`

Rekolekcje kapłańskie Lectio divina dla księży:17 - 21 pażdziernika 2021 r.

Świadectwo kapł. - uczestn, we wspól. Kościoła

Eklezjalny wymiar celibatu

(2023-11-10 08:18:37)

Konferencja rejonowa

19.10.2022 - Nowe Opole, 20.10. 2022 - Biała Podl.

Ks. Kazimierz Matwiejuk, diecezjalny ojciec duchowny księży

Eklezjalny wymiar celibatu

 

Witam Czcigodnych Księży.

Chcę mówić o eklezjalnym wymiarze celibatu.

Na początek kilka uwag natury liturgicznej i pastoralnej.

Drodzy Księża, pamiętajmy, że celebracje liturgiczne są miejscem i sposobem uobecniania zbawczych misteriów Chrystusa. Dlatego winny być sprawowane w dyscyplinie wiary. Temu pomaga wierność księgom liturgicznym.

Niektórzy mają wątpliwości jak sprawować nabożeństwa eucharystyczne z racji I czwartku, piątku, soboty i niedzieli. Jest to wyjaśnione w Kalendarzu liturgicznym, s. 35. Drodzy Księża czytajcie zawarte tam przypomnienia liturgiczne. Przypominam: po postcomunio, ksiądz w ornacie wystawia Najświętszy Sakrament sprawuje nabożeństwo i udziela błogosławieństwa eucharystycznego. Przy tzw. krótkiej adoracji postępujemy analogicznie do obrzędów w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa.

 

Natomiast, w przypadku długiej adoracji – 40godzinne nabożeństwo i nabożeństw okresowych – maj, czerwiec i październik – mszę kończą pełne obrzędy zakończenia. Po zakończeniu mszy ksiądz zdejmuje ornat, zakłada kapę i dokonuje wystawienia Najświętszego Sakramentu, sprawuje nabożeństwo i kończy błogosławieństwem eucharystycznym. Uwaga: Lepszą praktyką jest, jeśli nabożeństwo poprzedza celebrację mszalną. Jest to dobre przygotowanie do celebracji Eucharystii.

 

Przypomnę, że „Nie wolno używać formuły: Pokój nam wszystkim”. Natomiast znakiem pokoju jest ukłon w stronę najbliżej stojących uczestników Mszy świętej lub podanie im ręki. Ten gest wykonuje się w milczeniu lub wypowiada się wobec sąsiada po cichu słowa: Pokój z tobą lub Pokój Pański niech zawsze będzie z tobą,  na co przyjmujący odpowiada: Amen. - Tak postanowił Episkopat Polski w 2005 roku.

 

Sprawa gregorianki.

Księża czasem mają wątpliwość odnośnie do sytuacji przerwania celebracji gregorianki. Odpowiedź na tę wątpliwość jest zawarta w „Deklaracji o ciągłości celebracji trzydziestu Mszy Gregoriańskich” z (24.02.1967).

 

Dokument stanowi: „Seria trzydziestu Mszy Gregoriańskich przerwana wskutek nieprzewidzianej przeszkody (np. zaskoczenie chorobą) lub innej racjonalnej przyczyny (np. celebracja Mszy pogrzebowej lub ślubnej), (…) zachowuje owoce tej modlitwy …. z zachowaniem obowiązku kapłana, aby jak najszybciej uzupełnić celebrację trzydziestu Mszy”. W sytuacji nieprzewidzianej przeszkody nie ma prawnego obowiązku przekazania pozostałych Mszy św. do odprawienia innemu księdzu.

 

Jeszcze kilka uwag, dotyczących tzw. mów pożegnalnych podczas pogrzebu.

 

Tu obowiązuje zasada: Nie należy mnożyć przemówień. I to nie ze względu na sztuczne wydłużanie uroczystości ale ze względu na powagę tej uroczystości.

 

Przemówienie pożegnalne ma być dobrze przygotowane, najlepiej na piśmie, i krótkie. Pożegnanie nie może być kolejną homilią czy kazaniem. Dlatego nie wydaje się uzasadnione stosować tytulacji: ekscelencjo, czcigodni księża itd., ale zwyczajnie: pragnę pożegnać zmarłego w imieniu….; jako dziekan pragnę pożegnać naszego współbrata w imieniu księży dekanalnych … w imieniu ziomków.

    

Ostatnie pożegnanie zmarłego księdza nie może być pompatyczną laudacją. Jest rzeczą smutną, gdy przemawiający wychwala swego współbrata za to, że spowiadał, udzielał sakramentów świętych, celebrował Eucharystię. – Trochę krytycyzmu. Przecież to podstawowe jego zadanie, a ponadto z okazji tych posług otrzymywał nie najgorszą finansową gratyfikację. - To może powiedzieć człowiek świecki.

     Sprawą żenującą jest opowiadanie, jak to razem byli na wycieczce i orator koniakiem leczył dolegliwości żołądkowe kolegi.

    

Niepoważnie brzmi, gdy mówca w ferworze demagogii wychwala gospodynię zmarłego księdza, przypisując jej rolę kapelana biskupa czy jeszcze bardziej zuchwale sekretarza papieża. – Owszem, jak najbardziej na miejscu są słowa wdzięczności gospodyni za troskliwą opiekę zwłaszcza podczas choroby proboszcza.

    

Groteskowo brzmi usiłowanie dokonania swoistej beatyfikacji zmarłego. Rysuje się jego sylwetkę jako niemal doskonałego, podczas, gdy koledzy, a także parafianie ledwie go tolerowali, bo był nieprzystępny, złośliwy, chciwy i leniwy. Owszem należy respektować zasadę; de mortuis nil nisi bene -  o zmarłych albo dobrze, albo wcale.

 

Drodzy Księża, w charakterystyce pożegnań celowo przerysowałem pewne sprawy. Wymyśliłem pewne sytuacje dla wyraźnego kontrastu. Chociaż one się zdarzają. Moje uwagi są podyktowane troską, aby uroczystość pogrzebowa była przeżywana w duchu religijnej powagi, szacunku dla zmarłego i co najważniejsze ku duchowemu zbudowaniu, zwłaszcza jej świeckich uczestników. Bądźmy też w kościele do końca obrzędów pogrzebowych, zatem do wyniesienia trumny.

 

Przejdźmy do właściwego tematu. Czcigodni Księża, chcę mówić o eklezjalnym wymiarze celibatu. Ten wymiar celibatu jest bardzo wyraźnie zawarty w obrzędzie święceń diakońskich. W liturgicznym dialogu biskupa z nami jako kandydatami do diakonatu padło obrzędowe pytanie szafarza święceń: Czy na znak wewnętrznego oddania Chrystusowi Panu przyrzekasz zawsze zachowywać celibat ze względu na królestwo niebieskie, służąc Bogu i ludziom?  Każdy z nas indywidualnie odpowiedział: przyrzekam. Potem nastąpiło nałożenie rąk biskupa na nasze głowy i modlitwa święceń. W klimacie diakońskiego przyrzekam odbyły się nasze święcenia prezbiteratu.

 

Co było dalej? Dalej była i jest codzienność ze swymi wzlotami i upadkami. Absolutna większość księży poważnie i odpowiedzialnie realizuje swoje zobowiązanie w tym zakresie. Pewien procent ma z tym problem na skutek lekkomyślności, poufałości, często nieroztropności, a najczęściej głupoty. Są jednostki, które programowo depczą swoje zobowiązanie do życia w celibacie. Prowadzą zakłamane, podwójne życie.

 

Drodzy Księża, problem celibatu jest ostatnio często dyskutowany. Dyskusja jest prowokowana przypadkami skandali, jakich dopuścili się celibatariusze. Celibat jest wtedy ukazywany, nawet przez niektórych tzw. teologów katolickich, jako ciężar nie do udźwignięcia, jako nieludzki wymóg, uniemożliwiający pełny osobowy rozwój człowieka.

 

Słysząc takie opinie, człowiek normalnie myślący, niekoniecznie teolog dostrzega, że przywoływane zarzuty mają raczej charakter ideologiczny i demagogiczny a nie teologiczny i egzystencjalny. Bo przecież celibat praktykują nie tylko duchowni rzymskokatoliccy, ale także świeccy wierzący w Chrystusa, którzy świadomie i odpowiedzialnie decydują się na życie w czystości seksualnej. Celibat jest też praktykowany przez niekatolików, np. przez mnichów w różnych religiach.

 

Drodzy Księża, to prawda, że osobowy rozwój człowieka warunkują relacje międzyludzkie, ale przecież nie tylko małżeńskie. Dynamika osobowego rozwoju człowieka nie wymaga jako koniecznego warunku, kontaktów seksualnych z kobietą. Bo gdyby stosunek płciowy z kobietą był koniecznym warunkiem osobowego rozwoju człowieka, to wszyscy mężowie byliby dojrzałymi ludźmi, nie wspominając o klientach agencji towarzyskich. Ci reprezentowaliby najbardziej dojrzałą osobowość. To jest absurd. Niestety taka absurdalna logika funkcjonuje w obecnych czasach, czasach totalnego kryzysu rozumu. Ma też zwolenników wśród tzw. myślicieli katolickich, którzy krytykują celibat i oczywiście z wielkim upodobaniem krytykują obecną formację alumnów do życia w celibacie. Mówią o rzekomym cieplarnianym wychowaniu. – Pytam wcale nie złośliwie, to może stosować model wychowania jak w akademikach? Czyżby w takich warunkach były dopiero ubogacające relacje międzyludzkie?

 

A przecież alumni, podobnie jak ich rówieśnicy świeccy, mają normalne rozliczne kontakty z innymi ludźmi, także z kobietami. Tak jak tamci ukończyli koedukacyjne szkoły, przeżyli młodzieńcze miłostki, teraz spotykają się z kobietami, jak ich rówieśnicy, na ulicy, w sklepach, urzędach, w kościele, na praktykach katechetycznych, podczas świątecznych pobytów w domu, podczas wakacji, podczas pielgrzymek, rekolekcji itd. Krytycy formacji do celibatu, uważają, że to nie wystarczy. Pewnie przyjęliby z zadowoleniem, żeby alumni chodzili na zabawy, dyskoteki, na grille, przesiadywali w kawiarniach, i doświadczali pieszczot, co przecież także dla ludzi świeckich jest doświadczeniem, wpisanym w relacje narzeczeńskie a nie w zwyczajną znajomość.

 

Owi krytycy ignorują zupełnie wolę Chrystusa. A on o powołanych mówi wprost: „Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi” (J 15,19). Drodzy Księża, w tym duchu rozumiejmy wartość naszego celibatu i w tym duchu rozmawiajmy o formacji alumnów do życia w celibacie.

 

Podkreślmy mocno: do prawidłowego rozwoju osoby ludzkiej potrzebne są relacje interpersonalne, ale nie koniecznie seksualne. Te zaś nadużywane w małżeństwie pomniejszają godność małżonków.

 

Sens celibatu tłumaczy Kościół, który w sposób wiążący interpretuje Boże objawienie. Jezus na temat celibatu mówi jasno w kontekście małżeństwa: „Są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!» (Mt 19,12).

Powołani do kapłaństwa są zdatni do małżeństwa. Celibat zaś jest propozycją Chrystusa - Kto może pojąć, niech pojmuje!» - ale nie tylko to. On przecież sam był celibatariuszem.

 

Kapłaństwo sakramentalne, żeby było jasne,  nie wymaga celibatu. Natomiast Kościół katolicki, tradycji łacińskiej, korzystając z propozycji Jezusa praktykuje bezżenność dla królestwa niebieskiego. Domaga się takiej formy naśladowania dziewiczego Chrystusa od osób przez Niego powołanych do służby Bożej. Czyni to w klimacie żądania Chrystusa: Kto może pojąć, niech pojmuje. Biada jeśli ktoś nie pojmuje a deklaruje przy święceniach taką formę życia. Tak wchodzi na życiową równię pochyłą. Podepcze swoje kapłaństwo przy najbliższej okazji.

 

Drodzy Księża, może się zdarzyć, że ksiądz zwierza się, iż mimo złożonego przyrzeczenia o zachowaniu zawsze celibatu, zakochał się w kobiecie i co z tym ma zrobić.

 

Odpowiedź jest jedna - To bardzo dobrze że się zakochałCo?! Pomyślmy spokojnie, przecież cała działalność duszpasterska jest realizacją miłości pasterskiej na wzór miłości Jezusa Chrystusa, Dobrego Pasterza. Ze strony miłującego nic nikomu nie grozi. Więcej, od miłującego można otrzymać tylko dobro, bo miłość cierpliwa jest, łaskawa jest; miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma (1 Kor, 13, 4-7).

 

Problem jest wtedy, gdy ksiądz się zauroczy, podda się ślepemu uczuciu, zwłaszcza jeśli ulegnie nieopanowanej pożądliwości seksualnej. Wtedy staje się groźny, nawet straszny. Nie liczy się ani ze swymi zobowiązaniami wobec Boga, ani z przyzwoitością, również wobec upatrzonej kobiety i jej najbliższych, których zapewne wprawia w osłupienie. Nie liczy się z opinią ludzi, dla których był duszpasterzem. Tu grają niskie, ślepe uczucia, chęć użycia, zaspokojenia popędu, potraktowania kobiety jak rzeczy, którą można użyć dla swego egoistycznego celu.

 

A względy religijne? Te w takiej sytuacji niewiele, albo zgoła nic nie znaczą! - Wreszcie spełniony! A życzliwa rada bliźnich? Niepotrzebna i odrzucana najczęściej z furią i agresją. A rodzice? Nie ważne, chociaż odtąd będą swoje życie przeżywali w smutku, nierzadko we łzach.

 

Ale on jest wreszcie szczęśliwy, bo zaspokoił swoje egoistyczne pragnienia. Jeśli porzucił kapłaństwo będzie o swoim szczęściu przekonywał innych. A jest szczęśliwy po swojemu, nawet gdy zdemoralizował dziewczynę, dokonał zgorszenia, rozbił małżeństwo lub uwiódł cudzą żonę.

 

Zakochany ksiądz nie poddaje się emocjonalnemu zniewoleniu. On kontroluje uczucia. Pragnie być blisko Boga. Kocha ludzi ze względu na Niego. Kocha ludzi miłością Dobrego Pasterza. Zauroczony zaś jest egoistą i pozostanie samotnikiem, bo dla niego najważniejsze jest Ja, Ego.

 

Drodzy Księżą, pragnę podkreślić z mocą, że celibat nie jest łatwy. Zresztą nie tylko celibat jest trudny. Pomyślmy jak trudna jest wierność małżeńska, jak trudna jest nasza uczciwość, niekłamana hojność, nasza trzeźwość, skromność, słowność, kultura słowa, nasza pracowitość, bezinteresowność, spontaniczna dobroć czy autentyczna życzliwość. W każdej z tych dziedzin doświadczamy podobnych trudności jak w dziedzinie celibatu.

 

Zabezpieczeniem przed popadnięciem w erotomanię, pijaństwo, narkomanię, nikotynizm, hazard, kłamstwo, chciwość, wulgarność czy chamstwo jest praca nad sobą, więc: unikanie okazji, dystansowanie się od osób toksycznie wpływowych, zarówno kobiet jak i mężczyzn, wewnętrzna dyscyplina, nade wszystko modlitwa i troska o życie w stanie łaski uświęcającej. – To miał na uwadze św. Jan Paweł II, gdy na Jasnej Górze w 1983 roku, podczas apelu jasnogórskiego a potem do młodzieży na Westerplatte mówił: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od Was nie wymagali”. Genialna, aktualna i ciągle inspirująca propozycja także dla nas księży.

 

Drodzy Księża, celibat jest radością, gdy ksiądz swoją posługę nie traktuje tylko zadaniowo – zrobiłem swoje! Ale kiedy jest otwarty na ludzi, gdy buduje czy animuje życie wspólnot modlitewnych czy apostolskich: ministranci, schola, KSM i inne, organizuje grille, wycieczki, może parafialny klub pingpongowy czy bilardowy, rozgrywki sportowe, wtedy tworzy przestrzeń do mądrego przeżywania emocji i właściwych relacji międzyludzkich. Te bowiem są motywowane miłością pasterską a nie egoistyczną. Właściwe duszpasterskie relacje księdza w pełni zaspokajają naturalną potrzebę bliskości innej osoby na zasadzie wyłączności, jako żony.

 

Celibat staje się ciężarem, gdy przestaje być darem. Symptomami takiego stanu u księdza jest m.in. rutyna i bezduszność w celebracjach liturgicznych, lenistwo, wygodnictwo, przywiązanie do luksusu, interesowność posunięta aż do chciwości, zagubienie modlitwy, światowy styl życia, szukanie w kapłaństwie nade wszystko siebie, przedmiotowe, zatem krzywdzące, traktowanie kobiet. Wtedy ksiądz przestaje być duszpasterzem, a staje się kawalerem, zabiegającym u wybranki o względy i akceptację – stąd drogie prezenty, wspólne wojaże, życie niejednokrotnie „pod jej pantoflem”.

 

Naszym pragnieniem jest, aby celibat zawsze był przeżywany jako dar Chrystusa. On bowiem powołując do sakramentalnego kapłaństwa uznał nas za godnych tego daru.

 

Przeżywanie celibatu dokonuje się w określonych realiach kościelnych, najczęściej w życiu parafialnym. Bardzo ważne są relacje i współpraca proboszcza z wikariuszem czy wikariuszami. Teoretycznie - wydaje się, że jest to sprawa oczywista, bo przecież podobna formacja seminaryjna, podobna motywacja dla duszpasterskiej posługi – budowanie Królestwa Bożego, podobna troska o zbawienie parafian. A jednak codzienność krzyczy coś innego. Jest brak zaufania między księżmi, naganna rywalizacja, brak otwartości, nieżyczliwość przeradzającej się w karykaturalną formę kontaktów przez kartki przekazywane sobie nawzajem przez kościelnego. Ujawnia się niejednokrotnie niedojrzałość intelektualna i emocjonalna księdza, zarówno proboszcza, jak i wikariusza. To często wyraża się w braku wzajemnego szacunku oraz dobrej woli i zdolności do braterskiej komunikacji. Ta zaś wymaga akceptacji drugiego człowieka takim, jakim jest, ale pracuje nad swym duchowym wzrastaniem.

 

Ten opis jest pewną konstrukcją mentalną. Niemniej pewne elementy tego opisu pojawiają się i wybrzmiewają w naszych parafiach w postaci wzajemnej nieżyczliwości księży, czasem zgorszenia a nawet publicznych pomówień i oskarżeń.

 

Potrzebna jest praca nad sobą w świetle przywołanej propozycji św. Jana Pawła II. Brak wymagania od siebie wierności powołaniu, brak ewangelicznej miłości, wreszcie brak ludzkiej i duchowej kultury, wyzwala u księdza agresję, pretensjonalność i roszczeniowość.

 

Przerost ambicji, egoizm, zarozumiałość, nierzadko chamstwo, tworzą atmosferę niemal diaboliczną, mimo, że każdego dnia księża stają przy tym samym ołtarzu i modlą się natchnionymi tekstami liturgii godzin. Jest to niepojęte, ale prawdziwe, że te święte czynności tak rzadko zmieniają skostniałą księżowską mentalności. Dlaczego? - bo są traktowane jako „stały punkt dnia”. A powinny prowokować i prowadzić do krytycznej oceny swego zachowania i autentycznego nawrócenia.

 

Drodzy Księża, plebania jest bardzo ważnym czynnikiem wspólnototwórczym. Jest naturalnym miejscem do budowania braterskich relacji między księżmi. Częste spotykanie się, wspólne spędzanie czasu, poranna kawa, naradzanie się w sprawach duszpasterskich, wspólne posiłki, a także, bardzo chwalebna praktyka wspólnej godziny brewiarzowej, to swoiste klocki, z których tworzy się oczekiwany przez wszystkich błogosławiony obraz wspólnoty kapłańskiej.

 

 

Drodzy Księża, budowanie tej wspólnoty jest obowiązkiem wszystkich miejscowych duszpasterzy. Oczywiście proboszcz powinien otaczać wikariusza ojcowską życzliwością. Ma widzieć w nim nie tylko swojego współpracownika, lecz nade wszystko współbrata w kapłaństwie. Wikariusz zaś jako współpracownik proboszcza winien pamiętać o obowiązku posłuszeństwa i lojalności wobec swojego przełożonego. – To są znaki ewangelijnej miłości bliźniego.

 

Jest truizmem, oczywistością, że proboszcz i wikariusz przez praktykowanie jedności kapłańskiej i przez harmonijne działania duszpasterskie w istotny sposób przyczyniają się do kształtowania jedności rodziny parafialnej. Dlatego jest ważne, aby między proboszczem i wikariuszem była współpraca, przejawiająca się w chętnym dzieleniu współodpowiedzialności za parafię. Taki klimat tworzy racjonalny porządek dnia a jeszcze bardziej atmosfera wielkoduszności i wspaniałomyślności wszystkich duszpasterzy. Wtedy nie ma miejsca na zaskakujące propozycje, a zwłaszcza decyzje, które powodują irytację.

 

Drodzy Księża, w klimacie miłości braterskiej księży problem celibatu jest przeżywany naprawdę jako dar. Tam nigdy nie będzie miejsca na homoseksualizm, zbrodniczą pedofilię, czy jakiekolwiek zgorszenia maluczkich. Życzliwość wzajemna i wspieranie się modlitwą eliminuje ucieczki z plebanii, czy ucieczki w uzależniające używki. Skutecznie dystansuje od treści pornograficznych oraz zdecydowanie oddala diaboliczną pokusę tworzenia podwójnego, zakłamanego stylu życia. Dlatego wszyscy księża, zarówno pracujący w duszpasterstwie, jak też w innych aktywnościach diecezjalnych, winni się troszczyć o budowanie wzajemnych braterskich relacji przez życzliwość, prawdomówność, kulturę, umiejętność słuchania, także przez odwagę braterskiego upomnienia. Pamiętajmy nade wszystko na słowa naszego Mistrza: Błogosławieni czystego serca! Dziękuję za uwagę i cierpliwość.