`

Rekolekcje kapłańskie Lectio divina dla księży:17 - 21 pażdziernika 2021 r.

Świadectwo kapł. - uczestn, we wspól. Kościoła

Wiosenna konferencja rejonowa

21.03.2024 – Nowe Opole, godz. 10; 21.03.2024 - Biała Podl., godz. 14.30.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Temat: Świadectwo kapłańskiego życia jako forma uczestnictwa we wspólnocie Kościoła.

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

Pozdrawiam księdza biskupa Kazimierza, pasterza naszej diecezji, i księdza biskupa Grzegorza, także Czcigodnych Księży Proboszczów i Księży Wikariuszy oraz wszystkich pozostałych dostojnych uczestników tego formacyjnego spotkania. Serdecznie zapraszam do wspólnej refleksji nt.: Świadectwo kapłańskiego życia jako forma uczestnictwa we wspólnocie Kościoła.

 

Na początek bardzo ważna uwaga natury liturgicznej.

Drodzy Księża, w lutym tego roku (2.02.2024 r.), Dykasteria Nauki Wiary wydała Notę „Gestis verbisque” o ważności gestów i słów w liturgii. Prefekt dykasterii, kardynał Victor Fernández, wyjaśniając genezę tego dokumentu stwierdził, że jest on reakcją na liczne przypadki stwierdzenia nieważności sakramentów, spowodowanej stosowaniem samowolnych zmian obrzędowych. Jako przykład podał zmianę formuły chrztu, np. „Ja ciebie chrzczę w imię Stwórcy...” lub „W imię taty i mamy... my ciebie chrzcimy”. Taka okoliczność dotyczyła m.in. proboszcza parafii św. Wawrzyńca w Utica (Jutika). Ks. Matthew Hood, dowiedział się z nagrania, że podczas jego chrztu, którego udzielał diakon Mark Springer, szafarz użył formuły: „Chrzcimy cię ...”. Archidiecezja Detroit poprosiła o kontakt osoby ochrzczone przez diakona Springera w celu udzielenia im chrztu i innych sakramentów. Diakon Mark w latach 1986-1999 posługiwał w parafii św. Anastazji. Jest na emeryturze.

Hood zrozumiał, że nie jest ochrzczony i że jego święcenia są nieważne (2017). Nieważne są też sakramenty, które sprawował do tej pory, oprócz chrztu, bo tego sakramentu udzielał poprawnie – a ochrzcić może nawet człowiek nieochrzczony. Sam przyjął wszystkie sakramenty, także sakrament święceń (2020). (https://deon.pl/kosciol/ksiadz-odkryl-ze-ma-niewazny-chrzest-diecezja-szuka-tych-ktorym-udzielal-sakramentow,974962, dostęp: 23.02.2024).

Drodzy Księża, w różnych obszarach duszpasterskiej działalności Kościoła jest miejsce na kreatywność. Natomiast w obszarze sprawowania sakramentów taka kreatywność jest wyrazem nagannej samowoli i przekształca się w manipulację, wprost diaboliczną, bo powodującą nieważność sakramentów. A od szafarzy Bożych tajemnic wymaga się posłuszeństwa wiary. Szafarze sakramentów nie są ich właścicielami. Wierni zaś mają prawo do przyjmowania sakramentów w sposób, w jaki, z woli Chrystusa, czyni Kościół.

A Kościół jest świadomy, że udzielanie łaski Bożej nie oznacza przywłaszczania jej sobie. Kościół nie jest sprawcą skutków sakramentów ale narzędziem Ducha Świętego w przekazywaniu łaski ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa. Kościół, w gestach sakramentalnych musi strzec zbawczych gestów, które powierzył mu Jezus.

Szafarz sakramentów musi wiernie przestrzegać tego, co znajduje się w zatwierdzonych księgach liturgicznych, bez „dodawania, usuwania lub zmieniania czegokolwiek”. Jeśli bowiem słowa lub materia zostaną zmienione, sakrament nie zaistnieje. W przypadku zaś innych zmian w obrzędowości sakramentalnej, takie działania są aktem poważnie niegodziwym: np.: własny tekst wyznania wiary, albo zamiast: „Módlcie się, aby moją (Chrystusa) i waszą (Kościoła) Ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący” – ktoś mówi: módlmy się, aby naszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec wszechmogący – ta formuła nie ma nic wspólnego z ofiarą Chrystusa i Jego zmartwychwstaniem; albo zamiast: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” (J 1,29). „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę” (Ap 19,9) – wygłasza: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata” (J 1,29). „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na ucztę Baranka; albo zamiast: Idźcie w pokoju Chrystusa. – zmienia formułę na: Idźmy w pokoju Chrystusa; albo Trwajmy w pokoju Chrystusa, lub Idźmy i głośmy Chrystusa.

Taka samowola pociąga za sobą wielką odpowiedzialność przed Bogiem – jest grzechem i przed ludźmi, oni są zuchwale okradani przez nieodpowiedzialnych szafarzy z dóbr duchowych, które Chrystus przekazuje przez sakramenty święte.

To są bardzo ważne sprawy.

 

Drodzy Księża przejdźmy teraz do tematu.

W bieżącym roku duszpasterskim zgłębiamy tajemnicę Kościoła w kontekście form uczestnictwa w tej wspólnocie wszystkich jego członków, zwłaszcza nas duchownych. Naukę o Kościele, całościowo, zawiera soborowa konstytucja „Lumen gentium” (18.11.1964). Jej najbardziej nośne stwierdzenie brzmi: „Kościół jest w Chrystusie niejako sakramentem, czyli znakiem i narzędziem wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem i jedności całego rodzaju ludzkiego” (KK 1). Kościół narodził się z przebitego serca Chrystusa, który umarł na krzyżu (KKK 766). Ten Kościół objawił się w dniu Pięćdziesiątnicy.

Kościół jest ukazany w Nowym Testamencie jako Ciało Chrystusa. Przez chrzest jesteśmy jego członkami. Obdarowani zaś darami Ducha Świętego w sakramencie bierzmowania uzyskaliśmy zdolności, by być urzędowymi i czytelnymi świadkami naszego Zbawiciela. Natomiast przez sakrament święceń zostaliśmy uzdolnieni do skutecznej troski o zbawienie innych ludzi. Dlatego nasze kapłańskie uczestnictwo we wspólnocie Kościoła domaga się nade wszystko wiarygodności, zatem zgodności naszego życia z naszym nauczaniem.  

Rozchwiana wiarygodność duchownych staje się powodem, czy okazję, że na naszych oczach, ludzie ochrzczeni, nasi parafianie, gubią się w swoim życiu. Dają posłuch rozmaitym cynicznym ideologom, którzy świadomie niszczą autorytety, także autorytet Kościoła, a z premedytacją rozbudzają ludzkie namiętności, jak seks, nienawiść, agresję czy cwaniactwo.

  Ludzie ulegają nachalnej antychrześcijańskiej propagandzie i rezygnują z wyznawanych dotychczas wartości ewangelicznych, takich jak: szacunek dla życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, jak świętość  małżeństwa, wierność małżeńska, jak uczciwość w pracy, trzeźwość, biologiczna różność płci, troska o ludzi w podeszłym wieku i o ludzi chorych.

  Ludzie młodzi zrażeni błędami duchownych, brakiem ich wiarygodności, z łatwością ulegają mirażom łatwego i przyjemnego życia bez wysiłku. Dość często zaniedbują szansę pogłębiania swojej wiary przez katechezę oraz dystansują się od udziału w życiu parafialnym. Dają posłuch ideologom głoszącym, że nie ma stałych norm moralnych. Każdy może robić to, na co w tej chwili ma ochotę, stąd marsze przesycone nienawiścią, stąd czarne marsze domagające się prawa do zabijania, na żądanie, nienarodzonych dzieci, stąd wulgaryzmy wobec ideowych przeciwników, stąd możliwość zmiany płci na żądanie, czy domaganie się prawa do zawierania związków jednopłciowych. Ludzie bez zasad moralnych potrafią nawet, oczywiście z hasłami wolności i tolerancji, wejść z wrzaskiem i z wulgarnymi hasłami do kościołów i przeszkadzać w sprawowaniu liturgii.

  Są też tchórzliwi bohaterowie, którzy pod osłoną nocy sprofanują krzyż, zdemolują grotę maryjną, farbą obleją pomnik św. Jana Pawła II czy wybiją szyby w biurze przeciwnika politycznego. Niektórzy zadbają o rozgłos i ostentacyjnie wystąpią z Kościoła, dokonując apostazji, mimo, że ich dotychczasowy związek z Kościołem ograniczał się do choinki i opłatka bożonarodzeniowego może jeszcze do święconki wielkanocnej.

  Drodzy Księża, my wiemy, że za ten stan rzeczy, w pewnym stopniu, jako duchowni ponosimy odpowiedzialność lub współodpowiedzialność. Skandale duchownych, także bylejakość w życiu księdza, zwłaszcza jego dwulicowość i zakłamanie, także chciwość, brak kultury w kontaktach z ludźmi, rodzą nieufność do nas i do Kościoła.

Jest sporo księżowskich niekonsekwencji. Nazwijmy je. Są one pewnym zapisem rzeczywistości, nie oceną kogokolwiek, chociaż mogą prowokować całkiem uzasadnione skojarzenia. Pragnę tu wyjaśnić, że jeśli w prezentacji używam liczby mnogiej to mam na myśli księży w ogóle, a nie nas tu obecnych.

Zatem.

  1. Głosimy Ewangelię z mocą – sami jednak nie przyjmujemy na serio nauki Chrystusa. Na ambonie jesteśmy proklamatorami słowa Bożego, poza amboną czasem jego zaprzeczeniem. Niejednokrotnie jesteśmy bardziej magnetofonem, odtwarzającym  cudze teksty homilii, niż świadkiem głoszonej Bożej prawdy. Z takiego głoszenia orędzia zbawienia zwykle są mizerne owoce. Bo jak pouczał św. Paweł VI w adhortacji Evangelii nuntiandi (n. 41; 8.12.1975): „Człowiek naszych czasów chętniej słucha świadków aniżeli nauczycieli; a jeśli słucha nauczycieli, to dlatego, że są świadkami”.
  2. Zachęcamy wiernych do modlitwy – a zobacz, że zakładka w twoim brewiarzu jest ciągle w tym samym miejscu i to w tomie adwentowym.
  3. Zachęcamy ludzi do spowiedzi – sami rzadko i może zbyt powierzchownie z niej korzystamy, zwłaszcza w zakresie zadośćuczynienia , a konfesjonał nas parzy jak rozżarzone żelazo.
  4. Uczymy, że Bóg jest miłosierny, a w konfesjonale o tym zapominamy. Przyjmujemy rolę bezdusznego prokuratora. Ten zaś swoją bezdusznością skutecznie pozbawia radości penitenta, któremu dobry Bóg odpuścił grzechy. Drodzy Księża, pamiętamy, że to Bóg i tylko On odpuszcza grzechy.  On nigdy nie męczy się przebaczaniem grzechów. A Jezusowe „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (Mk 2,5) – to prawdziwe źródło radości każdego grzesznika. Naśladujmy miłosierną dobroć Chrystusa. Nie wchodźmy w uprawnienia terapeuty, psychiatry czy psychologa. Z ojcowską wyrozumiałością sprawujmy sakrament Bożego miłosierdzia. Papież Franciszek podczas Kongresu nt. formacji permanentnej kapłanów w lutym tego roku (5.02.2024), zachęcał księży: „nie męczcie się byciem miłosiernymi. Zawsze przebaczajcie. Kiedy ludzie przychodzą do spowiedzi, tłumaczył, przychodzą prosić o przebaczenie, a nie słuchać lekcji teologii lub o pokutach. Przebaczenie zawsze zawiera łaskę czułego przygarnięcia”. Warto o tym pamiętać.
  5. Zachęcamy do adoracji Najświętszego Sakramentu – a nasza adoracja? – i nasz kościół cały dzień jest zamknięty. –  Oczywiście, należy zadbać o odpowiednie zabezpieczenia, zwłaszcza przed profanacją Najświętszego Sakramentu.
  6. Mówimy o szkodliwości nadużywania alkoholu – a sami czasem decydujemy się jechać „po jednym”, bo było spotkanie towarzyskie lub imieniny a czasem diabelskie kuszenie i bezmyślne przymuszanie przez kolegów – tylko jeden kieliszek, tylko jedno piwo. Okazuje się że ten jeden kieliszek, to jedno piwo, to śmiertelny wypadek, albo tym razem tylko stłuczka, później oczywiście sąd, wyrok i kara. A opinia o nas: ksiądz to pijak, przestępca drogowy, gorszyciel, żaden autorytet. Czy w ogóle można odbudować utracony autorytet?
  7. Tłumaczymy dzieciom i młodzieży, że palenie papierosów jest złem, może nawet zachęcamy ich do podpisywania jakiejś deklaracji – sami natomiast ostentacyjnie, czasem na ich oczach palimy, a nierzadko, o zgrozo, okopceni papierosami idziemy spowiadać dzieci i młodzież. Wrażliwość niektórych księży tego nie chwyta. A Chrystus: „Biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18, 7).
  8. Przestrzegamy młodych przed używaniem narkotyków, gromimy narkotykowych dilerów, i słusznie, a policja podczas rutynowej drogowej kontroli księdza, widząc jego nadpobudliwość w zachowaniu, znajduje w aucie dawki śmiercionośnego proszku. Niestety i to jest żałosne, że bycie księdzem wykorzystuje się niejednokrotnie jako dymną zasłonę dla diabolicznego procederu, a może już chorobliwego nałogu.
  9. Zachęcamy ludzi młodych do życia w czystości – sami zaś zuchwale depczemy zobowiązanie do celibatu, utrzymując toksyczne znajomości, albo faszerujemy się pornografią i jesteśmy rozerotyzowani. Drodzy Księża, demoralizujące zachowanie księdza wobec „maluczkich” to pewny kryminał i redukcja do stanu świeckiego. Żałosne to i straszne zarazem, że ksiądz staje się erotomanem, mimo że każdego dnia celebruje Eucharystię i przyjmuje Chrystusa. - Może jednak tylko odgrywa religijny teatrzyk za „szczodrą” ofiarę i zjada hostię, bo zagubił wiarę! 
  10. Nauczamy o przykazaniu miłości Boga – a Jego imię wypowiadamy bez szacunku, albo wstydzimy się je wezwać przez znak krzyża, by dać świadectwo swej wiary, np. rozpoczynając podróż, grupowe spotkanie, przed i po posiłku. A jeśli czynimy znak krzyża, to czasem jest to antyświadectwo, bo czynimy go niedbale i bezdusznie.
  11. Mówimy o doniosłej roli przykazania miłości bliźniego – a niejednokrotnie dzieci katechizowane i młodzież traktuje się jako bandę łobuzów, głupców, tępaków i debili. Niestety takie określenia znajdują się w słowniku niektórych katechetów, także duchownych. A co chce Chrystus? - Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże” (Mk 10, 14). One potrzebują formacji. A jest to proces długofalowy i bardzo trudny – swoista obróbka skrawaniem, mówiąc językiem szlifierza. Potrzebna jest nasza ogromna cierpliwość, wyrozumiałość, także męstwo. Prośmy często Ducha Świętego, aby w nas ożywił swoje dary, zwłaszcza rozumu, rady i męstwa. Módlmy się też za dzieci i młodzież, zwłaszcza za tych uczniów, którzy są dla nas problemem.
  12. Zachęcamy wiernych do troski o potrzebujących – sami zaś dajemy potrzebującemu cokolwiek – kanapkę, grosz, dopiero po prawie policyjnym dochodzeniu. Drodzy Księża, nasz datek na pewno nas nie zrujnuje. Okazujmy więcej empatii, bo proszący to ludzi najczęściej biedni materialnie i duchowo. Owszem, potrzebna jest roztropność ale jeszcze bardziej wielkoduszna i bezinteresowna hojność. Mądrą zasadą kierował się bp Świrski. Sługa Boży wspierał każdego potrzebującego. Kiedy mu mówiono, że to może naciągacz lub oszust, odpowiadał: ja wspieram potrzebującego, bo mnie prosi o pomoc, on zaś odpowie przed Bogiem za swoją nieuczciwość.
  13. Uczymy kultury słowa – a sami posługujemy się plotką, kłamstwem, wulgaryzmami, śliskimi żartami i przekleństwami.
  14. Uczymy uczciwości – sami zaś beztrosko bierzemy z tacy na własne wydatki. Nie potrafimy być uczciwi w zarządzaniu majątkiem parafialnym.
  15. Odnotujmy wreszcie fakt istnienia księży cyników, którzy pojawiają się wprawdzie na rekolekcjach czy spotkaniach formacyjnych, wniosą stosowną opłatę, by odnotowano ich obecność, ale w nich nie uczestniczą: bo tam nie ma nic ciekawego, bo słabi są kaznodzieje. Jeszcze nie usłyszeli ale już dokonali druzgocącej krytyki. A tak naprawdę to oni szczelnie się zamykają na słowo Chrystusa. Nie chcą usłyszeć Jego nauki. Bo usłyszeliby, że Chrystus od swoich kapłanów domaga się wierności, którą winni potwierdzać uczciwością w swojej kapłańskiej codzienności. 

Drodzy Księża, ta prezentacja jest opisem, a nie oceną konkretnej sytuacji. Jej celem jest, byśmy ożywili naszą świadomość, że pragnieniem naszego Zbawiciela jest, byśmy byli światłem świata i solą ziemi. Wtedy ludzie widząc nasze dobre uczynki uwielbią Ojca naszego, który jest w niebie (Mt 5, 13-16). Jeśli tego zabraknie, to staniemy się karykaturą duszpasterza. Nasze życie kapłańskie stanie się antyświadectwem i żałosną mistyfikacją.

Drodzy Księża, nasza prawdziwie kapłańska postawa, otwartość na ludzi, nasze budujące rozmowy, dyskrecja i wielkoduszność motywowane miłością Boga i bliźnich, będą prowokować ludzi do pogłębionej refleksji nad własnym życiem we wspólnocie Kościoła. Być może dojdą oni aż do takiego wniosku: nasz ksiądz naprawdę jest z powołania. Jest pobożny. On naprawdę żyje Ewangelią.

  To nie jest łatwe ale możliwe, bo wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia, w moim Zbawicielu. Oczywiście do takiego stylu życia mamy dorastać, niezależnie od tego co stanowi PESEL. Nasz trud pracy nad sobą i współpraca z łaską sakramentów, które przyjmujemy, jak też otwartość na natchnienia Ducha Świętego, stanowią gwarancję, że nasze życie będzie czytelnym świadectwem o Chrystusie, Królu naszych serc. Trwajmy mocno przy ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Zbawicielu. To jest treść naszego uczestnictwa we wspólnocie Kościoła. Dziękuję za uwagę i cierpliwość.

 

 

Duszpasterz - troska o Kościół

(2023-11-11 11:02:12)

Jesienna konferencja rejonowa

24.10.2023 – Nowe Opole, 25.10.2023 - Biała Podl.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Temat: Duszpasterz uczestnikiem troski Dobrego Pasterza o Kościół.

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

Pozdrawiam Pasterza naszej diecezji, księdza biskupa Kazimierza i biskupa Grzegorza. Serdecznie witam Czcigodnych Księży Proboszczów i Księży Wikariuszy oraz wszystkich pozostałych dostojnych uczestników tego spotkania. Chcemy je przeżyć w klimacie hasła nowego roku duszpasterskiego. A ono brzmi tak: „Uczestniczę we wspólnocie Kościoła”. Program nowego roku duszpasterskiego ma na celu przede wszystkim ożywienie świadomości eklezjalnej w nas, duchownych. My bowiem, Drodzy Księża, każdy we własnym wymiarze i możliwościach oddziaływania, mamy być skutecznymi animatorami świadomego uczestnictwa naszych  wiernych w życiu i misji Kościoła.

 

Takimi animatorami jesteśmy wtedy, gdy w kształtowaniu naszych parafian kierujmy się nauczaniem Kościoła, a nie opiniami, a zwłaszcza praktyką duchownych celebrytów różnej maści: tradycjonalistów czy progresistów.

 

Na wstępie chciałbym przypomnieć nauczanie Kościoła dotyczące praktyki komunijnej, którą niektórzy księża kształtują wg własnych pomysłów, niestety motywowanych często samowolą i emocjami.

 

Posłuchajmy uważnie i zapamiętajmy zasady określone przez Konferencję Episkopatu (Wskazania po ogłoszeniu nowego wydania  Ogólnego wprowadzenia do mszału rzymskiego, (9.03.2005), Anamnesis 42, 3/2005, s. 25-34).

Nr. 38: Zaleca się (nie przymusza) procesyjne podchodzenie do przyjęcia Komunii świętej (zob. OWMR 44, 86 i 160). Ciało Pana jest bowiem pokarmem na drodze do życia wiecznego. Komunię świętą można przyjąć w postawie klęczącej lub stojącej. (…). Wierni przyjmujący Ciało Pańskie w postawie stojącej wykonują wcześniej skłon ciała lub przyklękają na jedno kolano.

Nr. 40: Komunii świętej udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś prosi o Komunię na rękę przez gest wyciągniętych dłoni, należy mu w taki sposób jej udzielić. Przyjmujący winien spożyć Ciało Pańskie wobec szafarza.

Jeszcze o puryfikacji: Nr. 41: Po Komunii świętej puryfikuje się z boku ołtarza albo przy kredensie patenę, kielich lub puszkę. Obrzędu nie należy przedłużać.

 

Drodzy Księża, czytajmy dokumenty Kościoła. Czytajmy wskazania zawarte w Kalendarzu liturgicznym. Pamięć nasza jest zawodna. Nie uciekajmy się do samowoli liturgicznej. Posłuszeństwo Kościołowi jest wyrazem najwyższego szacunku dla Najświętszej Eucharystii. – To co mówię nie jest oceną kogokolwiek, ale życzliwą pomocą, by uczestnictwo wiernych w życiu i misji Kościoła było formowane przez mądrych i pobożnych duszpasterzy.

 

Teraz zapraszam do wspólnej refleksji, którą zatytułowałem: Duszpasterz uczestnikiem troski Dobrego Pasterza o Kościół. Uczestnictwo kapłanów, zatem biskupów i prezbiterów, w życiu i misji Kościoła realizuje się najpełniej przez naśladowanie Jezusa Chrystusa, Dobrego Pasterza. Mamy pozwolić, by nas kształtował Chrystus, który mocą Ducha Świętego kieruje Kościołem i dynamizuje jego działalność ewangelizacyjną i misję uświęcenia ludzi.

 

Ten temat chcemy rozważyć w światle bardzo klarownych wypowiedzi Pana Jezusa. On w przypowieści o dobrym pasterzu stwierdził (J 10,11-12; 19-20): „Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce”. Jezus powiedział jeszcze; „mam także inne owce, które nie są z tej owczarni, i te muszę przyprowadzić, i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia, jeden pasterz”. Św. Jan odnotował: „nastąpił rozłam między Żydami z powodu tych słów. Wielu spośród nich mówiło: «On jest opętany przez złego ducha i odchodzi od zmysłów”. Protestujący nie chcieli należeć do owczarni Chrystusa.

 

Jezus w przypowieści urealnił obraz owczarni. Powiedział, że w niej może zamiast pasterza pojawić się najemnik. Ten widząc nadchodzącego wilka opuści owce i ucieknie. Wilk je porwie i rozproszy. Może także pojawić się złodziej. Ten przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć (w.10).

 

Owczarnią Chrystusa jest Kościół. Chrystus jest jej Dobrym Pasterzem, ale także Pasterzem owiec, które do tej owczarni jeszcze nie należą, ale zostały objęte Jego zbawczą miłością. Wcielony Logos, Dobry Pasterz, wykonuje swą misję pasterską przez swoich kapłanów, zatem przez biskupów i prezbiterów.

 

Na przestrzeni historii, ich absolutna większość dobrze przyswoiła cechy Jezusa, Dobrego Pasterza. A są to: posłuszeństwo Ojcu niebieskiemu aż do śmierci oraz miłość każdego człowieka, także nieprzyjaciół, aż do końca.

 

Chrystus, Dobry Pasterz, daje swemu Kościołowi duszpasterzy na miarę wyzwań, jakie niesie ze sobą konkretna epoka. Wielu z nich czytelnie, niektórzy aż heroicznie, odtwarzali swym życiem obraz Chrystusa Dobrego Pasterza. Jako przykład pragnę przywołać postać sługi Bożego, ks. Franciszka Blachnickiego, o którym ostatnio jest dość głośno (GWilczyńskaSługa Boży ks. Franciszek Blachnicki – życiorys, https://www.dk.oaza.pl/sluga-bozy-ks-franciszk-blachnicki-zyciorys/ (dostęp: 18.03.2023).

 

Chrystus sięgnął po niego w dramatycznych okolicznościach II wojny światowej. Uzdolnił go do budowania w czasach komunistycznych w Polsce żywego Kościoła w oparciu o naukę Soboru Watykańskiego II.

 

Jego życiorys jest niestandardowy. Jest wyraźnie naznaczony dyskretną asystencją Ducha Świętego. Franciszek Blachnicki urodził się 24 marca 1921 roku w Rybniku na Śląsku. Pochodził z wielodzietnej śląskiej rodzinie o tradycyjnej, ale mało gorliwej religijności. Jego rodzicami byli Józef i Marii z domu Miller. Początkową edukację Franciszek otrzymał w Orzeszu. Maturę uzyskał w Tarnow­skich Górach. Tam włączył się z zapałem w harcerstwo. Mimo osobistej religijnej obojętności, aprobował elementy religijne, jak modlitwa czy wymagania etyczne motywowane miłością Boga, jako pożyteczne elementy wychowawcze w harcerstwie. Po maturze wstąpił do podchorążówki. Po przegranej wojnie obronnej w 1939 roku ­włączył się w nurt konspiracji wojskowej. Już w marcu 1940 roku został ujęty przed gestapo w Zawichoście. Po kilku tygodniach przesłuchań wywieziono go do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Otrzymał numer 1201. Przez  9 miesięcy był w karnej kompanii, a prawie przez miesiąc w bunkrze. Potem jego droga krzyżowa, trwająca przez kolejne trzy lata, prowadziła przez więzienia niemieckie, m. in. w Katowicach, Raciborzu, Rawiczu, Börgermoor, Zwickau i obóz koncentracyjne Flossenbürg w pobliżu miasta Weiden, w Górnym Palatynacie w Bawarii. Tam w kwietniu 1945 roku został uwolniony przez armię amerykańską.

 

W tym dramatycznym okresie, naznaczonym diaboliczną pogardą niemieckiego okupanta dla Boga i człowieka, przeżył w więzieniu w Katowicach, gdzie go przewieziono we wrześniu 1941 roku, dwa wydarzenia, które, jak sam określił, były znakami Bożej opatrzności. Wydarzenie pierwsze, to ogłoszenie mu w marcu 1942 roku wyroku śmierci przez ścięcie gilotyną za działalność przeciw hitlerowskiej Rzeszy. Wydarzenie drugie, to głębokie religijne nawrócenie, które miało miejsce 17 czerwca 1942 roku, kilka dni przez zamianą wyroku śmierci na karę 10 lat więzienia. W 44 rocznicę  tego wydarzenie napisał, że „był to największy dzień mojego życia, dzień moich narodzin w celi skazańców”, (https://dk.bydgoszcz.pl/testament-ks-franciszka-blachnickiego/, (dostęp: 20.02.2023).

 

W dzienniku duchowym dokładniej opisał okoliczności swego nawrócenia. Otóż, przebywając w Katowicach na oddziale B1, w którym byli przetrzymywani  skazańcy czekający na wykonanie wyroku śmierci przez ścięcie gilotyną, on w kąciku celi czytał książkę o treści religijnej, która jak wyznał „nawet specjalnie mnie nie interesowała”. Nagle, podkreślił, „jedno zdanie mnie poruszyło. Tam było napisane, że w człowieku oprócz duszy i ciała istnieje duch, coś pośredniego między ciałem i duszą. Ten duch może jak gdyby rozwinąć się albo w kierunku ciała i materii, wtedy człowiek żyje tak, jakby był samą materią, albo w kierunku duszy, wtedy człowiek staje się duchowy”. Kontynuuje: „W tym momencie wstałem z miejsca, zacząłem chodzić po celi i powtarzać sobie ciągle: wierzę, wierzę, wierzę; nie wiedziałem jeszcze, w co wierzę. Potem starałem się z czymś porównać to przeżycie. To było tak, jakby ktoś w ciemnej celi przekręcił kontakt. Nagle zalało ją światło, ale jeszcze nie widzę poszczególnych przedmiotów. Na razie tylko światło, ale potem w tym świetle poznaję różne przedmioty”, (Ks. Franciszek Blachnicki, On przywrócił mi wzrok, Kraków 2011). Podsumował: „Po prostu, Panie, Ty przyszedłeś i przywróciłeś mi wzrok”, (Te słowa zmieniły jego życie, (https://deon.pl/czytelnia/ksiazki/te-slowa-zmienily-jego-zycie-cudowne-nawrocenie-franciszka-blachnickiego,1204871,(dostęp: 12,02,2023).

 

Franciszek przyjął Chrystusa osobową wiarą. Od czasu nawrócenia towarzyszyło mu nieodparte pragnienie służby kapłańskiej w Kościele. Po zakończeniu wojny wstąpił do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie. Święcenia prezbiteratu przyjął 25 czerwca 1950 roku. Cztery lata później, inspirowany ruchem liturgicznym i wykorzystując swe doświadczenie formacji harcerskiej, zaczął organizować 15-dniowe rekolekcje przeżycio­we dla ministrantów pod nazwą Oazy Dzieci Bożych. W 1957 roku zainicjował Krucjatę Wstrzemięźliwości na rzecz trzeźwości i czystości. Dzieło zostało przetrącone przez komunistyczne władze państwowe. Ks. Blachnickiego skazano na 13 miesięcy więzienia. Przez 9 miesięcy przebywał on w tej samej celi jak za czasów niemieckiej okupacji.

 

Od 1961 roku ks. F. Blachnicki podjął studia specjalistyczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim a po ich zakończeniu, w latach 1964-1972,  pracował w charakterze asystenta i adiunkta. Państwowa komisja do stopni naukowych nie zatwierdziła jego habilitacji. Ks. Blachnicki był współzałożycielem Instytutu Teologii Pastoralnej. W wakacje prowadził 15-dniowe rekolekcje dla młodzieży, dorosłych i całych rodzin. W ten sposób oazy rozwinęły się w ruch, który przyjął nazwę Ruch Światło-Życie. W okresie Solidarności (1980-1981) powołał do istnienia Niezależną Chrześcijańską Służbę Społeczną, której celem było upowszechnianie chrześcijańskiej nauki społecznej i ruchu wyzwolenia człowieka od różnych uzależnień. Natomiast 10 grudnia 1981 roku wyjechał do Rzymu, gdzie zastał go stan wojenny. W roku następnym osiadł w RFN, w polonijnym ośrodku Marianum w Carlsbergu, w kraju związkowym Nadrenia - Palatynat, gdzie zorganizował Międzynarodowe Centrum Ewangelizacji Światło-Życie.

 

Osobą ks. Blachnickiego żywo interesował się wywiad PRL. Ścigano go listem gończym. Natomiast w jego otoczeniu zainstalowano dwoje agentów wywiadu. Byli to, od 1984 roku, małżonkowie Jolanta i Andrzej Gontarczykowie. Szybko zyskali zaufanie ks. Blachnickiego i stali się jego bliskimi współpracownikami. On dopiero po trzech latach, w lutym 1987 roku, dowiedział się o ich agenturalnej działalności. Odbył z nimi bardzo trudną rozmowę. Dnia 27 lutego 1987 roku nastąpiła jego niespodziewana śmierć.  Jako przyczynę śmierci podano zator płucny. Współpracownicy ks. Blachnickiego nie byli przekonani o jego naturalnej śmierci. Byli zaś przekonani o jego świętości. Postulowali wszczęcie procesu beatyfikacyjnego. Został on zainicjowany w 1995 roku. Od 2000 roku grób ks. Blachnickiego znajduje się w kościele pw. Dobrego Pasterza w Krościenku nad Dunajcem. W 2015 r. papież Franciszek wydał dekret o heroiczności jego cnót.

 

Problematyczna przyczyna śmierci nie dawała spokoju niepokornym prokuratorom. Umorzone w 2006 roku postępowanie z racji braku dowodów, wszczęto w kwietniu 2020 roku. Wtedy katowicki oddział IPN oficjalnie podjął decyzję o ponownym wszczęciu postępowania dotyczącego śmierci księdza Blachnickiego. Ostatnio (2023) poinformowano, że pozyskane dowody i zeznania świadków pozwalają stwierdzić, że ksiądz został zamordowany. Został otruty, (A. Grajewski, Oskarżony ks. Franciszek Blachnicki, https://katowice.ipn.gov.pl/pl3/aktualnosci/141368,Andrzej-Grajewski-Oskarzony-ks-Franciszek-Blachnicki.html (dostęp: 14.03.2023).

 

Motto życia i działalności ks. Blachnickiego, dobrego pasterza na czasy bardzo trudne, brzmiało: „Najwyższą moją wolnością jest przyjęcie Osoby Chrystusa i pójście za Nim – oddanie Chrystusowi swego życia” oraz „człowiek staje się piękny i szlachetny, kiedy żyje w prawdzie”.

 

Drodzy Księża, Chrystus w przypowieści o dobrym pasterzu ostrzegał, że w Jego owczarni może pojawić się najemnik, także złodziej. A św. Paweł mówi wprost o wilkach drapieżnych, które skutecznie pustoszą Boże stado (Dz 20,17-20).

 

Ta przestroga zmaterializowała się wielokrotnie w historii Kościoła. Księża tworzyli herezje, które boleśnie godziły w jedność Kościoła. W IV wieku był arianizm. Jego twórcą był Ariusz ( + 336), prezbiter Kościoła w egipskiej Aleksandrii. Głosił on, że Syn Boży został stworzony w konkretnym czasie przez Boga Ojca. Herezjarcha zyskał wielu zwolenników. Poglądy Ariusza potępiono na soborze w Nicei w 325 roku, (Arianizm w ocenie Atanazego, http://patres.pl/arianizm-w-ocenie-atanazego/(dostęp: 20.03.2023).

 

Prezbiter Nestoriusz, żyjący na przełomie IV i V wieku, mnich a następnie biskup Konstantynopola, głosił, że w Chrystusie są dwie różne osoby, boska i ludzka. One są odrębnymi podmiotami. Wyjaśniał, że Maryja urodziła Jezusa człowieka - Christotokos, nie Syna Bożego w naturze ludzkiej – Theotokos , Matka Boża. Sobór efeski pierwszy (431) usunął Nestoriusza ze stolicy biskupiej i ogłosił go heretykiem, (Nestorianie,  https://opoka.org.pl/biblioteka/T/trans/slownik/ltk/ nestorianie.html(dostęp: 20.03.2023).

 

W 1054 roku, Michał Cerulariusz, patriarcha Konstantynopola, doprowadził do schizmy wschodniej, a w 1517 roku, mnich augustiański, Marcin Luter, zapoczątkował niszczącą jedność Kościoła reformację.

A dzisiaj?

 

Nie brakuje wilków, które niszczą Kościół od wewnątrz. 

1. Bardzo groźnymi wilkami w owczarni Chrystusa są nieodpowiedni i nieodpowiedzialni moderatorzy i wykładowcy w seminariach duchownych. Na ich nieodpowiedzialność zwrócił uwagę papież Benedykt XVI (+ 31.12.2022). W książce „Co to jest chrześcijaństwo”, która mogła ukazać się dopiero po jego śmierci, napisał: „warto podkreślić fakt, iż w niemałej liczbie seminariów studenci przyłapani na czytaniu moich książek byli uznawani za nienadających się do kapłaństwa. Moje książki były ukrywane jako literatura szkodliwa i były czytane tylko w ukryciu”.

 Totalne spustoszenie zaś czynią seminaryjni gorszyciele, skandaliści. Niektórzy zostali zdemaskowani. Tak było w Sankt Pölten w Austrii (2004), gdzie zamknięto seminarium. Wielki skandal obyczajowy został ujawniony w Rzymie, w Legionie Chrystusa. A u nas, z tego właśnie powodu zostało zamknięte seminarium sosnowieckie. Alumni z tej diecezji odbierają formację w sąsiednim seminarium archidiecezjalnym.

 

2. Wikami w Kościele są księża, którzy przyszli do seminarium z bardzo niską motywacją – dobrze się urządzić w życiu. Przeszli przez formację seminaryjną nie budząc specjalnych zastrzeżeń. Przyjęli święcenia prezbiteratu. Od początku zabiegają o komfort życiowy. Często na kanapie, przykryci ciepłym kocem, zażywają wytchnienia. Są smakoszami. Chętnie uczestniczą w odpustowych obiadach. Ich gorliwość duszpasterska ogranicza się do tego, co konieczne. Zwykle psuje się im samochód, choć mają „wypasioną brykę”, lub celebrują pogrzeb, którego w rzeczywistości nie było, gdy powinni być na spowiedzi rekolekcyjnej u kolegi, proboszcza w dekanacie. Zawsze zaś zdążą do niego na obiad rekolekcyjny. Taką nieuczciwość stosują także markując swój udział w spotkaniach dekanalnych. Pojawiają się przy końcu spotkania. Podobną taktykę stosują podczas rekolekcji. Wniosą opłatę już przed ich rozpoczęciem. Zdarza się, że uczestniczą w pierwszej albo ostatniej konferencji – no przecież byłem. Tak, podświadomie, ale raczej świadomie, zamykają się na jakiekolwiek słowo, które mogłoby obudzić ich sumienie. Natomiast, by zapewnić komfort życiowy, który jest żałosną wegetacją, strzygą boleśnie swoje parafialne „owieczki”.

 

3. Wilkami w Kościele są teologowie, którzy teologię rozumieją jako zbiór własnych poglądów. Przypisują sobie prawie nieomylność. Zapominają, że teolog winien zachować postawę posłuszeństwa wobec Chrystusa, odwiecznej Prawdy. Prawdy objawione głosi i autorytatywnie wyjaśnia Kościół, Urząd Nauczycielski, zatem papież i biskupi pozostający z nim w eklezjalnej jedności.

Przykład: Ks. Hans Küng (+2021), profesor teologii z niemieckiej Tybingi, od 1979 roku pozbawiony prawa wykładania teologii katolickiej, dokonał druzgocąco krytycznej analizy doktryny o nieomylności papieża. Głosił, że Kościół jako całość jest nieomylny. Natomiast takiego przywileju nie ma papież. – Ten pogląd, wg  ks. Hansa Künga jest oczywiście nieomylny, (Hans Küng, Nieomylny, Unfehlbar?, Wydawnictwo Nomos, 1995).

 

4. Wilkami w Kościele są duchowni, zarówno tradycjonaliści jak i progresiści, którzy z wielką zaciekłością kontestują odnowę Kościoła, zapoczątkowaną przez Vaticanum II, zwłaszcza odnowę liturgiczną. O nich mówił  Jan Paweł II w Liście Apostolskim Vicesimus annus quintus,(1988), n.11: „niektórzy duchowni nowe księgi liturgiczne przyjęli z pewną obojętnością lub nie dołożyli żadnych starań, by je zrozumieć i by wyjaśnić motywy wprowadzonych zmian; inni, niestety, wprowadzili nowości podyktowane ich fantazją, odchodząc od norm ustanowionych przez Stolicę Apostolską i Biskupów, zakłócając w ten sposób jedność Kościoła i pobożność wiernych, występując nieraz wprost przeciwko prawdom wiary”.

 

5. Wilkami w Kościele są tzw. charyzmatycy – u nas głośno o pustelni O. Daniela Galusa w Czatachowie (https://www.ekai.pl/suspensa-ks-galusa-jest-prawomocna-komunikat-czestochowskiej-kurii/ (dostęp: 20.10.2023) czy pustelni Niepokalanów w Grzechyni, ks. Piotra Natanka (https://diecezja.pl/kaplani/piotr-natanek-w-karze-suspensy/(dostęp: 20.10.2023). Tzw. charyzmatycy to zazwyczaj ludzie działający pod wpływem emocji. Oni z łatwością trafiają do ludzi o podobnych stanach emocjonalnych. Stają się dla nich swoistym „guru”. Tzw. charyzmatycy, dla uzasadnienia swej wiarygodności powołują się na natchnienie Boże, które nimi porusza. Niestety – demaskuje ich boleśnie nieposłuszeństwo, które demonstrują otwarcie wobec swoich biskupów. Tak rozsadzają Kościół od wewnątrz. Rozpraszają owce.

 

6. Są też duchowne wilki, które schlebiając ludzkim słabościom aprobują nieregularne sytuacje moralne swoich parafian, zwłaszcza małżeńskie, np. rozgrzeszają konkubinariuszy, dopuszczają ich do komunii, z okazji pierwszej komunii świętej ich dziecka, dopuszczają do funkcji rodziców chrzestnych. Swą litość dla nich okazują, poddając w wątpliwość obowiązywalność norm dogmatycznych i moralnych, określonych przez Chrystusa, a strzeżonych przez Kościół. Lansują pogląd, że Chrystus dzisiaj głosiłby inną Ewangelię. Przykład: synodalność niemiecka i jej alternatywne chrześcijaństwo.

 

7. Niektóre wilki w Kościele mają wyraźnie oblicze ludzi interesownych, nawet chciwych. Węszą tylko jakby zagarnąć coś dla siebie. Nie wystarcza im, że jako robotnicy winnicy Pańskiej są godni swojej zapłaty, którą otrzymują od wiernych. Jednak chcą więcej. Z lubością powiększają stan posiadania. Wchodzą niejednokrotnie w podejrzane, czasem wprost mafijne interesy. Nie obcy im jest podstęp, kłamstwo lub szantaż. Najczęściej są demaskowani i przegrywają. Muszą odejść z parafii. Nierzadko trafiają do telewizji jako negatywne wzorce księżowskiego życia. A sens takiego przekazu jest oczywisty: wszyscy księża są karierowiczami i chytrymi zdziercami.

 

8. Są wilki w Kościele o łagodnym i przyjaznym spojrzeniu ale o lubieżnych zamiarach. Nic nie robią ze swego zobowiązania do życia w celibacie. Kapłaństwo traktują jako zawód nieźle płatny oraz wykorzystują je jako łatwą okazję do zawierania toksycznych znajomości z kobietami czy mężczyznami. Popadają w różne uzależnienia – alkoholizm, nikotynizm, narkotyki, i nałogi – kleptomania, hazard. Niektórzy z nich gorszą, a niejednokrotnie zbrodniczo deprawują dzieci, demoralizują młodzież, podkopują zaufanie starszych ludzi do duchowieństwa, także do Kościoła. Płodzą dzieci. Ale ciężar ich utrzymania i wychowania zwalają na matkę dziecka. Często nawet nie poczuwają się do obowiązku wsparcia jej materialnie.

Od 2019 roku istnieje watykańska „Nota odnośnie do praktyki Kongregacji ds. Duchowieństwa w sprawie duchownych posiadających potomstwo”. Jej główne przesłanie brzmi: Ksiądz, ojciec, ma towarzyszyć matce w wychowaniu dzieci. Tego typu sytuacja jest uważana za „nieodwracalną” i wymaga od kapłana odejścia ze stanu duchownego, nawet jeśli on sam uważa się za zdolnego do pełnienia kapłańskiej posługi, https://www.vaticannews.va/pl/watykan/news/2019-02/stella-kongregacja-duchowienstwa-dzieci-ksiezy-obowiazki.html (dostęp: 21.02.2023).

 

9. Wilki w Kościele zupełnie ignorują mistykę chrześcijańską. Z upodobaniem opowiadają o jodze, o medytacji transcendentalnej czy innych formach naturalnej kontemplacji. Tworzą swoisty synkretyzm religijny deprecjonując ascezę chrześcijańską i wartość umartwienia. Czasem propagują obrzędowość zabobonną, np. zdalne błogosławienie wody. Niekiedy z upodobaniem upowszechniają swoje pseudoreligijne objawienia. Są też i tacy, którzy poświęcają więcej uwagi prywatnym objawieniom, zwłaszcza maryjnym, niż Bożemu objawieniu. Tak bałamucą ludzi.

 

Drodzy Księża, Maryja nic nie dodaje do Bożego objawienia. Jej główne przesłanie brzmi: zróbcie wszystko cokolwiek Syn mój wam powie. Jej objawienia, potwierdzone przez Kościół, przypominają o szczegółach woli Chrystusa, m.in. o potrzebie modlitwy, pokuty,. Przykłady: Fatima, Portugalia (13 V – 13 X 1917), wizjonerzy: Łucja de Jesus dos Santos, bł. Franciszek i bł. Hiacynta Marto; przesłanie Maryi: „Jestem Matką Bożą Różańcową. Odmawiajcie codziennie Różaniec, abyście uprosili pokój dla świata i koniec wojny”;  „Módlcie się, módlcie się wiele, czyńcie ofiary za grzeszników, bo wiele dusz idzie na wieczne potępienie”, (Jezus „powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać” (Łk 18:1); Lourdes, Francja  (11 II – 16 VII 1858), wizjonerka: Bernadeta Soubirous; przesłanie Maryi: „Jestem Niepokalane Poczęcie. Módlcie się za grzeszników. Proście Boga o ich nawrócenie. Pokuta… pokuta… pokuta”; podobnie: Akita, Japonia (12 VI – 13 X 1973), wizjonerka: siostra Agnes Katsuko Sasagawa, przesłanie Maryi: „Wielu ludzi na tym świecie zasmuca Pana Jezusa. Bóg Ojciec przygotowuje nałożenie wielkiej kary na całą ludzkość. (….) Pragnę wraz z mym Synem wiele dusz, które podjęłyby się wynagrodzenia za grzeszników i za ludzi niewdzięcznych. Niech ofiarują one za tych ludzi modlitwę, pokutę, szczere ubóstwo, swe cierpienia i odważne akty ofiary” (Jezus w nawiązaniu do śmierci niewinnych Galilejczyków: „mówię wam, jeśli nie będziecie pokutować, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk, 13,3), (https://www.przymierzezmaryja.pl/objawienia-najswietszej-maryi-panny,8158,a.html, (dostęp: 12.10.2023).

 

Objawienia maryjne są echem Ewangelii. Zapraszają do modlitwy, nawrócenia, pokuty i postu. Nie należą do depozytu wiary. Z woli Pana Boga, objawieniom maryjnym czasem towarzyszą cuda, np. uzdrowienia. One nie są jednak głównym celem ukazania się Matki Bożej. Jej głównym celem jest prowadzenie ludzi do Chrystusa. Maryja jest naszą orędowniczką. Chrystus jest jedynym dawcą łask, https://pl.aleteia.org/2017/01/11/siedem-objawien-maryi-na-swiecie-co-chce-nam-przekazac-matka-boza/ (dostęp: 10.10.2023).

 

Pewnym problemem może być kult relikwii, dość żywy zwłaszcza w ostatnich latach. To dobrze. Ten kult bowiem należy do duchowego dziedzictwa Kościoła. Ale, i to jest bardzo ważne, takim dobrem duchowym jest wtedy, gdy prowadzi do Pana Boga, który jest jedynym dawcą łask. Niestety kult świętych może łatwo stać się praktyką dewocyjną, wg której Matka Najświętsza czy czczony święty jest bardziej skuteczny i więcej może niż Pan Bóg. To jest czyste pogaństwo.

 

Matka Najświętsza i Święci, nie są dawcami łaski. Są naszymi orędownikami. Wspierają nas swoim wstawiennictwem. A ich największą troską jest, aby Bóg był zawsze przez nas wielbiony. Dlatego zwracamy się do nich: wstaw się do Boga w mojej sprawie, oręduj za mną u Boga, wspomagaj mnie, bym otworzył się na przyjęcie Bożej łaski. Święci są wzorem do odtwarzania w naszej codzienności tajemnic zbawczych Chrystusa. Są wzorem nawrócenia, przebaczenia bliźnim, przezwyciężenia uczuć nienawiści, zazdrości, także wydostania się z nałogu czy zerwania grzesznej znajomości.

 

Praktykę dewocyjną utrwalają teksty wątpliwe teologicznie, czasem wprost sprzeczne z wiarą chrześcijańską. Pamiętajmy, że teksty używane w duszpasterstwie muszą mieć aprobatę władzy kościelnej. Aprobata tekstów związanych z nabożeństwami należy do gestii biskupa diecezjalnego.

 

Drodzy Księża, Kościół mimo działalności w nim wilków trwa. Pozostaje święty, bo jest założony przez najświętszego Zbawiciela. Owszem, Kościół jest grzeszny w swoich członkach, dlatego ta świadomość każe mu nieustannie przypominać im wolę Chrystusa: nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię (Mk 1,15).

 

Mimo działalności wilków w Kościele, Jego misja wobec świata jest bardzo doniosła. Orędzie zbawienia jest głoszone. Są sprawowane sakramenty święte. A marnotrawne dzieci mogą skutecznie wracać do miłosiernego Ojca i wspólnoty Kościoła.

 

Drodzy Księża, troszczmy się o to, byśmy mimo naszych ludzkich słabości, ale dzięki pracy nad sobą, byli wzorem postępowania w naszych wspólnotach. Niech nasi parafianie mają w nas zachętą do trwania w ufnej wierności Temu, który nas do końca umiłował. Tak będą oni, przy naszej pomocy, owocnie realizować swoje czynne i odpowiedzialne uczestnictwo we wspólnocie Kościoła, w jego życiu i misji.  

 

 

 

 

 

 


Eucharystia - posłanie i życie

(2023-11-10 08:39:46)

Konferencja rejonowa

Nowe Opole – 20.10, Biała Podl. 21.10. 2022 r.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Eucharystia jako tajemnica posłania

i chrześcijańskiego życia

 

 

Drodzy Księża

Najpierw kilka uwag o działalności DCFK. Ks. Bp Kazimierz zlecił mi troskę o duchową formację księży. Jestem do dyspozycji tu w seminarium lub po uzgodnieniu w kurii. A formację duchową księży chcę realizować jako wyraz troski Pasterza diecezji o duchowy rozwój jego duchownych współpracowników. Biskup podczas święceń prezbiteratu pytał nas, trzymając nasze ręce w swoich dłoniach: Czy mnie i moim następcom przyrzekasz cześć i posłuszeństwo. Myśmy powiedzieli: przyrzekam.

 

Wyrazem tego posłuszeństwa jest m.in. korzystanie z możliwości formacyjnych, określonych przez biskupa. Są to: spotkania z neoprezbiterami, formatio permanens, czwartki kapłańskie w domu rekolekcyjnym w Nowym Opolu dla księży spoza duszpasterstwa parafialnego, rekolekcje, dni skupienia organizowane w dekanatach z adoracją Najświętszego Sakramentu i konferencją dekanalnego ojca duchownego, także wielkopostny dzień skupienia w katedrze.

 

Jak jest w praktyce z tym posłuszeństwem biskupowi?

Są księża, którzy programowo rezygnują z proponowanych form formacji. Może obawiają się, że usłyszą - bądź uczciwy w finansach parafialnych i intencjach mszalnych, albo zakończ toksyczną znajomość, nie przyjmuj w swoim mieszkaniu w pojedynkę dziewczyny czy chłopca, abyś nie naraził się na zarzut molestowanie, lub uważaj, bo jesteś na równi pochyłej ku uzależnieniu alkoholowemu, czy skończ z naganną samowolą w liturgii, wreszcie nie upodabniaj się w stylu myślenia i życia do świeckich wzorców.

Inni przyjeżdżają na planowe spotkania, tylko po to, by uiścić opłatę, i tak „zamarkować” swoją obecność na rekolekcjach czy na formatio permanens. Jeszcze inni, upewniwszy się w którym dniu będzie spotkanie z biskupem pojawiają się, by zademonstrować wobec niego swoje, dziwacznie rozumiane, posłuszeństwo. Drodzy księża, nie wolno trwać w takim cynicznym zakłamaniu. Mamy być forma gregis, przykładem dla wszystkich ludzi, zwłaszcza naszych wiernych.

 

Jeszcze prośba do ks. dziekanów: niech spotkania formacyjne w waszych dekanatach, w określone dni, czy złączone z konferencją dekanalną, będą dobrze wykorzystane. Należy przewiedzieć odpowiedni czas na spokojną adorację Najświętszego Sakramentu i przynajmniej 20 do 30 minut na konferencję dekanalnego ojca duchownego, także czas na spowiedź.

 

Teraz temat zasadniczy. Przypomnijmy go: Eucharystia jako tajemnica posłania i chrześcijańskiego życia. Zaprezentuję go w kilku punktach.

 

1. Kolejny rok pracy duszpasterskiej, rozpoczynający się w adwencie, koncentruje się na Eucharystii. Tym razem Kościół w naszej ojczyźnie chce zgłębiać jej wymiar apostolski, zatem posłania i życia chrześcijańskiego. Jest to sprawa bardzo ważna i na czasie. Wielu duszpasterzy cieszy się, że znaczny procent parafian uczestniczy w celebracji Eucharystii w niedziele i święta nakazane, często także w ciągu tygodnia. Wierni uczestnicą w sposób pełny w celebracji Wielkiej Tajemnicy Wiary przez komunię sakramentalną. To cieszy.

Ale jednocześnie wielu duszpasterzy napawa smutkiem brak na niedzielnej i świątecznej celebracji Eucharystii znacznej liczby parafian starszych, a jeszcze bardziej brak dzieci i młodzieży.

Jedną, nie jedyną tego przyczyną, jest trudność zrozumienia przez młodych ludzi, że Eucharystia jest wyjątkową rzeczywistością zbawczą. Ta rzeczywistość jest dostępna tylko dzięki wierze. A wiara nie jest tożsama z wiedzą religijną. Jest ona wolną i rozumną „odpowiedzią człowieka daną Bogu, który mu się objawia i udziela, przynosząc równocześnie obfite światło człowiekowi poszukującemu ostatecznego sensu swego życia” (KKK 26). Wiara to przyjęcie Boga, który się obawia.

 

2. Jak się Bóg objawia? Jaka jest droga do wiary? Bóg objawia się przez swoje słowo, przez Boże Objawienie. Boże słowo jest drogą do wiary. Wiara bowiem rodzi się ze słuchania, a tym co się słyszy jest słowo Chrystusa” (Rz 10,17). Taką drogę określił sam Chrystus. On, dając nakaz misyjny, polecił swym uczniom: „Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego; Ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto ja jestem z wami przez wszystkie dni aż do końca świata” (Mt 28, 19-20).

W epoce Kościoła, który dosięgnął krańców ziemi, Chrystus zatroszczył się o to, aby ludzi, zanim usłyszą słowo Boże, już uzdolnić do wiary. W sakramencie chrztu udziela człowiekowi cnoty wiary, czyli nadprzyrodzonej zdolności do uwierzenia w Boga i zawierzenia Bogu. Wy, drodzy duszpasterze, zasadniczo uczestniczycie w procesie rozwoju wiary waszych wiernych.

Pamiętajmy, że przewodnikiem na drodze wiary jest Duch Święty. Owszem, rozum ludzki jest zdolny do poznania istnienia Boga. To swoim apostolskim autorytetem potwierdza święty Paweł, który  uczy, że „od stworzenia świata niewidzialne Jego (Boga) przymioty - wiekuista Jego potęga oraz bóstwo - stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (Rz 1, 19-20). Ale to Paraklet, działający w Bożym Objawieniu, uczy kim jest Bóg, jakie są Jego zamiary wobec ludzkości i poszczególnych ludzi. On odsłania prawdę, że Bóg jest Ojcem, jest miłością, jest miłosierny, że jest zatroskany o nasze prawdziwe szczęście i że to właśnie On jest ostatecznym celem ludzkiej egzystencji. Paraklet uzdalnia człowieka do przyjęcia tego Boga. Duch Święty jest nie tylko wychowawcą wiary Ludu Bożego ale też sprawcą cudownych dzieł Bożych, którymi są sakramenty Nowego Przymierza. W nich bowiem działa paschalny Chrystus mocą Ducha Świętego, którego po swoim wniebowstąpieniu zesłał na apostołów i ustawicznie zsyła na cały Kościół (KKK 1091).

 

3. Jak się dokonuje pogłębianie wiary zwłaszcza u dzieci i młodzieży? Odpowiedź jest jasna: to dobra rodzina, natomiast ze strony Kościoła są to homilia i katecheza, zwłaszcza liturgiczna o charakterze kerygmatycznym i mistagogicznym, oraz gorliwa posługa duszpasterska w parafii. Te działania stanowią szansę, że ludzie młodzi dojdą do przekonania, że Eucharystia jest szczególnym miejscem i sposobem doświadczenie zbawczej obecności ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Chrystusa; że jest „szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła, i jednocześnie źródłem, z którego wypływa cała jego moc” (KL 10).

 

Św. Teresa z Lisieux [czyt. Lizje] nie znała oczywiście tego soborowego pouczenia, ale była przekonana, że „gdyby ludzie znali wartość Eucharystii, służby porządkowe musiałyby kierować ruchem u wejścia do kościołów”. Tymczasem tak nie jest. Dlatego treścią katechez o Najświętszej Eucharystii winno być nade wszystko nauczanie Kościoła, zawarte w Katechizmie Kościoła Katolickiego.

 

4. Drodzy Księża, chcę podkreślić z mocą, że najbardziej przekonująco wyznajemy naszą wiarę w Eucharystię i ukazujemy jej wielkość i świętość naszym wiernym, także tym, którzy okazjonalnie, np z racji pogrzebu, ślubu czy innej uroczystości rodzinnej, uczestniczą w celebracji Wielkiej Tajemnicy Wiary, gdy ją celebrujemy w dyscyplinie wiary. – Dygresja: dlaczego tak liczne i aktywne są środowiska tradycjonalistów, przewiązanych do mszy tzw. trydenckiej. Bo odnowiona obrzędowość mszalna po Vaticanum II, ten zarzut eksponuje się najczęściej, stała się dla niektórych biskupów i księży okazję do samowoli, co w praktyce prowadzi do deformacji religijnej. Oni celebrują siebie a nie misterium śmierci i zmartwychwstania wcielonego Syna Bożego.

 

Drodzy współbracia w kapłaństwie, przypomnijmy niektóre zasady dotyczące celebracji Eucharystii. One, wydane przez kompetentną władzę Kościoła, są wyrazem jego troski o Sakrament Sakramentów. Ich respektowanie skutecznie zabezpiecza przed pokusą zuchwałej samowoli. Pomagają, by Eucharystia była naprawdę źródłem pasterskiego posłannictwa, a zwłaszcza dynamizmu życia chrześcijańskiego.

 

1. Prawo kierowania sprawami liturgii należy wyłącznie do władzy kościelnej.  Taką władzę ma tylko papież. On działa wspomagany przez Kongregację kultu Bożego i dyscypliny sakramentów. Może pewne prerogatywy przekazać konferencjom episkopatów. Dlatego nikomu innemu, choćby nawet był kapłanem (biskupem, prezbiterem), nie wolno na własną rękę niczego dodawać, ujmować lub zmieniać w liturgii. (KL 22. § 1,3).

 

2. Kapłan sprawuje Najświętszą Ofiarę „in persona Christi” — to znaczy więcej niż „w imieniu” czy „w zastępstwie” Chrystusa. „In persona” to znaczy: w swoistym sakramentalnym utożsamieniu się z Prawdziwym i Wiecznym Kapłanem, który Sam tylko Jeden jest prawdziwym i prawowitym Podmiotem i Sprawcą tej swojej Ofiary — i przez nikogo właściwie nie może być w jej spełnianiu wyręczony.

 

3. Kapłan jako szafarz, jako celebrans, jako przewodniczący eucharystycznego zgromadzenia wiernych „nie może uważać siebie za „właściciela”, który dowolnie dysponuje tekstem liturgicznym i całym najświętszym obrzędem jako swoją własnością i nadaje mu kształt osobisty i dowolny. Może to się czasem wydawać bardziej efektowne, może nawet bardziej odpowiadać subiektywnej pobożności, jednakże obiektywnie jest zawsze zdradą tej jedności, która się w tym Sakramencie jedności nade wszystko winna wyrażać” (Jan Paweł II, List wielkoczwartkowy 1980, n. 12).

 

4. W warunkach normalnych nieliczenie się z przepisami liturgicznymi musi być odbierane jako brak poszanowania dla Eucharystii — podyktowany może indywidualizmem, a może bezkrytycznym stosunkiem do lansowanych opinii, a może jakimś brakiem ducha wiary (tamże).

 

5. W naszych czynnościach liturgicznych nic nie jest ważniejsze od tego, że w sposób niewidzialny, lecz rzeczywisty, działa tu Chrystus przez swojego Ducha (Jan Paweł II, Vicesimus quintus annus, n. 10).

 

Drodzy Księża, pomocą do celebrowania w dyscyplinie wiary są księgi liturgiczne. Wierność księgom liturgicznym jest wyrazem posłuszeństwa Kościołowi. – Nie naśladujmy celebransów, którzy są nieposłuszni Kościołowi. Korzystajmy z ksiąg, które określają sposób celebracji. Nie ufajmy zbytnio naszej pamięci, którą osłabia rutyna.

 

Na koniec pragnę przypomnieć przesłanie Jana Pawła II, który domagał się, aby duszpasterze pogłębiali świadomość liturgiczną. Nauczał: naczelnym celem liturgicznego i sakramentalnego duszpasterstwa pozostaną zawsze wiara ożywiana przez miłość, adorację, uwielbienie Ojca i cisza kontemplacji. Zatem synowskie trwanie w Chrystusie. 

 

Niech tak rozumiana i celebrowana Eucharystia stanie się skutecznym źródłem misji Kościoła i życia chrześcijańskiego. Życzę księżom, aby ta refleksja umocniła wszystkich, którzy tak rozumieją Wielką Tajemnice Wiary ale niech też dokona skutecznej korekty błędów, które tę tajemnice zaciemniają lub nawet wypaczają. Pamiętajmy: W naszych czynnościach liturgicznych zbawczo działa Chrystus.

 

 


Wiarygodność księdza

(2023-11-10 08:31:14)

Wiosenna konferencja rejonowa

Siedlce - 16, Biała Podl. -17 marca 2022 r.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Temat: Wiarygodność księdza

 

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

Witam serdecznie Czcigodnych Księży

 

 

Będę mówił o wiarygodności kapłana, zatem biskupa i prezbitera.

Najpierw jednak kilka słów o działalności Diecezjalnego Centrum Formacji Kapłańskiej w Nowym Opolu.  Funkcjonuje ono jako pomoc w trosce biskupa diecezjalnego o duchowy rozwój całego prezbiterium Kościoła siedleckiego. Działalność Centrum jest rozumiana jako kontynuacja formacji seminaryjnej alumnów, którzy przez sześć lat poznawali sens formacji do kapłaństwa i praktykowali różne jej formy. Ta formacja nie kończy się z przyjęciem święceń prezbiteratu. Ona musi być kontynuowana, choć oczywiście dokonuje się w zupełnie innych warunkach.

 

Dlaczego musi być kontynuowana? Ponieważ życie duchowe nie znosi zastoju. Ale także dlatego, że nasze powołanie kapłańskie jest narażone na różne niebezpieczeństwa. Najbardziej dramatyczne to: odejścia z kapłaństwa, trwanie w nałogu, zgorszenie w parafii, a nawet przestępstwa skutkujące aresztem czy więzieniem. Drodzy Księża, przed tymi niebezpieczeństwami można się skutecznie obronić pracując nad sobą, wspierani łaską Bożą, we wspólnocie współbraci księży. Owszem to wymaga chęci i wysiłku.

 

Przypomnę formy formacji proponowane księżom. Najpierw są to spotkania z neoprezbiterami oraz formatio permanens. Od tego roku wszyscy księża, objęci formacją stałą, uczestniczą w całym programie formacyjnym. Rozpoczyna się on w piątek o godz. 19 celebracją nieszporów z homilią i adoracją Najświętszego Sakramentu. Potem jest spotkanie z ks. bpem. W sobotę rano jest wspólna medytacja i celebracja jutrzni z homilią. Następnie rozpoczyna się blok formacji intelektualnej.

 

Są formacyjne czwartki kapłańskie dla księży pracujących poza duszpasterstwem. Liczę na większą frekwencję. Dalej są doroczne rekolekcje, organizowane w kilku, aż w sześciu, terminach w ciągu roku. Wymiar formacyjny mają także konferencje rejonowe, jak ta dzisiejsza, konferencje dekanalne, również dni skupienia w poszczególnych dekanatach.

 

Każda z tych form przypomina o kontynuacji formacji seminaryjnej, zatem ożywia potrzebę stałego i uważnego kontaktu ze słowem Bożym, praktykowania rozmyślania, rachunków sumienia, także korzystania z sakramentów świętych, zwłaszcza sakramentu pokuty. Niewyczerpanym źródłem duchowego wzrastania jest Liturgia, choć czasem jest ona traktowana jako stały, mało zobowiązujący, punkt programu dnia. Tymczasem, przypomnijmy, liturgia, jest szczególnym miejscem i sposobem doświadczania zbawczej obecności Chrystusa. Wyjątkowy wymiar formacyjny ma Eucharystia. W niej bowiem, przez komunię sakramentalną, wchodzimy w najgłębszą z możliwych tu na ziemi wspólnotę z Chrystusem, jedynym i wiecznym Kapłanem. Do głębokiego przeżywania Eucharystii, także do utrwalania jej błogosławionych skutków w naszej codzienności, pomagają praktyki pobożnościowe, jak modlitwa różańcowa, koronka do Miłosierdzia Bożego czy kult wybranego świętego. Warto o tym pamiętać.

 

Teraz właściwy temat mojej konferencji, mianowicie wiarygodność księdza.

 

Czym jest wiarygodność? Oto definicja słownikowa: jest to cecha kogoś, komu można zaufać.  Dlaczego księdzu można zaufać? Z czego wynika jego wiarygodność? Odpowiedź jest stosunkowo prosta. Nasza wiarygodność wynika ze szczególnej wspólnoty z Chrystusem, który o sobie powiedział: „Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18,37) oraz bardziej mocne; „Kto was słucha, Mnie słucha” Łk 10,16).

 

Jak to jest w praktyce? Nasze uczestnictwo w wiarygodności Chrystusa polega na wierności zobowiązaniom, które złożyliśmy Bogu podczas święceń prezbiteratu. Te zaś zostały podjęte po wieloletnich przemyśleniach, przenikniętych modlitwą, także pogłębioną refleksją intelektualną. One także obecnie kształtują naszą codzienność kapłańską. Przypomnijmy je, i przypomnijmy, że nasze chcę na te zobowiązania, to myśmy właściwie wykrzyczeli, odpowiadając na pytania biskupa. A on podczas święceń pytał każdego z nas:

1. Czy chcesz wiernie pełnić urząd posługiwania kapłań­skiego w stopniu prezbitera, jako gorliwy współpra­cownik biskupów w kierowaniu ludem Bożym pod przewodnictwem Ducha Świętego?

2. Czy chcesz pilnie i mądrze pełnić posługę słowa, głosząc Ewangelię i wykładając prawdy katolickiej wiary?

3. Czy na chwałę Boga i dla uświęcenia chrześcijańskiego ludu chcesz pobożnie i z wiarą sprawować misteria Chrystusa, a zwłaszcza Eucharystyczną Ofiarę i sakrament pokuty, zgodnie z tradycją Kościoła?

4. Czy chcesz razem z nami wypraszać Boże miłosierdzie dla powierzonego ci ludu, modląc się nieustannie według nakazu Chrystusa?

5. Czy chcesz coraz ściślej jednoczyć się z Chrystusem, Najwyższym Kapłanem, który z samego siebie złożył Ojcu za nas nieskalaną Ofiarę, i razem z Nim poświę­cać się Bogu za zbawienie ludzi? Na to pytanie odpowiedzieliśmy: Chcę, z Bożą pomocą.

 

Te zobowiązania, dopełniły przyrzeczenia związane z diakonatem, mianowicie zobowiązanie do życia w celibacie ze względu na królestwo niebieskie i do celebracji liturgii godzin w intencji Kościoła i całego świata.

 

Wierność tym zobowiązaniom jest gwarancją wiarygodności kapłańskiej. Wtedy wypełniają się słowa Chrystusa: „Kto was słucha, Mnie słucha”. Oczywiście, wiarygodność może wzrastać. Wzrasta i jest bardziej czytelna, gdy ksiądz pogłębia osobistą i osobową więź z Chrystusem. A to znaczy, że nie tylko wierzy w prawdy objawione przez Boga ale nade wszystko wierzy w Boga, który przez te prawdy się objawiał w historii zbawienia. Wierzy też mocno Bogu, który ostatecznie i w pełni objawił się w Jezusie z Nazaretu. To wcielony Syn Boży zapewnił wszystkich otwartych na Boga: Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca. … Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?  (J 14,9).

 

Jakie konsekwencje rodzi wiara w Boga? Na pewno nie jest to sielanka. O tych konsekwencjach świadczy św. Paweł Apostoł w Liście go Galatów (2,19-20). Wyznał: „aby żyć dla Boga: razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie”.

 

1. Drodzy Księża, do tego ideału, aby Chrystus żył we mnie, inaczej, bym był wiarygodnym Jego świadkiem, prowadzi nasza codzienna wierność powołaniu.

a). Ona zaś wyraża się w pracy nad sobą, w postawie synowskiego posłuszeństwa natchnieniom Ducha Świętego – inaczej mówiąc polega na współpracy z łaską Bożą. Duchowa dojrzałość kapłańska

 potrzebuje celebracji misteriów zbawienia w dyscyplinie wiary,

 potrzebuje modlitwy w klimacie - nie moja ale Twoja, Boże, wola niech się stanie,

potrzebuje adoracji Najświętszego Sakramentu, lektury Pisma Świętego, codziennego rachunku sumienia, regularnego i pogłębionego korzystania ze spowiedzi, także z proponowanych form formacji kapłańskiej, w tym dni skupienia i corocznych rekolekcji, mądrego korzystania z używek – alkoholu, papierosów, a nade wszystko unikania toksycznych znajomości.

b). Wiarygodność księdza domaga się i jednocześnie wyraża w jego prostym i uporządkowanym stylu życia, unikaniu znajomości, które rozbudzają emocje i zmysły, wyraża się w kulturze słowa, gościnności, w mądrym korzystaniu z tzw. „wolnego” dnia – z urlopu, wyraża się w uczciwym zdobywaniu pieniędzy i mądrym korzystaniu z dóbr materialnych.

c). Wiarygodność księdza domaga się, aby rozumiał Kościół, który stanowią odkupieni grzesznicy. Dlatego nie opowiada on publicznie o słabościach ludzi Kościoła bo sam nie jest od nich wolny. W nauczaniu nikogo nie potępia, ale zachęca do modlitewnej pamięci o ludziach, którzy źle postępują. Głosi biblijną wizję Boga, a nie takiego „Boga”, jaki podoba się ludziom postępującym wbrew Dekalogowi i nauce Kościoła. Głosi Ewangelię nie pomijając trudnych wymagań Chrystusa. Nigdy nie będzie się kierować tzw. „poprawnością” polityczną bo ta traktuje nauczanie Chrystusa selektywnie. Wiarygodny ksiądz traktuje głoszenie Dobrej Nowiny jako przedłużenie nauczycielskiej misji Chrystusa.

 

2. Ale wiarygodność księdza może także słabnąć. Dlatego uzasadnione jest pytanie jaki jest los naszych żarliwych zapewnień, uczynionych podczas naszych święceń? To przecież one warunkują naszą wiarygodność. Los jest różny. W przytłaczającej liczbie księży jest to los bardzo pozytywny. Ta pierwotna żarliwość jest obecna w ich codziennym trudzie posługiwania kapłańskiego, niezależnie od warunków i niejednokrotnie trudnych sytuacji. Czasem pamięć o tych zobowiązaniach słabnie przez rutynę i traktowanie posługi kapłańskiej jako tylko obowiązku, który jest spełniany poprawnie bo za to otrzymuje się wynagrodzenie. W takiej posłudze jest brak zaangażowania i radości.  Są też jednostki wśród księży, którzy postanowili świadomie wejść na drogę niewierności i zła. Oni pozostają w kapłaństwie, mimo że prowadzą podwójne, niemoralne życie. Niektórzy odeszli z kapłaństwa.

 

3. Co konkretnie jest przyczyną erozji wiarygodności księdza? Przecież ksiądz przez święcenia prezbiteratu został sakramentalnie utożsamiony z Chrystusem.

 

Przyczyn jest wiele. Zwykle kryzys kapłana, więc biskupa czy prezbitera, także jego wiarygodności, zaczyna się wtedy, gdy zaniedbuje on więź z Bogiem i gdy przestaje kochać ludzi na wzór Dobrego Pasterza. Dzieje się tak nie dlatego, że powołanie kapłańskie Bogu się nie udało czy że nie wystarczy ono do szczęścia – bo wystarczy, lecz dlatego, że ksiądz przestaje być wierny podjętym zobowiązaniom. Ulega apatii, słabościom i pokusom. Zaczyna popełniać grzechy ciężkie. Coraz bardziej krzywdzi samego siebie, a także ludzi, wśród których przebywa.

 

Kryzys wiarygodności księdza, Drodzy Confratres, to kryzys egzystencjalny. On obejmuje wszystkie wymiary jego życia. Kapłaństwo bowiem to nie zawód, lecz powołanie, czyli całościowy sposób bycia i funkcjonowania księdza. Księdzem się jest, a nie księdzem się bywa na ambonie, przy ołtarzu, w sali katechezy szkolnej czy kancelarii.

 

Kryzys wiarygodności zaczyna się zwykle od kryzysu w sferze człowieczeństwa, czyli od kryzysu w sferze ciała, psychiki i relacji międzyludzkich. Ksiądz, który nie troszczy się o wypływanie na głębię swego człowieczeństwa, doświadcza egzystencjalnej pustki, którą próbuje zagłuszyć substytutem radości: jakimś środkiem psychotropowym, alkoholem, narkotykiem, seksem, pieniędzmi, władzą.

 

4. Czy można odbudować wiarygodność kapłańską? Ks. Marek Dziewiecki z Radomia (Kapłani w kryzysie – mistrzowie kamuflażu), a korzystam z jego psychologicznych i duszpasterskich badań i doświadczeń, mówi, że taka odbudowa, choć trudna, jest możliwa Musi być jednak spełniony podstawowy warunek, mianowicie zagubiony ksiądz musi uczciwie uznać prawdę o sobie, szczerze żałować za popełnione zło i podejmować próby naprawienia skutków złych decyzji. Nie może uciekać od odpowiedzialności. Chrystus cierpliwie czeka na jego nawrócenie. Wyrazem troski Chrystusa o swego kapłana jest już jego myśl o nawróceniu. To Jezus  Chrystus, mocą Parakleta, wzbudza w grzeszniku pragnienie powrotu do ojca. „Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; … Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15,21-24). Powrót jest możliwy!

 

Nie jest tajemnicą, że księża uzależnieni od alkoholu, zapewnia ks. Dziewiecki, którzy przyznali się przed biskupem do nałogu, podjęli skuteczną terapię. Korzystając zaś z pomocy wspólnot AA trwają w abstynencji i pomagają w wyjściu z uzależnień innym ludziom, także swoim, często lekkomyślnym, aż infantylnym, współbraciom w kapłaństwie. Są księża, pisze ks. Marek, którzy przez lekkomyślność, a czasem w sytuacji chwilowo przeżywanego kryzysu swego kapłaństwa uwikłali się w romans a nawet w cudzołóstwo. Niektórzy z nich zdecydowanie zakończyli podwójne życie. Są przypadki, wprawdzie nieliczne, radykalnego nawrócenia i powrotu do ofiarnego pełnienia posługi duszpasterskiej.

 

Jest też faktem, że są i tacy księża, którzy uznali prawdę o sobie, ale nie mają odwagi, by radykalnie zmienić siebie i swoje postępowanie. Niektórzy z nich poproszą o przeniesienie do stanu świeckiego.

 

5. Życie i dramaty księżowskie świadczą, że niekiedy wiarygodności kapłańskiej nie da się odbudować? Są bowiem kapłani, konstatuje ks. Dziewiecki, świadomie niereformowalni. Oni trwają w kryzysie wiary i moralności, a co za tym idzie także kapłańskiej wiarygodności. Nie mają zamiaru się zmieniać. Przeciwnie, stają się diabelsko przewrotni. Kłamią w żywe oczy. W świadomy i wyrachowany sposób prowadzą podwójne życie. Zabijają w sobie wszelką wrażliwość moralną i głos sumienia. Idą w zaparte. Negują nawet najbardziej oczywiste fakty. Również wtedy, gdy zostały udowodnione ich ciężkie winy, nadal twierdzą, że są niewinni, niesłusznie oskarżeni, krzywdzeni, okradani z dobrego imienia.

 

Wbrew oczywistym faktom wyrabiają sobie wypaczony, „pozytywny” obraz siebie. Czynią to w ten sposób, że utożsamiają siebie z pełnioną przez siebie funkcją. Wmawiają sobie, że skoro są duchownymi, skoro mają święcenia i występują w imieniu Chrystusa, to już przez to są w porządku i nikt nie powinien ich za cokolwiek krytykować. Tak stają się wyrafinowanymi mistrzami kamuflażu. Potrafią przez lata sprawować poprawnie liturgię, nawet dostojnie, i robić świetne wrażenie w kontaktach z ludźmi. Potrafią w sposób sugestywny i przekonujący nauczać publicznie zasad, które we własnym życiu łamią nagminnie i bez najmniejszego poczucia winy. Poczucie winy zaś zamieniają w poczucie krzywdy. Genialnie udają, że są ofiarami, a nie krzywdzicielami. W przewrotny sposób szukają zwolenników, którzy będą ich bezkrytycznie wspierać i chronić.

 

Do takich sytuacji zapewne odnoszą się słowa Jezusa: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23, 13).

 

6. Kapłańska autodestrukcja charakteryzuje się tym, że księża dla pieniędzy, seksu, alkoholu, narkotyku czy hazardu poświęcą dosłownie wszystko: więź z Bogiem, kapłaństwo, sumienie, zdrowie, a nawet życie. Oszukują samych siebie i wmawiają sobie, że żyją „normalnie”. W sposób wyrachowany i przewrotny manipulują innymi ludźmi po to, żeby tworzyć sobie komfort trwania w złu. W tym celu kłamią, stosują przemoc słowną, psychiczną, duchową, a nierzadko także fizyczną. Wykorzystują nawet swoją pozycję przewodników duchowych i na całe lata wikłają swoje ofiary, wciągając je w nieczystość czy inne uzależnienia (Myślę o skandalicznych, wprost demonicznych, praktykach dominikańskiego duszpasterza akademickiego we Wrocławiu, o czym nie tak dawno było bardzo głośno – 2022 r.).

 

Życie potwierdza, że w takich sytuacjach, nie można im pomóc. Każda próba pomocy jest odrzucana z agresją. Jedyne, co takiego księdza może zmobilizować do nawrócenia jest jego własne cierpienie. Syn marnotrawny, cierpiący głód, musiał dotknąć świńskiego koryta, żeby zrozumieć prawdę o sobie i podjąć decyzję: wrócę do ojca.

 

Zakończenie

Drodzy Księża, nasza refleksja jest wołaniem o kapłańską wiarygodność. Ma zachęcić, abyśmy byli wiarygodnymi świadkami Chrystusa, który nas obdarzył łaską sakramentalnego kapłaństwa. Nasza wiarygodność wymaga świętości. Święty ksiądz to ten, który jest związany z Bogiem na śmierć i życie, na dobre i na złe. Można go zabić – jak ks. J. Popiełuszkę - można do niego strzelać – jak do Jana Pawła II - ale nie można go odłączyć od miłości Chrystusa (por. Rz 8, 35). Święty ksiądz to ktoś, kim cieszą się ludzie dobrej woli a niepokoją osoby żyjące w zawinionych sytuacjach nieprawidłowości moralnych, i kogo chcieliby uciszyć, nawet zabić, ludzie przewrotni. Święty ksiądz z miłością demaskuje ludzki cynizm i przeszkadza w demoralizowaniu bliźnich. Ale nade wszystko kocha ludzi jak Chrystus, Dobry Pasterz.

 

Drodzy Księża, módlmy się za siebie nawzajem. W ramach naszych możliwości pomagajmy tym, którzy o taką pomoc poproszą. Niech nasza wierność powołaniu będzie czytelną cechą naszej kapłańskiej wiarygodności.


Eklezjalny wymiar celibatu

(2023-11-10 08:18:37)

Konferencja rejonowa

19.10.2022 - Nowe Opole, 20.10. 2022 - Biała Podl.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Eklezjalny wymiar celibatu

 

Witam Czcigodnych Księży.

Chcę mówić o eklezjalnym wymiarze celibatu.

Na początek kilka uwag natury liturgicznej i pastoralnej.

Drodzy Księża, pamiętajmy, że celebracje liturgiczne są miejscem i sposobem uobecniania zbawczych misteriów Chrystusa. Dlatego winny być sprawowane w dyscyplinie wiary. Temu pomaga wierność księgom liturgicznym.

Niektórzy mają wątpliwości jak sprawować nabożeństwa eucharystyczne z racji I czwartku, piątku, soboty i niedzieli. Jest to wyjaśnione w Kalendarzu liturgicznym, s. 35. Drodzy Księża czytajcie zawarte tam przypomnienia liturgiczne. Przypominam: po postcomunio, ksiądz w ornacie wystawia Najświętszy Sakrament sprawuje nabożeństwo i udziela błogosławieństwa eucharystycznego. Przy tzw. krótkiej adoracji postępujemy analogicznie do obrzędów w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.

 

Natomiast, w przypadku długiej adoracji – 40godzinne nabożeństwo i nabożeństw okresowych – maj, czerwiec i październik – mszę kończą pełne obrzędy zakończenia. Po zakończeniu mszy ksiądz zdejmuje ornat, zakłada kapę i dokonuje wystawienia Najświętszego Sakramentu, sprawuje nabożeństwo i kończy błogosławieństwem eucharystycznym. Uwaga: Lepszą praktyką jest, jeśli nabożeństwo poprzedza celebrację mszalną. Jest to dobre przygotowanie do celebracji Eucharystii.

 

Przypomnę, że „Nie wolno używać formuły: Pokój nam wszystkim”. Natomiast znakiem pokoju jest ukłon w stronę najbliżej stojących uczestników Mszy świętej lub podanie im ręki. Ten gest wykonuje się w milczeniu lub wypowiada się wobec sąsiada po cichu słowa: Pokój z tobą lub Pokój Pański niech zawsze będzie z tobą,  na co przyjmujący odpowiada: Amen. - Tak postanowił Episkopat Polski w 2005 roku.

 

Sprawa gregorianki.

Księża czasem mają wątpliwość odnośnie do sytuacji przerwania celebracji gregorianki. Odpowiedź na tę wątpliwość jest zawarta w „Deklaracji o ciągłości celebracji trzydziestu Mszy Gregoriańskich” z (24.02.1967).

 

Dokument stanowi: „Seria trzydziestu Mszy Gregoriańskich przerwana wskutek nieprzewidzianej przeszkody (np. zaskoczenie chorobą) lub innej racjonalnej przyczyny (np. celebracja Mszy pogrzebowej lub ślubnej), (…) zachowuje owoce tej modlitwy …. z zachowaniem obowiązku kapłana, aby jak najszybciej uzupełnić celebrację trzydziestu Mszy”. W sytuacji nieprzewidzianej przeszkody nie ma prawnego obowiązku przekazania pozostałych Mszy św. do odprawienia innemu księdzu.

 

Jeszcze kilka uwag, dotyczących tzw. mów pożegnalnych podczas pogrzebu.

 

Tu obowiązuje zasada: Nie należy mnożyć przemówień. I to nie ze względu na sztuczne wydłużanie uroczystości ale ze względu na powagę tej uroczystości.

 

Przemówienie pożegnalne ma być dobrze przygotowane, najlepiej na piśmie, i krótkie. Pożegnanie nie może być kolejną homilią czy kazaniem. Dlatego nie wydaje się uzasadnione stosować tytulacji: ekscelencjo, czcigodni księża itd., ale zwyczajnie: pragnę pożegnać zmarłego w imieniu….; jako dziekan pragnę pożegnać naszego współbrata w imieniu księży dekanalnych … w imieniu ziomków.

    

Ostatnie pożegnanie zmarłego księdza nie może być pompatyczną laudacją. Jest rzeczą smutną, gdy przemawiający wychwala swego współbrata za to, że spowiadał, udzielał sakramentów świętych, celebrował Eucharystię. – Trochę krytycyzmu. Przecież to podstawowe jego zadanie, a ponadto z okazji tych posług otrzymywał nie najgorszą finansową gratyfikację. - To może powiedzieć człowiek świecki.

     Sprawą żenującą jest opowiadanie, jak to razem byli na wycieczce i orator koniakiem leczył dolegliwości żołądkowe kolegi.

    

Niepoważnie brzmi, gdy mówca w ferworze demagogii wychwala gospodynię zmarłego księdza, przypisując jej rolę kapelana biskupa czy jeszcze bardziej zuchwale sekretarza papieża. – Owszem, jak najbardziej na miejscu są słowa wdzięczności gospodyni za troskliwą opiekę zwłaszcza podczas choroby proboszcza.

    

Groteskowo brzmi usiłowanie dokonania swoistej beatyfikacji zmarłego. Rysuje się jego sylwetkę jako niemal doskonałego, podczas, gdy koledzy, a także parafianie ledwie go tolerowali, bo był nieprzystępny, złośliwy, chciwy i leniwy. Owszem należy respektować zasadę; de mortuis nil nisi bene -  o zmarłych albo dobrze, albo wcale.

 

Drodzy Księża, w charakterystyce pożegnań celowo przerysowałem pewne sprawy. Wymyśliłem pewne sytuacje dla wyraźnego kontrastu. Chociaż one się zdarzają. Moje uwagi są podyktowane troską, aby uroczystość pogrzebowa była przeżywana w duchu religijnej powagi, szacunku dla zmarłego i co najważniejsze ku duchowemu zbudowaniu, zwłaszcza jej świeckich uczestników. Bądźmy też w kościele do końca obrzędów pogrzebowych, zatem do wyniesienia trumny.

 

Przejdźmy do właściwego tematu. Czcigodni Księża, chcę mówić o eklezjalnym wymiarze celibatu. Ten wymiar celibatu jest bardzo wyraźnie zawarty w obrzędzie święceń diakońskich. W liturgicznym dialogu biskupa z nami jako kandydatami do diakonatu padło obrzędowe pytanie szafarza święceń: Czy na znak wewnętrznego oddania Chrystusowi Panu przyrzekasz zawsze zachowywać celibat ze względu na królestwo niebieskie, służąc Bogu i ludziom?  Każdy z nas indywidualnie odpowiedział: przyrzekam. Potem nastąpiło nałożenie rąk biskupa na nasze głowy i modlitwa święceń. W klimacie diakońskiego przyrzekam odbyły się nasze święcenia prezbiteratu.

 

Co było dalej? Dalej była i jest codzienność ze swymi wzlotami i upadkami. Absolutna większość księży poważnie i odpowiedzialnie realizuje swoje zobowiązanie w tym zakresie. Pewien procent ma z tym problem na skutek lekkomyślności, poufałości, często nieroztropności, a najczęściej głupoty. Są jednostki, które programowo depczą swoje zobowiązanie do życia w celibacie. Prowadzą zakłamane, podwójne życie.

 

Drodzy Księża, problem celibatu jest ostatnio często dyskutowany. Dyskusja jest prowokowana przypadkami skandali, jakich dopuścili się celibatariusze. Celibat jest wtedy ukazywany, nawet przez niektórych tzw. teologów katolickich, jako ciężar nie do udźwignięcia, jako nieludzki wymóg, uniemożliwiający pełny osobowy rozwój człowieka.

 

Słysząc takie opinie, człowiek normalnie myślący, niekoniecznie teolog dostrzega, że przywoływane zarzuty mają raczej charakter ideologiczny i demagogiczny a nie teologiczny i egzystencjalny. Bo przecież celibat praktykują nie tylko duchowni rzymskokatoliccy, ale także świeccy wierzący w Chrystusa, którzy świadomie i odpowiedzialnie decydują się na życie w czystości seksualnej. Celibat jest też praktykowany przez niekatolików, np. przez mnichów w różnych religiach.

 

Drodzy Księża, to prawda, że osobowy rozwój człowieka warunkują relacje międzyludzkie, ale przecież nie tylko małżeńskie. Dynamika osobowego rozwoju człowieka nie wymaga jako koniecznego warunku, kontaktów seksualnych z kobietą. Bo gdyby stosunek płciowy z kobietą był koniecznym warunkiem osobowego rozwoju człowieka, to wszyscy mężowie byliby dojrzałymi ludźmi, nie wspominając o klientach agencji towarzyskich. Ci reprezentowaliby najbardziej dojrzałą osobowość. To jest absurd. Niestety taka absurdalna logika funkcjonuje w obecnych czasach, czasach totalnego kryzysu rozumu. Ma też zwolenników wśród tzw. myślicieli katolickich, którzy krytykują celibat i oczywiście z wielkim upodobaniem krytykują obecną formację alumnów do życia w celibacie. Mówią o rzekomym cieplarnianym wychowaniu. – Pytam wcale nie złośliwie, to może stosować model wychowania jak w akademikach? Czyżby w takich warunkach były dopiero ubogacające relacje międzyludzkie?

 

A przecież alumni, podobnie jak ich rówieśnicy świeccy, mają normalne rozliczne kontakty z innymi ludźmi, także z kobietami. Tak jak tamci ukończyli koedukacyjne szkoły, przeżyli młodzieńcze miłostki, teraz spotykają się z kobietami, jak ich rówieśnicy, na ulicy, w sklepach, urzędach, w kościele, na praktykach katechetycznych, podczas świątecznych pobytów w domu, podczas wakacji, podczas pielgrzymek, rekolekcji itd. Krytycy formacji do celibatu, uważają, że to nie wystarczy. Pewnie przyjęliby z zadowoleniem, żeby alumni chodzili na zabawy, dyskoteki, na grille, przesiadywali w kawiarniach, i doświadczali pieszczot, co przecież także dla ludzi świeckich jest doświadczeniem, wpisanym w relacje narzeczeńskie a nie w zwyczajną znajomość.

 

Owi krytycy ignorują zupełnie wolę Chrystusa. A on o powołanych mówi wprost: „Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15,19). Drodzy Księża, w tym duchu rozumiejmy wartość naszego celibatu i w tym duchu rozmawiajmy o formacji alumnów do życia w celibacie.

 

Podkreślmy mocno: do prawidłowego rozwoju osoby ludzkiej potrzebne są relacje interpersonalne, ale nie koniecznie seksualne. Te zaś nadużywane w małżeństwie pomniejszają godność małżonków.

 

Sens celibatu tłumaczy Kościół, który w sposób wiążący interpretuje Boże objawienie. Jezus na temat celibatu mówi jasno w kontekście małżeństwa: „Są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!» (Mt 19,12).

Powołani do kapłaństwa są zdatni do małżeństwa. Celibat zaś jest propozycją Chrystusa - Kto może pojąć, niech pojmuje!» - ale nie tylko to. On przecież sam był celibatariuszem.

 

Kapłaństwo sakramentalne, żeby było jasne,  nie wymaga celibatu. Natomiast Kościół katolicki, tradycji łacińskiej, korzystając z propozycji Jezusa praktykuje bezżenność dla królestwa niebieskiego. Domaga się takiej formy naśladowania dziewiczego Chrystusa od osób przez Niego powołanych do służby Bożej. Czyni to w klimacie żądania Chrystusa: Kto może pojąć, niech pojmuje. Biada jeśli ktoś nie pojmuje a deklaruje przy święceniach taką formę życia. Tak wchodzi na życiową równię pochyłą. Podepcze swoje kapłaństwo przy najbliższej okazji.

 

Drodzy Księża, może się zdarzyć, że ksiądz zwierza się, iż mimo złożonego przyrzeczenia o zachowaniu zawsze celibatu, zakochał się w kobiecie i co z tym ma zrobić.

 

Odpowiedź jest jedna - To bardzo dobrze że się zakochałCo?! Pomyślmy spokojnie, przecież cała działalność duszpasterska jest realizacją miłości pasterskiej na wzór miłości Jezusa Chrystusa, Dobrego Pasterza. Ze strony miłującego nic nikomu nie grozi. Więcej, od miłującego można otrzymać tylko dobro, bo miłość cierpliwa jest, łaskawa jest; miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor, 13, 4-7).

 

Problem jest wtedy, gdy ksiądz się zauroczy, podda się ślepemu uczuciu, zwłaszcza jeśli ulegnie nieopanowanej pożądliwości seksualnej. Wtedy staje się groźny, nawet straszny. Nie liczy się ani ze swymi zobowiązaniami wobec Boga, ani z przyzwoitością, również wobec upatrzonej kobiety i jej najbliższych, których zapewne wprawia w osłupienie. Nie liczy się z opinią ludzi, dla których był duszpasterzem. Tu grają niskie, ślepe uczucia, chęć użycia, zaspokojenia popędu, potraktowania kobiety jak rzeczy, którą można użyć dla swego egoistycznego celu.

 

A względy religijne? Te w takiej sytuacji niewiele, albo zgoła nic nie znaczą! - Wreszcie spełniony! A życzliwa rada bliźnich? Niepotrzebna i odrzucana najczęściej z furią i agresją. A rodzice? Nie ważne, chociaż odtąd będą swoje życie przeżywali w smutku, nierzadko we łzach.

 

Ale on jest wreszcie szczęśliwy, bo zaspokoił swoje egoistyczne pragnienia. Jeśli porzucił kapłaństwo będzie o swoim szczęściu przekonywał innych. A jest szczęśliwy po swojemu, nawet gdy zdemoralizował dziewczynę, dokonał zgorszenia, rozbił małżeństwo lub uwiódł cudzą żonę.

 

Zakochany ksiądz nie poddaje się emocjonalnemu zniewoleniu. On kontroluje uczucia. Pragnie być blisko Boga. Kocha ludzi ze względu na Niego. Kocha ludzi miłością Dobrego Pasterza. Zauroczony zaś jest egoistą i pozostanie samotnikiem, bo dla niego najważniejsze jest Ja, Ego.

 

Drodzy Księżą, pragnę podkreślić z mocą, że celibat nie jest łatwy. Zresztą nie tylko celibat jest trudny. Pomyślmy jak trudna jest wierność małżeńska, jak trudna jest nasza uczciwość, niekłamana hojność, nasza trzeźwość, skromność, słowność, kultura słowa, nasza pracowitość, bezinteresowność, spontaniczna dobroć czy autentyczna życzliwość. W każdej z tych dziedzin doświadczamy podobnych trudności jak w dziedzinie celibatu.

 

Zabezpieczeniem przed popadnięciem w erotomanię, pijaństwo, narkomanię, nikotynizm, hazard, kłamstwo, chciwość, wulgarność czy chamstwo jest praca nad sobą, więc: unikanie okazji, dystansowanie się od osób toksycznie wpływowych, zarówno kobiet jak i mężczyzn, wewnętrzna dyscyplina, nade wszystko modlitwa i troska o życie w stanie łaski uświęcającej. – To miał na uwadze św. Jan Paweł II, gdy na Jasnej Górze w 1983 roku, podczas apelu jasnogórskiego a potem do młodzieży na Westerplatte mówił: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali”. Genialna, aktualna i ciągle inspirująca propozycja także dla nas księży.

 

Drodzy Księża, celibat jest radością, gdy ksiądz swoją posługę nie traktuje tylko zadaniowo – zrobiłem swoje! Ale kiedy jest otwarty na ludzi, gdy buduje czy animuje życie wspólnot modlitewnych czy apostolskich: ministranci, schola, KSM i inne, organizuje grille, wycieczki, może parafialny klub pingpongowy czy bilardowy, rozgrywki sportowe, wtedy tworzy przestrzeń do mądrego przeżywania emocji i właściwych relacji międzyludzkich. Te bowiem są motywowane miłością pasterską a nie egoistyczną. Właściwe duszpasterskie relacje księdza w pełni zaspokajają naturalną potrzebę bliskości innej osoby na zasadzie wyłączności, jako żony.

 

Celibat staje się ciężarem, gdy przestaje być darem. Symptomami takiego stanu u księdza jest m.in. rutyna i bezduszność w celebracjach liturgicznych, lenistwo, wygodnictwo, przywiązanie do luksusu, interesowność posunięta aż do chciwości, zagubienie modlitwy, światowy styl życia, szukanie w kapłaństwie nade wszystko siebie, przedmiotowe, zatem krzywdzące, traktowanie kobiet. Wtedy ksiądz przestaje być duszpasterzem, a staje się kawalerem, zabiegającym u wybranki o względy i akceptację – stąd drogie prezenty, wspólne wojaże, życie niejednokrotnie „pod jej pantoflem”.

 

Naszym pragnieniem jest, aby celibat zawsze był przeżywany jako dar Chrystusa. On bowiem powołując do sakramentalnego kapłaństwa uznał nas za godnych tego daru.

 

Przeżywanie celibatu dokonuje się w określonych realiach kościelnych, najczęściej w życiu parafialnym. Bardzo ważne są relacje i współpraca proboszcza z wikariuszem czy wikariuszami. Teoretycznie - wydaje się, że jest to sprawa oczywista, bo przecież podobna formacja seminaryjna, podobna motywacja dla duszpasterskiej posługi – budowanie Królestwa Bożego, podobna troska o zbawienie parafian. A jednak codzienność krzyczy coś innego. Jest brak zaufania między księżmi, naganna rywalizacja, brak otwartości, nieżyczliwość przeradzającej się w karykaturalną formę kontaktów przez kartki przekazywane sobie nawzajem przez kościelnego. Ujawnia się niejednokrotnie niedojrzałość intelektualna i emocjonalna księdza, zarówno proboszcza, jak i wikariusza. To często wyraża się w braku wzajemnego szacunku oraz dobrej woli i zdolności do braterskiej komunikacji. Ta zaś wymaga akceptacji drugiego człowieka takim, jakim jest, ale pracuje nad swym duchowym wzrastaniem.

 

Ten opis jest pewną konstrukcją mentalną. Niemniej pewne elementy tego opisu pojawiają się i wybrzmiewają w naszych parafiach w postaci wzajemnej nieżyczliwości księży, czasem zgorszenia a nawet publicznych pomówień i oskarżeń.

 

Potrzebna jest praca nad sobą w świetle przywołanej propozycji św. Jana Pawła II. Brak wymagania od siebie wierności powołaniu, brak ewangelicznej miłości, wreszcie brak ludzkiej i duchowej kultury, wyzwala u księdza agresję, pretensjonalność i roszczeniowość.

 

Przerost ambicji, egoizm, zarozumiałość, nierzadko chamstwo, tworzą atmosferę niemal diaboliczną, mimo, że każdego dnia księża stają przy tym samym ołtarzu i modlą się natchnionymi tekstami liturgii godzin. Jest to niepojęte, ale prawdziwe, że te święte czynności tak rzadko zmieniają skostniałą księżowską mentalności. Dlaczego? - bo są traktowane jako „stały punkt dnia”. A powinny prowokować i prowadzić do krytycznej oceny swego zachowania i autentycznego nawrócenia.

 

Drodzy Księża, plebania jest bardzo ważnym czynnikiem wspólnototwórczym. Jest naturalnym miejscem do budowania braterskich relacji między księżmi. Częste spotykanie się, wspólne spędzanie czasu, poranna kawa, naradzanie się w sprawach duszpasterskich, wspólne posiłki, a także, bardzo chwalebna praktyka wspólnej godziny brewiarzowej, to swoiste klocki, z których tworzy się oczekiwany przez wszystkich błogosławiony obraz wspólnoty kapłańskiej.

 

 

Drodzy Księża, budowanie tej wspólnoty jest obowiązkiem wszystkich miejscowych duszpasterzy. Oczywiście proboszcz powinien otaczać wikariusza ojcowską życzliwością. Ma widzieć w nim nie tylko swojego współpracownika, lecz nade wszystko współbrata w kapłaństwie. Wikariusz zaś jako współpracownik proboszcza winien pamiętać o obowiązku posłuszeństwa i lojalności wobec swojego przełożonego. – To są znaki ewangelijnej miłości bliźniego.

 

Jest truizmem, oczywistością, że proboszcz i wikariusz przez praktykowanie jedności kapłańskiej i przez harmonijne działania duszpasterskie w istotny sposób przyczyniają się do kształtowania jedności rodziny parafialnej. Dlatego jest ważne, aby między proboszczem i wikariuszem była współpraca, przejawiająca się w chętnym dzieleniu współodpowiedzialności za parafię. Taki klimat tworzy racjonalny porządek dnia a jeszcze bardziej atmosfera wielkoduszności i wspaniałomyślności wszystkich duszpasterzy. Wtedy nie ma miejsca na zaskakujące propozycje, a zwłaszcza decyzje, które powodują irytację.

 

Drodzy Księża, w klimacie miłości braterskiej księży problem celibatu jest przeżywany naprawdę jako dar. Tam nigdy nie będzie miejsca na homoseksualizm, zbrodniczą pedofilię, czy jakiekolwiek zgorszenia maluczkich. Życzliwość wzajemna i wspieranie się modlitwą eliminuje ucieczki z plebanii, czy ucieczki w uzależniające używki. Skutecznie dystansuje od treści pornograficznych oraz zdecydowanie oddala diaboliczną pokusę tworzenia podwójnego, zakłamanego stylu życia. Dlatego wszyscy księża, zarówno pracujący w duszpasterstwie, jak też w innych aktywnościach diecezjalnych, winni się troszczyć o budowanie wzajemnych braterskich relacji przez życzliwość, prawdomówność, kulturę, umiejętność słuchania, także przez odwagę braterskiego upomnienia. Pamiętajmy nade wszystko na słowa naszego Mistrza: Błogosławieni czystego serca! Dziękuję za uwagę i cierpliwość.


Kocham mój Kościół

(2023-11-10 08:01:25)

Wiosenna konferencja rejonowa

15.03.2023 – Nowe Opole, 16.03. 2023 - Biała Podl.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus

 

Serdecznie witam Czcigodnych Księży Proboszczów i Wikariuszy.

Temat mojej konferencji brzmi: Kocham mój Kościół

Na wstępie pragnę zasygnalizować Księżom dwie sprawy. Pierwsza to: księża a internet, a druga to kilka uwag natury liturgicznej.

 

Jaki jest sens i cel obecności księdza w sieci?

Tej problematyce było poświęcone Szkolenie Medialne, które miało miejsce 4 lutego 2023 r., w Siedlcach. Natomiast adekwatną odpowiedź na to pytanie sformułował już w 2010 r. papież Benedykt XVI (Orędzie na 44. Światowy Dzień Środków Społecznego Przekazu). Oto ona: „Od księży wymaga się, by potrafili być obecni w świecie cyfrowym w sposób zawsze wierny przesłaniu ewangelicznemu, (…), by głosili Ewangelię, wykorzystując oprócz tradycyjnych środków również audiowizualne środki nowej generacji”.

 

Co z tego wynika dla nas?

Drodzy Księża

1. Pamiętajmy, że w internecie nic nie ginie. Dlatego obecność księdza w mediach domaga się zawsze kultury i odpowiedzialności.

2. Ksiądz w sieci winien unikać popularności za wszelką cenę. Nie może jej budować za pomocą szokujących lub bezkrytycznie schlebiających wypowiedzi.

3. Duchowny nie może przedstawiać swoich własnych poglądów jako nauczania Kościoła.

4. Bardzo delikatną sprawą są poglądy polityczne duchownego. Księża nie powinni publicznie identyfikować się z konkretną partią czy opcją polityczną.

5. Jest jeszcze jeden ważny problem. Otóż, Drodzy Księża, codzienność, zwłaszcza wykryte i ujawnione skandale duchownych, zapisane niejednokrotnie na dysku komputera czy w pamięci smartfona, ukazują boleśnie, że zainteresowania i zachowania niektórych duchownych są nacechowane zuchwałością, często infantylizmem a czasem wprost chorobliwą perwersją, kiedy świadomie publikują obrzydliwe treści; przykład: niedawny skandal w Białymstoku.

Mimo formacji seminaryjnej, a  w naszej diecezji także licznych możliwości jej pogłębiania przez formacyjne spotkania neoprezbiterów, przez formatio permanens, doroczne rekolekcje, konferencje rejonowe, dni skupienia diecezjalne i dekanalne, niektórzy księżą korzystają z internetu jak rozkapryszone dzieci. -  Bo mam ochotę, to mi nie zaszkodzi. Najpierw oglądają sztuki czy programy bezwartościowe. Czasem sięgają po filmy z przemocą i brutalnością, nierzadko po czystą pornografię. Skutki tych działań nie są obojętne. One znacząco odciskają się na osobowości duszpasterza.

Wśród tych skutków jest m.in. miałkość estetyczna. Ta ujawnia się niemal natychmiast i uzewnętrznia w niechlujstwie na plebanii, w braku troski o schludny ubiór i wygląd. Uwidacznia się w nieporządku w zakrystii – brudne alby, komże i bielizna kielichowa, porozrywane ornaty, także nieporządku w kościele i wokół kościoła.

Nafaszerowanie się zaś brutalnością i przemocą generuje apodyktyczność, wulgarność, czasem wprost chamstwo w relacjach z ludźmi.

Natomiast pornografia utrudnia zachowanie czystości, utrudnia radosne przeżywanie celibatu a często popycha do popełniania ciężkich grzechów i zgorszenia. A przecież, Drodzy Księża, każdy duchowny uzyskał solidne wykształcenie teologiczne i przy pomocy łaski Bożej zyskał pewien poziom duchowości kapłańskiej. To się dokonywało przez sześć lat systematycznej pracy nad sobą w seminarium. Winno być kontynuowane, choć w zupełnie innych realiach, w dynamicznej rzeczywistości duszpasterskiej.

Tak było z nami. Korzystajmy z tego dorobku. Nie marnujmy go. Seminarium to nie tylko wspomnienie pewnej beztroski, bo inni zatroszczyli się dla nas o należyty poziom studiów, o mieszkanie i wyżywienie, ale to wielkie dobro, które winno żywo trwać w naszych umysłach, sercach i w mądrej postawie życiowej. Bądźmy ludźmi wewnętrznej dyscypliny. Wymagajmy od siebie więcej niż od innych.

 

Niektórzy księża swój infantylizm demonstrują, zapewne nie wiedząc o tym, przez zamieszczanie w sieci różnych filmików. Nie są one wprawdzie gorszące, ale świadczą o deficycie intelektualnym i moralnym autora. Bo ksiądz zamieszcza zdjęcia z wakacji, eksponując z upodobaniem swoją sylwetkę opaloną śródziemnomorskim słońcem na tle zaprzyjaźnionych znajomych albo filmuje wystawny posiłek w gronie bardzo rozradowanych przyjaciół, wznoszących częste i głośne toasty. Potrafi także pokazać filmik jak w siłowni buduje swoją fizyczną tężyznę lub karmi rybki, ptaszki czy świnkę morską, albo bawi się z pieskiem, informując, że to jest jego prawdziwy przyjaciel, że karmi go najlepszą karmą, codziennie odbywa z nim spacery i systematycznie wozi swego pupila do fryzjera. Drodzy Księża, to byłoby tylko śmieszne, gdyby nie dotyczyło księdza.

 

Owszem, księża mają różne upodobania. Czasem pies jest gwarantem bezpieczeństwa na plebanii lub kompanem relaksu także pomocą w terapii. Unikajmy jednak śmieszności, która zawsze pomniejsza nasz autorytet. Pamiętajmy, że także „prywatnie” jesteśmy księżmi, duszpasterzami. Nasz autorytet budujemy nie przez eksponowanie swojego hobby,  ale przez autentyzm kapłański, także poza kościołem i plebanią. Pamiętajmy o tym!

 

Jeszcze kilka uwag natury liturgicznej.

Czcigodni Księża żywo pamiętają bardzo ważną zasadę liturgiczną, często na wykładach powtarzaną i przypominaną, że gesty i symbole liturgiczne nie są elementami jakiegoś teatru liturgicznego, ale komunikatorami treści zbawczych. Ta świadomość niestety z czasem ulega swoistej erozji.  Pojawia się tzw. parafiańszczyzna. Ta polega na zuchwałej samowoli, która często jest alarmującym znakiem słabnącej wiary i religijnej wrażliwości na świętość sprawowanych czynności. A czynności liturgiczne są święte i muszą być traktowane w sposób święty: sancta sanctae tractanda sunt.

 

O co konkretnie chodzi?

1. o bezmyślnie czyniony znak krzyża  -  czasem w tym geście trudno rozpoznać znak krzyża, a przecież jest to najkrótsze wyznanie wiary. Czyniony zaś poprawnie jest formą katechezy mistgogicznej dla uczestników czynności liturgicznej. Wprowadza bowiem w misterium paschy Chrystusa, które jest sakramentalnie uobecniane w celebracjach liturgicznych, zwłaszcza w celebracji Eucharystii.

2. chodzi też o nieporadne gesty rąk, co widać zwłaszcza podczas koncelebry. Są zasadniczo dwa gesty rąk podczas mszy świętej: 1. dłonie złożone lub dłonie zamknięte ułożone na wysokości piersi. Gest 2, to ręce rozłożone ze zwartymi palcami – jest to gest oranta. 

3. ukazywanie konsekrowanych Postaci, - niektórzy księża Najświętszą Hostię i kielich z Krwią Pańską po konsekracji ukazują jedną ręką, unosząc je aż nad głowę; najświętsze Postaci należy ukazywać wiernym unosząc je obiema rękami i na wysokość wzroku; jest to gest adoracyjny wobec Ciała i Krwi paschalnego Chrystusa.

4. wykonywanie doksologii  - To jest mszalne podniesienie. OWMR 151: Kapłan pod koniec Modlitwy eucharystycznej wypowiada doksologię: Przez Chrystusa. Wtedy bierze patenę z Hostią i kielich. Podnosi je na wysokość wzroku. Patenę należy zlicować z górnym skrajem czaszy kielicha.

5. jeszcze sposób ukazania Hostii przed Komunią św. – OWMR 84: „kapłan, trzymając Chleb eucharystyczny nad pateną albo nad kielichem, ukazuje go wiernym i zaprasza ich na Ucztę Chrystusa”: Oto Baranek Boży… Tej formuły nie wolno zmieniać.. Połamaną Hostię ukazuje na wysokości wzroku.

 

Drodzy Księża, zapraszam Was do wspólnej refleksji nt. Kocham mój Kościół.

 

 

Kościół, tak sądzę, jest dla nas jednym z najpiękniejszych słów obok takich słów jak mama, tato, Ojczyzna, dom, rodzina. Kolejny rok zgłębiamy jego tajemnicę. Czynimy tak, aby go miłować w klimacie wiary religijnej i wiarą w Kościół dzielić się z naszymi wiernymi.

 

Kościół jest tajemnicą. W jej zrozumienie wprowadza nas Chrystus. Ten proces rozpoczął w okolicach Cezarei Filipowej. Dlatego teraz spróbujmy przez moment oczyma wyobraźni przenieść się tam. Wsłuchajmy się w dialog Jezusa z Jego uczniami. Jezus pyta ich: za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego. Otrzymuje różne odpowiedzi. Po ich wysłuchaniu kieruje pytanie bezpośrednio do dwunastu: „A wy za kogo Mnie uważacie?” Szymon, reagujący błyskawicznie, odpowiedział z najgłębszym przekonaniem: «Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego». Jezus pochwalił swego ucznia za jego otwartość na Boże natchnienia: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jony. Albowiem nie objawiły ci tego ciało i krew, lecz Ojciec mój, który jest w niebie”. I dodał, ku zdziwieniu Szymona: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą”. Jezus kontynuuje swoją wypowiedź pogłębiając przerażenie Piotra: „I tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,13-20).

Te słowa dziś brzmią w naszych uszach ze szczególną mocą, gdy kolejny namiestnik Chrystusa, św. Jan Paweł II, jest niesprawiedliwie znieważany.

 

Jezus tajemnice królestwa niebieskiego wyjaśniał w przypowieściach. Ich najgłębszy sens zawarł w stwierdzeniu: „ Ja, gdy zostanę wywyższony nad ziemię, pociągnę wszystkich do siebie” (J 12,32). Kościół zrodził się na Golgocie. Tam Wcielony Syn Boży stał się „ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata” (1 J 2,2). Kościół Jezusa objawił się w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy zmartwychwstały Kyrios od swojego Ojca posłał swym uczniom Ducha Świętego.

 

Ale Kościół Chrystusa od swego początku był prześladowany. Jego fanatycznym przeciwnikiem był Szaweł. Ten gorliwy faryzeusz, owładnięty wolą zabijania uczniów Pańskich, gdy zbliżał się do Damaszku, aby uwięzić i przyprowadzić do Jerozolimy mężczyzn i kobiety, zwolenników tej drogi, jeśliby jakichś znalazł (Dz 9,2), usłyszał tajemnicze i dziwne pytanie: „Szawle dlaczego ty Mnie prześladujesz? Kto jesteś, Panie? - zapytał. Odpowiedź brzmiała: „Ja jestem Jezus, którego ty prześladujesz” (Dz 9,1-20). To wydarzenie stało się początkiem misji nawróconego Szawła na rzecz budowania Chrystusowego Kościoła.

 

Kościół Chrystusa jest także moim Kościołem. Tę rzeczywistość potwierdza nowotestamentalna eklezjologia, odwołując się do obrazu ciała. Św. Paweł nazywa Kościół ciałem Chrystusa (Rz 12.5; 1 Kor 10.17, 12.27; Ef 4.12; Kol 1,24). Wcielony Syn Boży jest Głową tego ciała. My jesteśmy jego członkami. Tu właśnie odnajdujemy się jako Kościół. Jako ochrzczeni, zostaliśmy zanurzeni w paschalnym misterium Wcielonego Słowa i włączeni do wspólnoty Ludu Bożego nowego Przymierza. Ożywia nas wiara w Chrystusa jedynego Zbawiciela świata i życie treściami tej wiary. Wierzymy także w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół.

 

Jest wielkim nieporozumieniem, wprost niedorzecznością, gdy ochrzczony mówi: Wierzę w Chrystusa ale nie wierzę w Kościół. Nasz Zbawiciel, Głowa Kościoła, pozostaje z nami w życiodajnej wspólnocie. Stąd Jego zapewnienie: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

 

My winniśmy słuchać Głowy Kościoła. Chrystus, Wcielony Logos, mocą Ducha Świętego, w swoim ciele pragnie zgromadzić wszystkich odkupionych. Ich różnorodność nie niszczy jedności ciała. Ta eklezjalna jedność sprawia, że jeśli cierpi jeden członek Kościoła, to wespół z nim cierpią pozostałe członki mistycznego Ciała Chrystusa; a jeśli jeden członek doznaje czci, to wszystkie członki wespół z nim się radują (KKK 791). 

 

Drodzy Księża, Kościół Chrystusa na przestrzeni swojej historii doznał wielu bolesnych ran. Były to herezje i schizmy. Natomiast mój Kościół, zwłaszcza najświętsze oblicze jego Głowy, dziś jest zuchwale opluwane przez Jego wyznawców, zwłaszcza przez Jego kapłanów. Niektórzy z nich bowiem bardziej umiłowali niewierność, niż trwanie w wierności zobowiązaniom podjętym wobec Chrystusa jedynego i wiecznego Kapłana.

 

Te dramaty księżowskie zaczynają się zawsze od niewierności w kapłańskich rzeczach małych. A są to: brak modlitwy, rutyna w celebracji i przyjmowaniu sakramentów, materializm praktyczny, toksyczne kontakty z kobietami czy mężczyznami, arogancja w kontaktach z parafianami, brak gorliwości czy wprost lenistwo. Te codzienne deficyty prowadzą do poważniejszych wykroczeń, które skutkują zgorszeniem. Ze względu na te zgorszenia ludzie nawet odchodzą od Chrystusowego Kościoła.

 

Drodzy Księża, bardzo poważnym naszym deficytem, który osłabia naszą miłość do mojego Kościoła, powodując jednocześnie osłabienie wiary naszych parafian, jest lekceważenie świętości liturgii. Ta zaś jest uprzywilejowanym miejscem proklamacji słowa Bożego, także miejscem i sposobem doświadczania zbawczej obecności Chrystusa. Nie może więc być poletkiem doświadczalnym dla wymyślonych udziwnień, czy zuchwałej samowoli. Brak dyscypliny wiary w celebracjach liturgicznych stanowi niejednokrotnie powód, że niektórzy ludzie przestają korzystać z sakramentów świętych, zaprzestają też uczestniczyć w celebracji Eucharystii – przestają chodzić do kościoła. Eucharystia jako wielka tajemnica wiary wymaga od nas księży szczególnej troski.

 

Przypomnienie tego wymogu ma związek z losem zapowiedzi eucharystycznej, którą wygłosił sam Chrystus. On w mowie, wygłoszonej po cudownym rozmnożeniu chleba, odsłonił tajemnicę możliwości pożywania Jego ciała i picia Jego krwi. Jego mowa eucharystycznej została odrzucona przez wielu słuchaczy. Najpierw „sprzeczali się między sobą Żydzi, mówiąc; »Jak on może nam dać swoje ciało do jedzenia?« (J 6, 52). Także niektórzy Jego uczniowie na to szemrali. Wreszcie: „od tego czasu wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło" (J 6, 66). Zostało dwunastu. Dlaczego pozostali, przecież oni także byli przerażeni nauką Mistrza z Nazaretu. Podobnie jak inni nie rozumieli jej. Ona ich także szokowała. Sugerowała bowiem jakąś formę kanibalizmu. A jednak pozostali. Motywem ich pozostania była wiara: „Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6.68). O prawdziwości nauki Chrystusa przekonali się w Wieczerniku. Tam  Chrystus ustanowił sakrament swego ciała i krwi, zmieniając istotę chleba i wina. Pozostawił ich naturalne właściwości.

 

Drodzy Księża, Eucharystia nie przestała irytować, nawet gorszyć także dzisiaj. Niektórych gorszy ta tajemnica. Oni zastanawiają się, pytają, wreszcie buntują się, bo jak to jest możliwe, że podczas mszy chleb i wino, te proste naturalne elementy, stają się prawdziwym ciałem i krwią paschalnego Chrystusa? Nie godzą się na to. Nie wystarcza im nawet autorytet Pana Jezusa. Nie stać ich na zawierzenie Jemu. Odchodzą. Jezus nie protestuje. Szanuje ich wolny, choć przecież ryzykowny wybór. – Takie sytuacje nie są naszą winą.

 

Nasza wina jest wtedy, gdy ktoś gorszy się, bo sakramenty święte są przez nas udzielane bez religijnej dbałości a Najświętsza Eucharystia jest sprawowana pospiesznie - zawsze albo prawie zawsze 2 ME i to w tempie biegacza, jest sprawowana z obrzędową bylejakością – niedomyte ręce, nieprzycięte paznokcie, spod alby wyglądają postrzępione nogawki, na nogach klapki lub adidasy - flejtuch, czasem czyni to po rutyniarsku, na pamięć, ale ciągle myli i przekręca słowa, może nawet czyni to z religijną oziębłością. To gorszy. A zgorszenie pogłębia fakt, że ludzie widzą, iż celebracja Eucharystii jest niespójna z życiem ich księdza. On ją tylko „odprawia”, ale nią nie żyje.

 

Drodzy Księża, trzeba wrócić do pierwotnej gorliwości. Trzeba wydostać się z kokona przyzwyczajeń i rutyny. Trzeba robić wszystko, by celebrować Wielką Tajemnicę Wiary zawsze z żywą wiarą i z wewnętrznym zaangażowaniem. Nie wolno nam dopuścić, żeby ktokolwiek przez nasze niedbalstwo liturgiczne odszedł od Jezusa Chrystusa i przestał wierzyć i miłować Jego i mój Kościół.

 

Czcigodni Księża, Kościół Jezusa Chrystusa, mój umiłowany Kościół, został w naszych czasach mocno oszpecony skandalami obyczajowymi i zgorszeniami. Tych zaś dopuścili się niektórzy kardynałowie, biskupi i prezbiterzy. Wiele z tych zgorszeń, zwłaszcza zbrodnicza pedofilia, obrzydliwy homoseksualizm, różne nadużycia seksualne księży, ich zakłamane życie, także pijaństwo, hazard, brak kultury i materializm praktyczny, stały się nie tylko pożywką dla różnych mass mediów, ale miały epilog w sądach świeckich aż do uwięzienia, czy w sądach kościelnych aż do przeniesienia duchownego do stanu świeckiego. Ci duchowni okazali się szkodnikami i gorszycielami. Jezus o takich ludziach mówi jasno: „Kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza” (Mt 18,6). Niestety, wrażliwość niektórych naszych współbraci w kapłaństwie zuchwale ignoruje tę jednoznaczną przestrogę Pana Jezusa i lekceważy odpowiedzialność za popełnione zło.

 

Drodzy Księża, nasze umiłowanie mojego Kościoła dokonuje się w duszpasterskiej codzienności. Absolutna większość księży autentycznie kocha Kościół. Przez wierność swemu powołaniu budują oni z ufnością królestwo Boże na ziemi. Ale są nieliczni księża, którzy nie przejawiają takiej troski. Bo przecież trudno mówić o umiłowaniu Kościoła, gdy duszpasterz okopcony papierosami idzie spowiadać dzieci i młodzież, gdy posługuje się przekleństwami i wulgarnym językiem, gdy nietrzeźwy siada do samochodu, gdy w takim stanie przyjmuje interesantów w kancelarii, a nawet pijany odważa się celebrować Eucharystię. Trudno też mówić o miłości Kościoła, gdy ksiądz lekceważy prawo kościelne np. odnośnie do binacji czy trynacji, czy gdy odchodzący proboszcz zostawia swemu następcy wyczyszczone konto parafialne a czasem nawet dług.

 

Ksiądz miłujący Kościół troszczy się o poprawne relacje z parafianami, nade wszystko z współpracownikami duchownymi i świeckimi. Jest duszpastersko dyspozycyjny. Dba o kulturę przez estetykę swego wyglądu, ubioru i mieszkania, także przez dbałość o szaty i księgi liturgiczne, czystość w kościele i porządek wokół niego. Ksiądz miłujący Kościół prezentuje zawsze i wszędzie prawdziwie kapłański styl życia, daleki od udawania, a materialnie zbliżony do średniego poziomu życia parafian. Miłować mój Kościół to miłować ludzi miłością Chrystusa, Dobrego Pasterza, zwłaszcza tych, którzy się źle mają: chorych, biednych, życiowo niezaradnych a często natrętnych czy moralnie zagubionych. Nie jest to łatwe, ale Jezus mówi: „Po tym poznają wszyscy, żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jeden ku drugiemu” (J 13,36 – tł. ks. Wujek).

 

Jest jeszcze jeden, bardzo ważny i naprawdę dramatyczny aspekt problematyki kocham mój Kościół. Zwrócił na niego uwagę  papież Paweł VI w czerwcu 1972 roku. Stwierdził on z bólem, że do Kościoła katolickiego przez jakąś szczelinę wdarł się swąd szatana. W tej dramatycznej papieskiej konstatacji wybrzmiewa rzeczywistość, przed którą przestrzegał św. Paweł i św. Jan apostoł. Ten ostatni napisał wprost: „oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas” (1 J 2,18-19,22). Oni są obecni i działają dzisiaj, bo „kto nie uznaje Ojca i Syna ten jest Antychrystem”, poucza umiłowany uczeń Jezusa.

 

Kim jest antychryst? Znawcy problemu tak go charakteryzują: Antychryst nie jest bluźniercą, ani prowokatorem antyreligijnym. Nie jest fanatykiem antychrześcijańskim. Antychryst to uśmiechnięty truciciel ludzkich umysłów. To humanista, który mieni się przyjacielem człowieka. Ale jest nim w sposób sobie właściwy, bo kwestionując jego podstawowe prawa, zwłaszcza prawo do życia. To fanatyczny obrońca zwierząt. Ma on dwa przerażające mankamenty. Pierwszy: Wszystko będzie robił w tym celu, żeby skupić uwagę na sobie i żeby skutecznie zasłonić sobą Chrystusa. I drugi: Kiedy ludzie pytają go o Chrystusa, wtedy wpada w szał i wrzeszczy:

Nie wierz­cie w to, że zmartwychwstał;

On się zepsuł i pozostał w grobie.

 Co On zrobił dobrego w świecie?

On wprowadził tylko podziały!

Ja uporządkuję świat (zob. Władimir Sołowjow, Krótką opowieść o antychryście, 1900, https://www.znak.com.pl/ksiazka/krotka-opowiesc-o-antychryscie-wlodzimierz-solowjow-118826, pobrano: 29.01.2023).

 

Arcybiskup Fulton Sheen, kandydat na ołtarze, w 1948 roku w książce „Komunizm i sumienie Zachodu" (Instytut Globalizacji, 2022) uzupełnił ten dramatyczny obraz doprecyzowaniem, że ten podstępny humanista i samozwańczy, przewrotny, dobroczyńca ludzkości zrobi wszystko, żeby ludziom zapro­ponować alternatywnego Chrystusa. On proponuje nową religijność, religijność bez krzyża i bez odniesienia do nadprzyrodzoności.

 

Drodzy Księża, pewne działania w naszej przestrzeni publicznej, także w pewnych kręgach kościelnych, są naznaczone pieczęcią antychrysta, swądem szatana. Bo proszę zauważyć, że to, co wczoraj było uznawane za ewidentne dobro i cnotę, jak biologiczna różność płci, wartość życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci, wierność małżeńska, małżeństwo monogamiczne, dzisiaj jest wyszydzane i zwalczane. Natomiast to, co niedawno ludzie zgodnie uważali za grzech, za porażkę, za ewidentne zło: aborcja, eutanazja, homoseksualizm, związki jednopłciowe, dzisiaj nie tylko jest wychwala­ne, ale nabiera praw obywatelskich w coraz szerszej przestrzeni społecznej i jest autoryzowane przez instytucje międzynarodowe.

 

Drodzy Księża, tym duchem są zainfekowane niektóre środowiska kościelne, np. niemiecka droga synodalna. Jej zwolennicy próbują już bez zasłony i bez udawania tworzyć alternatywne chrześcijaństwo. Z uporem maniaka lansują postulat święcenia kobiet i błogosławienia par tej samej płci. Odnośnie do tej drugiej sprawy, eKAI 11 marca 2023 r., poinformowała, że dzień wcześniej uczestnicy V Zgromadzenia Plenarnego niemieckiej drogi synodalnej, obradujący we Frankfurcie nad Menem, wbrew wyraźnemu stanowisku Dykasterii Nauki Wiary opowiedzieli się za wprowadzeniem w Kościele katolickim w Niemczech możliwości błogosławienia par homoseksualnych i ponownych związków po rozwodzie (https://www.ekai.pl/droga-synodalna-w-niemczech-za-blogoslawienstwem-par-homoseksualnych/(11.03.2023). Za uchwałą głosowało 176 osób, 14 wypowiedziało się przeciw i 12 wstrzymało się od głosu. Za było aż 38 biskupów, tylko 9 było przeciw, a 11 wstrzymało się od głosu. Bp Dieser, bp Akwizgranu tłumaczył: „pary osób tej samej płci mogą być błogosławione, ponieważ błogosławiony jest nie grzech, „ale dobro, które oboje dzielą ze sobą”.

 

Zwolennicy niemieckiej drogi synodalnej domagają się jeszcze, by świeccy mieli większy wpływ na wybór biskupów i na kształt nauki Kościoła. Chcą zreformować nauczanie Kościoła w zakresie etyki seksualnej, zwłaszcza dotyczącej małżeństwa,  przyznając małżonkom prawo do wyboru metody antykoncepcji. Celibat księży należy znieść. 

 

Bardzo trafnie te działania, tę drogę, ocenił abp Stanisław Gądecki (22.02.2022, https://www.vaticannews.va/pl/kosciol/news/2022-02/list-braterskiej-troski-ws-niemieckiej-drogi-synodalnej.html). Stwierdził on, że ta droga prowadzi na manowce. Dlaczego? Ponieważ ulega ona diabelskiej pokusie szukania prawdy poza Ewangelią, którą zresztą traktuje się instrumentalnie i wybiórczo. Ulega też pokusie bezkrytycznej wiary w nieomylność nauki. Nauczanie Jezusa jest dziś nieustannie konfrontowanie z aktualnym dorobkiem psychologii i nauk społecznych. To prowadzi do prób „aktualizowania ” Ewangelii. Zapomina się jednak, że stan wiedzy naukowej zmienia się często, a niektóre z naukowych pomyłek miały swoje dramatyczne konsekwencje, jak np. rasizm czy eugenika.

 

Synodalność niemiecka boleje nad tym, że katolicy ciągle żyją z kompleksem niższości. Dlatego domaga się, aby ludzie Kościoła nadążali za wszystkim, co świat proponuje i poddawali się wzorcom dominującej kultury, która właściwie jest antykulturą, bo zatraciła wartości. Tymczasem Ewangelia zawiera niezmienną Bożą prawdę.

 

Niemieccy zwolennicy drogi synodalnej ulegają pokusie myślenia korporacyjnego. Jest to spowodowane tym, że Kościół w Niemczech systematycznie traci wiernych. A liczba księży z roku na rok katastrofalnie się zmniejsza. Stąd postulat: obniżmy kryteria naboru do seminarium, dopuśćmy kobiety do święceń. Zapomina się, że tym, co przyciąga ludzi do Kościoła jest świadectwo wiary ludzi wierzących, a do kapłaństwa przyciąga nie miraż łatwego życia, ale przyjęcie powołania do życia całkowicie poświęconego Bogu dla budowania Jego królestwa.

 

Niemiecka synodalność ulega presji, aby odstąpić od nauczania Jezusa, bo ono, tak uważają, jest przestarzałe. Tymczasem prawdziwym i bolesnym problemem jest bardzo głęboki kryzys wiary religijnej, zwłaszcza u zwolenników drogi synodalnej. To jest najważniejszy problem eklezjalny.

 

Drodzy Księża, mimo tych dziwacznych tendencji i niepokojących usiłowań, nie lękajmy się. Chrystus jest Panem historii. Przylgnijmy mocno do Niego i trwajmy w Nim. On przecież utożsamił się z nami sakramentalnie w sakramencie święceń. Kochajmy naszego Zbawiciela oraz Jego i nasz Kościół. Wcielony Logos jest źródłem nadziei, wbrew nadziei, którą niszczą w ludziach wierzących ich duchowi przewodnicy. Chrystus zapewnia nas: „Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi, Ja zwyciężyłem świat” (J 16,32). Dziękuję za uwagę i cierpliwość.