasza wina jest wtedy, gdy ktoś gorszy się, bo sakramenty święte są przez nas udzielane bez religijnej dbałości a Najświętsza Eucharystia jest sprawowana pospiesznie - zawsze albo prawie zawsze 2 ME i to w tempie biegacza, jest sprawowana z obrzędową bylejakością – niedomyte ręce, nieprzycięte paznokcie, spod alby wyglądają postrzępione nogawki, na nogach klapki lub adidasy - flejtuch, czasem czyni to po rutyniarsku, na pamięć, ale ciągle myli i przekręca słowa, może nawet czyni to z religijną oziębłością. To gorszy. A zgorszenie pogłębia fakt, że ludzie widzą, iż celebracja Eucharystii jest niespójna z życiem ich księdza. On ją tylko „odprawia”, ale nią nie żyje.

 

Drodzy Księża, trzeba wrócić do pierwotnej gorliwości. Trzeba wydostać się z kokona przyzwyczajeń i rutyny. Trzeba robić wszystko, by celebrować Wielką Tajemnicę Wiary zawsze z żywą wiarą i z wewnętrznym zaangażowaniem. Nie wolno nam dopuścić, żeby ktokolwiek przez nasze niedbalstwo liturgiczne odszedł od Jezusa Chrystusa i przestał wierzyć i miłować Jego i mój Kościół.

 

Czcigodni Księża, Kościół Jezusa Chrystusa, mój umiłowany Kościół, został w naszych czasach mocno oszpecony skandalami obyczajowymi i zgorszeniami. Tych zaś dopuścili się niektórzy kardynałowie, biskupi i prezbiterzy. Wiele z tych zgorszeń, zwłaszcza zbrodnicza pedofilia, obrzydliwy homoseksualizm, różne nadużycia seksualne księży, ich zakłamane życie, także pijaństwo, hazard, brak kultury i materializm praktyczny, stały się nie tylko pożywką dla różnych mass mediów, ale miały epilog w sądach świeckich aż do uwięzienia, czy w sądach kościelnych aż do przeniesienia duchownego do stanu świeckiego. Ci duchowni okazali się szkodnikami i gorszycielami. Jezus o takich ludziach mówi jasno: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18,6). Niestety, wrażliwość niektórych naszych współbraci w kapłaństwie zuchwale ignoruje tę jednoznaczną przestrogę Pana Jezusa i lekceważy odpowiedzialność za popełnione zło.

 

Drodzy Księża, nasze umiłowanie mojego Kościoła dokonuje się w duszpasterskiej codzienności. Absolutna większość księży autentycznie kocha Kościół. Przez wierność swemu powołaniu budują oni z ufnością królestwo Boże na ziemi. Ale są nieliczni księża, którzy nie przejawiają takiej troski. Bo przecież trudno mówić o umiłowaniu Kościoła, gdy duszpasterz okopcony papierosami idzie spowiadać dzieci i młodzież, gdy posługuje się przekleństwami i wulgarnym językiem, gdy nietrzeźwy siada do samochodu, gdy w takim stanie przyjmuje interesantów w kancelarii, a nawet pijany odważa się celebrować Eucharystię. Trudno też mówić o miłości Kościoła, gdy ksiądz lekceważy prawo kościelne np. odnośnie do binacji czy trynacji, czy gdy odchodzący proboszcz zostawia swemu następcy wyczyszczone konto parafialne a czasem nawet dług.

 

Ksiądz miłujący Kościół troszczy się o poprawne relacje z parafianami, nade wszystko z współpracownikami duchownymi i świeckimi. Jest duszpastersko dyspozycyjny. Dba o kulturę przez estetykę swego wyglądu, ubioru i mieszkania, także przez dbałość o szaty i księgi liturgiczne, czystość w kościele i porządek wokół niego. Ksiądz miłujący Kościół prezentuje zawsze i wszędzie prawdziwie kapłański styl życia, daleki od udawania, a materialnie zbliżony do średniego poziomu życia parafian. Miłować mój Kościół to miłować ludzi miłością Chrystusa, Dobrego Pasterza, zwłaszcza tych, którzy się źle mają: chorych, biednych, życiowo niezaradnych a często natrętnych czy moralnie zagubionych. Nie jest to łatwe, ale Jezus mówi: „Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu” (J 13,36 – tł. ks. Wujek).

 

Jest jeszcze jeden, bardzo ważny i naprawdę dramatyczny aspekt problematyki kocham mój Kościół. Zwrócił na niego uwagę  papież Paweł VI w czerwcu 1972 roku. Stwierdził on z bólem, że do Kościoła katolickiego przez jakąś szczelinę wdarł się swąd szatana. W tej dramatycznej papieskiej konstatacji wybrzmiewa rzeczywistość, przed którą przestrzegał św. Paweł i św. Jan apostoł. Ten ostatni napisał wprost: „oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas” (1 J 2,18-19,22). Oni są obecni i działają dzisiaj, bo „kto nie uznaje Ojca i Syna ten jest Antychrystem”, poucza umiłowany uczeń Jezusa.

 

Kim jest antychryst? Znawcy problemu tak go charakteryzują: Antychryst nie jest bluźniercą, ani prowokatorem antyreligijnym. Nie jest fanatykiem antychrześcijańskim. Antychryst to uśmiechnięty truciciel ludzkich umysłów. To humanista, który mieni się przyjacielem człowieka. Ale jest nim w sposób sobie właściwy, bo kwestionując jego podstawowe prawa, zwłaszcza prawo do życia. To fanatyczny obrońca zwierząt. Ma on dwa przerażające mankamenty. Pierwszy: Wszystko będzie robił w tym celu, żeby skupić uwagę na sobie i żeby skutecznie zasłonić sobą Chrystusa. I drugi: Kiedy ludzie pytają go o Chrystusa, wtedy wpada w szał i wrzeszczy:

Nie wierz­cie w to, że zmartwychwstał;

On się zepsuł i pozostał w grobie.

 Co On zrobił dobrego w świecie?

On wprowadził tylko podziały!

Ja uporządkuję świat (zob. Władimir Sołowjow, Krótką opowieść o antychryście, 1900, https://www.znak.com.pl/ksiazka/krotka-opowiesc-o-antychryscie-wlodzimierz-solowjow-118826, pobrano: 29.01.2023).

 

Arcybiskup Fulton Sheen, kandydat na ołtarze, w 1948 roku w książce „Komunizm i sumienie Zachodu" (Instytut Globalizacji, 2022) uzupełnił ten dramatyczny obraz doprecyzowaniem, że ten podstępny humanista i samozwańczy, przewrotny, dobroczyńca ludzkości zrobi wszystko, żeby ludziom zapro­ponować alternatywnego Chrystusa. On proponuje nową religijność, religijność bez krzyża i bez odniesienia do nadprzyrodzoności.

 

Drodzy Księża, pewne działania w naszej przestrzeni publicznej, także w pewnych kręgach kościelnych, są naznaczone pieczęcią antychrysta, swądem szatana. Bo proszę zauważyć, że to, co wczoraj było uznawane za ewidentne dobro i cnotę, jak biologiczna różność płci, wartość życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, wierność małżeńska, małżeństwo monogamiczne, dzisiaj jest wyszydzane i zwalczane. Natomiast to, co niedawno ludzie zgodnie uważali za grzech, za porażkę, za ewidentne zło: aborcja, eutanazja, homoseksualizm, związki jednopłciowe, dzisiaj nie tylko jest wychwala­ne, ale nabiera praw obywatelskich w coraz szerszej przestrzeni społecznej i jest autoryzowane przez instytucje międzynarodowe.

 

Drodzy Księża, tym duchem są zainfekowane niektóre środowiska kościelne, np. niemiecka droga synodalna. Jej zwolennicy próbują już bez zasłony i bez udawania tworzyć alternatywne chrześcijaństwo. Z uporem maniaka lansują postulat święcenia kobiet i błogosławienia par tej samej płci. Odnośnie do tej drugiej sprawy, eKAI 11 marca 2023 r., poinformowała, że dzień wcześniej uczestnicy V Zgromadzenia Plenarnego niemieckiej drogi synodalnej, obradujący we Frankfurcie nad Menem, wbrew wyraźnemu stanowisku Dykasterii Nauki Wiary opowiedzieli się za wprowadzeniem w Kościele katolickim w Niemczech możliwości błogosławienia par homoseksualnych i ponownych związków po rozwodzie (https://www.ekai.pl/droga-synodalna-w-niemczech-za-blogoslawienstwem-par-homoseksualnych/(11.03.2023). Za uchwałą głosowało 176 osób, 14 wypowiedziało się przeciw i 12 wstrzymało się od głosu. Za było aż 38 biskupów, tylko 9 było przeciw, a 11 wstrzymało się od głosu. Bp Dieser, bp Akwizgranu tłumaczył: „pary osób tej samej płci mogą być błogosławione, ponieważ błogosławiony jest nie grzech, „ale dobro, które oboje dzielą ze sobą”.

 

Zwolennicy niemieckiej drogi synodalnej domagają się jeszcze, by świeccy mieli większy wpływ na wybór biskupów i na kształt nauki Kościoła. Chcą zreformować nauczanie Kościoła w zakresie etyki seksualnej, zwłaszcza dotyczącej małżeństwa,  przyznając małżonkom prawo do wyboru metody antykoncepcji. Celibat księży należy znieść. 

 

Bardzo trafnie te działania, tę drogę, ocenił abp Stanisław Gądecki (22.02.2022, https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2022-02/list-braterskiej-troski-ws-niemieckiej-drogi-synodalnej.html). Stwierdził on, że ta droga prowadzi na manowce. Dlaczego? Ponieważ ulega ona diabelskiej pokusie szukania prawdy poza Ewangelią, którą zresztą traktuje się instrumentalnie i wybiórczo. Ulega też pokusie bezkrytycznej wiary w nieomylność nauki. Nauczanie Jezusa jest dziś nieustannie konfrontowanie z aktualnym dorobkiem psychologii i nauk społecznych. To prowadzi do prób „aktualizowania ” Ewangelii. Zapomina się jednak, że stan wiedzy naukowej zmienia się często, a niektóre z naukowych pomyłek miały swoje dramatyczne konsekwencje, jak np. rasizm czy eugenika.

 

Synodalność niemiecka boleje nad tym, że katolicy ciągle żyją z kompleksem niższości. Dlatego domaga się, aby ludzie Kościoła nadążali za wszystkim, co świat proponuje i poddawali się wzorcom dominującej kultury, która właściwie jest antykulturą, bo zatraciła wartości. Tymczasem Ewangelia zawiera niezmienną Bożą prawdę.

 

Niemieccy zwolennicy drogi synodalnej ulegają pokusie myślenia korporacyjnego. Jest to spowodowane tym, że Kościół w Niemczech systematycznie traci wiernych. A liczba księży z roku na rok katastrofalnie się zmniejsza. Stąd postulat: obniżmy kryteria naboru do seminarium, dopuśćmy kobiety do święceń. Zapomina się, że tym, co przyciąga ludzi do Kościoła jest świadectwo wiary ludzi wierzących, a do kapłaństwa przyciąga nie miraż łatwego życia, ale przyjęcie powołania do życia całkowicie poświęconego Bogu dla budowania Jego królestwa.

 

Niemiecka synodalność ulega presji, aby odstąpić od nauczania Jezusa, bo ono, tak uważają, jest przestarzałe. Tymczasem prawdziwym i bolesnym problemem jest bardzo głęboki kryzys wiary religijnej, zwłaszcza u zwolenników drogi synodalnej. To jest najważniejszy problem eklezjalny.

 

Drodzy Księża, mimo tych dziwacznych tendencji i niepokojących usiłowań, nie lękajmy się. Chrystus jest Panem historii. Przylgnijmy mocno do Niego i trwajmy w Nim. On przecież utożsamił się z nami sakramentalnie w sakramencie święceń. Kochajmy naszego Zbawiciela oraz Jego i nasz Kościół. Wcielony Logos jest źródłem nadziei, wbrew nadziei, którą niszczą w ludziach wierzących ich duchowi przewodnicy. Chrystus zapewnia nas: „Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi, Ja zwyciężyłem świat” (J 16,32). Dziękuję za uwagę i cierpliwość.